niedziela, 1 stycznia 2006

2006



poniedziałek 02.01.2006r.



takich idealnych warunków do pracy jak teraz nigdy w swoim życiu nie miałam; pora zakasać rękawy i zabrać się do pracy. nie płakać i nie dyskutować. mieć jeszcze większy dystans i poczucie humoru. bez tego mogę siebie zabić. jest dobrze. dziękuję Ci.




stula 2006-01-02 18:44:22


...



Mówiąc krótko trzeba zwyczajnie mi przeczekać!

Lampa miłości w takie dni promieniuje intensywniej przypominając o wyrozumiałości, cierpliwości, pokorze, milczeniu, ciszy i spokoju.

(03.01.2006r. wieczór)



stula 2006-01-03 20:31:15


06.01.06r.










stula 2006-01-06 19:48:12


bolero



...po powrocie z UŚ sprzątam piorę myję odkurzam układam sortuję a wszystko to przy dźwiękach Bolera i Tzigane Ravelego oraz Szecherezady Korsakova. niesamowite dźwięki. teraz zabieram się za pracę zaliczeniową na jutrzejsze zajęcia.

lubię jak mówi mi, że damy radę. uskrzydla mnie.

... wiesz, że są takie święte wyrazy twarzy, które świadczą o tym, że człowiek nie milczy, tylko dusza mówi. kocham Cię




stula 2006-01-07 22:00:50


kosheen



a wszystko to dziś za sprawą Boga; mojej Połówki oraz dźwięków z płyt:
Kosheen „Resist” i „Kokopelli”

zaawansowanie dziś unoszę sie nad ziemią ze szczęścia, z miłości, z pracy, z ... radość ogólnie pojęta. i niech tak trwa.



stula 2006-01-09 15:24:53


zapach...





stula 2006-01-10 17:16:00


...


I wonder why
You act so fly
When you try, so hard to try, to try, to try, to try
I see the sky, is open wide
Take a look inside
Its wild like a child, it's free
C'mon!
It's all in my head,
It's all in my head

Us only, you and me
Wherever you go I will be
Just close your eyes and you'll see
And wherever you go I will be
On the other side
Of life we glide
Got our pride
Standing tall in the sun
Oh we're flying high
Spinning in night time
Living life and loving free
This is where I wanna be
C'mon

It's all in my head,
It's all in my head

Us only, you and me
Wherever you go I will be
Just close your eyes and you'll see
And wherever you go I will be



stula 2006-01-12 10:35:54


telefon i mgła



Gdyby ktoś pytał co porabiam w trakcie mojego obecnego, krótkiego urlopu to odpowiadam, że pracuję. Wiecie, priorytety. Jeden koniec zwiastuje początek drugiego. Lubię to. W przerwach szykując pożywienie ku uciesze własnej i ewentualnej JK (smakuje Mu, wiem to, w końcu to dla Niego). Skłamałabym jeśli powiem, że tylko to porabiam. Jednym telefonem wyprowadza mnie z równowagi. Rodzicielskie ustawienia. Stoję potem w oknie, pozwalam na to żeby zimna mgła wdarła mi się do kuchni wraz z dymem papierosa. Parzę miętę, zalewam ją sokiem różanym, nabieram do tego wszystkiego dystansu. Wracam do swoich spraw. Czas biegnie na urlopie bardzo szybko. Dwanaście godzin przed monitorem zdrowo spala oczy. Lubię to więc nie układaj mi życia.


stula 2006-01-12 20:00:30


O tym jak przygnębiony duch wysusza kości. (a radość wzmacnia serce!)



Właśnie wychodzi mi z drukarki owoc trzech dni pracy, w sumie jakieś czterdzieści pięć godzin przy klawiaturze. Miejmy tylko nadzieję, że nie będzie wielu poprawek. Praca w domu wymaga mimo wszystko większej dyscypliny (choć siedzenie w ciepełku przy własnej muzyce jest cudowne) - a to żeby zbytnio nie gapić się w zdjęcia najbliższych, a to żeby przypadkiem nie załączyć prania, nie zmyć podłóg (że niby lepiej się oddycha), przypadkiem nie szperać po szafkach szukając jedzenia tzw. podgryzania; nagle zauważam rowerek w rogu i drabinkę do ćwiczeń; nagle zauważasz i robisz milion rzeczy z cyklu – domowe. I dobrze. Kiedyś trzeba. Wydrukowało się. Korekta. To pa.

Update.




stula 2006-01-13 11:35:15


15.01.2006r.



Nadia - Nadzieja -Nadieżda



stula 2006-01-15 19:40:53



gustaw klimt „pocałunek”



„Polska zimowa
ja czekam na Ciebie
na mieście ludzie mówili o cudzie
tak rzadko słońce przez chmury się przedziera...”



w życiu jest coś więcej do zrobienia, niż tylko zwiększać jego tempo.

----------------------------------------
(mam takie maleńkie marzenie jak już pomalujemy te ściany na pomarańczowo to powiesimy gdzieś w rogu gustava i jego pocałunek co)

18.01.2006r.


stula 2006-01-18 18:45:09


wieczorem, w podziękowaniu...



"Są wartości, których niekomu nie możemy przekazać, bo każdy musi dojrzeć do nich sam i to nieraz bardzo żmudną pracą".
(ks. Jan Twardowski)

- odpoczywaj w spokoju.



stula 2006-01-18 22:05:12


21.01.2006r.



sobotni poranek z bólem głowy maluje twarz biorę książki i aparat fotograficzny z radością wychodzę na świat. miłego dnia.



stula 2006-01-21 10:28:12


22.01.2006r.



w samochodzie na termometrze miałam minus szesnaście. odmroziłam lewe ucho. staram się jak mogę twardo rozleniwiać tą niedzielę.

dziś mija pierwsza rocznica śmierci przyjaciela.




stula 2006-01-22 20:48:06


26.01.2006r. po staremu...






stula 2006-01-26 18:42:42


28.01.2006r.



Tomasz Różycki, (ur. 1970) poeta.

„- Czy dla pana świat jest kobietą?
- Nie chciałbym robić takiej paraleli. Świat mnie fascynuje i przeraża. W pięknych krajobrazach odbywają się piękne trzęsienia ziemi. W pięknych krajobrazach stoją brzydkie miasta, ale też brzydkie miasta są piękne, jeśli żyją w nich piękni ludzie. Wszystko jest przemijające i bardzo kruche. Nie jestem w stanie w prosty sposób opowiedzieć tego, co czuję, ale jedno wiem na pewno – ja jestem w świecie zakochany. W tym sensie świat jest dla mnie kobietą”.



K. Pytlakowska, J. Gomuła „Zaczatowani”

„Czat to taki piękny zielony las, do którego każdy może wejść. Ten las to osoby, emocje, rozmowy i nasze wyobrażenia. Kiedy tam wejdziemy, można czasem zabłądzić jak Jaś25 i Małgosia34”.

„W internecie na czatach,wszyscy jesteśmy więźniami samych siebie. Aby stamtąd wyjść trzeba wyjść też ze swojej netowej osoby. To czasem bardzo trudne”.

Wnioski po książce są raczej smutne choć oczywiste: brak czasu dla siebie i poczucie przez to osamotnienia; pustka; nuda; rutyna; chęć oderwania się od rzeczywistości; poszukiwanie przyjemnych stanów psychicznych, stymulacji i wyobrażeń; potrzeba neutralizacji nieprzyjemnych stanów psychicznych, potrzeba miłości, kontaktu z drugim człowiekiem; potrzeba zrealizowania swoich fantazji erotycznych, często będących na granicy parafilii czy dewiacji. Czy jesteśmy w tym życiu aż tak samotni? Siostra znajomej w ten sposób zniszczyła spokój i szacunek całej swojej rodziny. Nigdy nie należy winić jednej strony. Zdarzało mi się rozmawiać z nieznajomymi w necie, zastanawiam się do jakiego stopnia człowiek musi być zdesperowany żeby przedłożyć ową wirtualną znajomość ponad to co mam najcenniejszego w domu.



„Świat jest teatrem, aktorami ludzie. Którzy kolejno wchodzą i znikają”. (Szekspir)

„Metaforyka teatralna dawno już przeniknęła z mowy potocznej do socjologii a najlepszym przykładem niech jest teoria ról społecznych. Metafora Szekspira stała się dziś centralną zasadą nauki o społeczeństwie. (...) Każdy zawsze i wszędzie, mniej lub bardziej świadomie, gra jakąś rolę. To właśnie w tych rolach znamy się nawzajem i znamy samych siebie” (Park). „Nigdy, nawet w szaleństwie, nie możemy uciec od obecności innych ludzi i przemożnej skłonności do kształtowania samych siebie odpowiednio do ich oczekiwań”.

„Maska jest unieruchomioną ekspresją i cudownym echem uczucia, niema, ostrożna i potężna jednocześnie. To, co żywe, musi w zetknięciu z powietrzem pokryć się naskórkiem. Nie jest wadą naskórka to, że nie jest sercem; a jednak niektórzy filozofowie mają za złe obrazom, że nie są rzeczami, i słowom, że nie są uczuciami. Słowa, obrazy i naskórki są nie mniej integralnymi częściami przyrody niż substancje, które pokrywają, narzucają się jednak zmysłom i łatwiej je obserwować. Substancja wszakże nie istnieje po to, aby być oglądana, twarz po to, aby można było nosić na niej maskę, namiętności zaś po to, aby możliwe stały się poezja i cnota. W przyrodzie nic nie istnieje po to, aby mogło istnieć coś innego; wszystko jest w jednakowym stopniu wciągnięte w krę istnienia...”. (G. Santayana, 1922r.)




stula 2006-01-28 18:33:48


29.01.2006r.


przerażające są takie informacje.
najgorsze jest to, że to miało być takie rodzinne i ciepłe popołudnie dla setek rodzin, które przybyły na te targi. wszystko zakończyło się TRAGEDIĄ.

stula 2006-01-29 09:30:35



01.02.2006r.



... pare minut po siedemnastej w ostatnim dniu żałoby narodowej zawyły syreny...
... problemy moje twoje nasze boje... a przecież każdy włos jak nasze lata policzony...




stula 2006-02-01 19:07:05


motto na luty 2006r.



Ucz się czekać. Albo zmienią się rzeczy, albo twoje serce.



stula 2006-02-05 12:57:27


Cukierek mój dawca słodyczy. Bananowo.



Zjadłam go, bo leżał taki biedny ostatni. Pewnie czuł się samotnie i niezręcznie bez pozostałej, półkilogramowej paczki braci trufli i michałków.

W dawnych numerach Zwierciadła (jedynego mądrego miesięcznika, który dla siebie znalazłam wśród kolorowych) ciekawe felietony pisała nijaka pani Sonia Raduńska. Pisała ciekawie, mądrze, ciepło, życiowo, teraz wiem, że ukazała się jej książka pt. Białe zeszyty. Koniecznie trzeba ją zamówić. Ale wracając do felietonów w jednym z nich Pani Sonia wyleczyła mnie z pewnych nieprzyjemnych odczuć. A mianowicie, nie wiem czy to apogeum, pewnie jeszcze nie ale... jest się na takim etapie kiedy to obroty życiowe są dość żywe i intensywne, kiedy to oprócz etatu na osiem godzin robi się jeszcze mase dodatkowych rzeczy od pracy dorywczej poprzez kolejne studia, projekty, wolontariaty i inne takie. Towarzystwo, z którym chodziło się kiedyś na imprezy, piwa, grille, urodziny itp. ograniczyło się do – jednej przyjaciółki (kawa raz na półtorej tygodnia) – dwóch sióstr (odwiedziny u jednej raz na dwa tygodnie, pizza z drugą raz na dwa tygodnie) – jednej dobrej znajomej (obiad i basen raz w miesiącu). Uwaga, można się pozbawić paru ważnych i dość istotnych spraw. A mianowicie – powoli zaczynasz mieć świadomość ciągłego biegu i galopu do tego stopnia, że nawet gdy chwilowo siadasz to myśli galopują dalej. Najgorsze jest jednak uczucie wiecznie marnowanego czasu. Wiecznie coś robisz, godziny odliczone, tu teraz tam to... a w między czasie i tak masz nieustanną świadomość, że tak na serio to nie robisz nic konkretnego, konstruktywnego czy też twórczego. Złapałam się na tym, że jeszcze dwa lata temu potrafiłam zaparzyć dzbanek kawy, otworzyć gazetę czy też książkę i spokojnie oddać się lekturze. W tej chwili nie potrafię skupić się na wątku! A czytając gazetę patrzę z boku na reakcję otoczenia czy aby ktoś nie zarzuci mi za chwilę, że nic nie robię. No i wreszcie czytam felieton Pani Raduńskiej o spokoju, ciszy, wyhamowaniu, zauważeniu śniegu i słońca, o potrzebie wyjścia z tego świata który na co dzień. O tym, że aby dobrze funkcjonować potrzebny jest jeden dzień w tygodniu na nic-nie-robienie czyli: można wtedy pospać do ósmej; można usmażyć jajecznicę, można obrać ziemniaki gapiąc się przez okno na gałęzie. Można. Trzeba. Bez poczucia wstydu, wyrzutów sumienia. Tylko trzeba do tego dorosnąć, dojrzeć i docenić.


Tortellini wyszło przepysznie a potem zabraliśmy się za malowanie kuchni na bananowo o!
(dziś poranek w słońcu i żółtej kuchni był ciepły i ... taki zwykły niezwykły)

książki na luty:
Cataldo Zuccaro „Teologia śmierci”
Tim Guenard „Silniejszy od nienawiści”
Magda Tygat „Rozstania”
Joseph LeDoux „Mózg emocjonalny”




stula 2006-02-05 12:59:09


06.02.06r.



poczułam ogromne zadowolenie i dumę, że do Rybnika - miasta, którego nie można się powstydzić, mam zaledwie 10 kilometrów. stąd nowe linki obok. przyjaciele z ZALEWU, fotografia Marcina G. z grupy FORMAT, Ogólnopolski Festiwal Piosenki Artystycznej, Festiwal Literatury, Kabareton, Dyskusyjny Klub Filmowy, Bushido, CRIS...

-----------------------------------------

...żeby tak człowiek mógł się uśmiechnąć do kogoś obcego i nie zostać uznanym za wariata to świat może nie byłby taki zły...







stula 2006-02-06 21:02:30


właściwie to co jest najważniejsze?



miesiąc temu oddała krew w centrum krwiodawstwa. dwa tygodnie później zadzwonili, że musi koniecznie się z nimi skontaktować. na miejscu powiedziano o dużym prawdopodobieństwie obecności nowotwora w organiźmie. powtórzyła wyniki. wynik był dzisiaj. wykluczono raka. a jej przez ten czas czekania przewartościowały się wartości. tyle na dziś w ten dziwny dzień.



stula 2006-02-08 18:41:42


sobie radzę z zimą a raczej nie radzę...



w ramach depresji zimowej takie mi się stare ciepłe czasy przypomniały

State of love and trust as I busted down the pretext
Sin still plays and preaches, but to have an empty court, uhhuh
And the signs are passin', grip the wheel, can't read it
Sacrifice receiving the smell that's on my hands...hands...yeah
And I listen for the voice inside my head
Nothin', I'll do this one myself
Lay her down as priest does, should the Lord be a countin'
Will be in my honor, make it pain, painfully quick, uh huh
Promises are whispered in the age of darkness
Want to be enlightened like I want to be told the end, end,yeah...
And the barrel shakes, and, a-directly at my head
Oh, help me, help me from myself
And I listen, from both sides of a friend
Nothin', I'll do this one myself
Uh huh, huh, oh...
Myself...myself...
Yeah, yeah...
Hey, na, na, na, na, hey, that's something
Wanna back, back it away, yeah, huh, uh
And I listen, oh, for the voice inside my head.
Nothin', I'll do this one myself
Oh, ah, and the barrel waits, trigger shakes, aimed right at myhead
Won't you help me, help me from myself
Hmm...State of love and trust, and a...
State of love and trust, and a...
State of love and...yeah...


{border="3"}


{border="3"}

stula 2006-02-11 21:16:36


15.02.2006r.



nie odpowiadaj głupcowi według jego głupoty, abyś nie upodobnił się do niego.

w zasadzie najgorsze zimowe załamanie powoli mija. powoli.


stula 2006-02-15 21:12:43


17.02.2006r.



umówmy się, że za jakiś czas popiszę o felietonie miłości socjologii bordowych paznokciach 24 żonkilach smutku zimowym i ciepłym łóżku pracy muzyce hiszpańskim szkole itd


stula 2006-02-17 14:37:52


22.02.2006r.



sigur rós
hún jörð

móðir vor sem ert á jörðu
heilagt veri nafn þitt
komi ríki þitt
og veri vilji þinn framkvæmdur í oss
eins og hann er í þér
eins og þú sendir hvern dag þína engla
sendu þá einnig til oss
fyrirgefið oss vorar syndir
eins og vér bætum fyrir allar syndir gagnvart þér
og leið oss eigi til sjúkleika
heldur fær oss frá öllu illu
því þín er jörðin
líkaminn
og heilsan
amen






stula 2006-02-22 13:35:21


22.02.2006r.



Boże, spraw, żebym nie tylko patrzyła, ale i widziała. żebym słyszała, a nie tylko słuchała. żebym była uczciwa w tym moim pisaniu.

jeszcze przed śmiercią dała mi GO na pamiątkę. potem ja głupia dałam GO na jakiś czas żeby dzielnie Ją strzegł w trakcie choroby i operacji i całego tego czasu wychodzenia z. no i Ona GO tak zwyczajnie ZGUBIŁA. koniec historii. smutno i przykro bo to była jedyna materialna pamiątka po zmarłej babci.

dzieje się dużo i właściwie nic się nie dzieje. pracuje sporo ale efekty są ledwo namacalne. budzik 6:15 – galop - sen 23:00. rutyna, że aż boli. ale...zdarzają się miłe chwile. poważnie zdarzają. telefon o nagrodzie w wygranym konkursie za najlepszy felieton w tyskiej ps. połowę kwoty idzie do skarpety na gorsze czasy, połowa do worka w ramach oszczędności na. uśmiechy malców w akcjach feriowych. nagły wysyp żonkili w kuchni. odstersowanie się oprócz neospasminy podstawą jest basen, solarium, masaż, spacer po lesie. wracam z pracy nr 1, z pracy nr 2, z basenu, od przyjaciółki ... w głowie mi świta: halo halo absurdy nas zjadają, niedorzeczności! mimo to mam wrażenie, że spokojniej w tym tygodniu odpowiadam; stoicki spokój przybrałam jako formę wyrażania siebie, jako formę współpracy z kimkolwiek. w słuchawkach Alanis śpiewa, że będzie dobrze to staram sie jej mocno wierzyć. i tyle. naciągam ową czapkę bardziej na twarz, zakładam grube skarpety i walczę mimo wszystko z głową wyprostowaną.

odnośnie sceny politycznej wiem tyle, że robi sie coraz smutniej. uczono mnie kiedyś, że sprawowanie władzy demokratycznej przybiera dwie formy. albo polega ona na wspólnym szukaniu dobrego wyjścia z sytuacji i wspólnie podejmowanych decyzjach. albo polega ona na znajdywaniu sobie wroga i robieniu wszystkiego byleby mu zaszkodzić, byleby dopiec i zdeptać. obawiam się, że w obecnej sytuacji mamy na nasze nieszczęście tę drugą wersję.

jak słucham młodego, że wstaje o 7:00 i jak wraca do domu o 17:00 to jest tak zmęczony, że idzie spać - to w zasadzie nie wiem czy się śmiać z niego, że taki sierota czy opieprzyć go, że takich rzeczy nie mówi się głośno bo to wstyd. wstyd w porównaniu z tym jak zapieprzają inni i nie narzekają!

mój zapracowany i zmęczony JK dziś na dyżurze więc idę do łóżka z Sonią Raduńską i jej Białymi zeszytami. może mi się przyśni Twoja twarz i ciepłe ręce? Kocham Cię!!!



...pewne islandzkie podanie mówi o ukrytym ludzie, który żyje pośród kamieni i lawy poszarpanych gór...
...pochodzący od starożytnego "ducha-stróża" ukryty lud występuje w wielu formach...
...malutkie balómalfal żyją w kielichach kwiatów...
...natomiast buaalfar zamieszkują farmy...
...w takim właśnie, tajemniczym, ukrytym świecie zrodziła się muzyka Sigur Rós...

hafssól
bakvið skýjaból vaknar sól úr dvala
svalar sér við kalda dropa regnsins
leikur sér við heita loga eldsins
býr til regnboga

nadmorskie słońce
zza statku chmur, słońce budzi się z letargu
odświeża się maleńkimi kroplami tęczy
bryka z gorącymi płomieniami ognia
tworzy tęcze



echhh... powiedz mi mój kochany, że kiedyś położymy się na plaży gdzieś na innym kontynencie i namalujemy tęczę palcem na niebie a ciepłe promienie słońca zagrają nam do taktu ... byle do przyszłej wiosny! razem damy radę


{border="3"}




stula 2006-02-22 21:10:11



...


Pearl Jam

zaklinam się, że jeśli tylko jesienią będzie europejska trasa będę na koncercie!


stula 2006-02-26 12:54:13


"Blowin in the Wind" Bob Dylan



Przez ile dróg musi przejść każdy z nas,
by mógł człowiekiem się stać.
Przez ile mórz lecieć ma biały ptak,
nim w końcu upadnie na piach...

Odpowie ci wiatr,
wiejący przez świat,
odpowie ci, bracie, tylko wiatr -

Przez ile lat ludzie giąć będą kark,
nie wiedząc, że niebo jest tuż.
Jak blisko śmierć musi przejść obok nas,
by człowiek zrozumiał swój los.

Odpowie ci wiatr;
wiejący przez świat...


Odpowie, jeśli będziesz miał uszy do słuchania.


stula 2006-02-26 14:28:57


26.02.2006r.



dawno temu przekreśliłam ją bo wydawało mi się głupawo, że to co usłyszałam od naszej dziwnej wspólnej znajomej jest całkowitą i jedyną prawdą. nauczyłam się jednego, żeby słów kogoś kto przedstawia ci fakty a jest pod wpływem emocji a co gorsza rozżalenia czy też zazdrości - nie brać tak całkiem na serio; nie osądzać. czas leczy nie tylko rany.

odwiedziłam ostatnio moich znajomych. zazdroszczę im ale nie tego, że:
-ona ma dobrze płatną pracę do której jeździ własnym samochodem z radością i uśmiechem na twarzy;
-on ma dobrą pracę i spełnił w środę największe marzenie – kupił sobie harleya;
-chcieli lecieć na Kanary a byli na Majorce;
-mają cudownie i gustownie urządzone mieszkanie;
-żyją sobie w doskonałych relacjach z jej rodzicami w ich domu;

oddałam ponownie krew, czekam na wyniki. wykonałam sporo telefonów w tej sprawie i ... sama to ja w tym nie jestem. stres nasz pierwszy zabójca. nie bardzo wiem jak to ogarnąć. co tak na prawdę sprawia, że w ciągu dnia chodzę zaspana a jak już się położę to nie mogę zasnąć. że ból w odcinku szyjnym jest nie do zniesienia. że miewam notoryczne zawroty głowy, wieczny katar i strach o. poznałam niesamowitą immunolożkę. zobaczymy. póki co odwieczne hasło: nic bez powodu zamieniam na: nie wolno mi się denerwować. i wcale nie jest mi wstyd z tego powodu.

zaplanowałam spokojny weekend. taki bez telefonów, myślenia o pracy i fabryce, o uczelni i problemach na które nie mam do końca wpływu. wyrzuciłam z głowy wszystkich, którzy sprawiają, że opadają mi ręce. wszystkich przez których płaczę. taki dziwnie przyjemny stan jakbym stała obok siebie. spokój i opanowanie, zero prowokacji i zagrywania tak żeby było dobrze. mam w nosie wszystkie sprawy z galopu tygodniowego. w tle sączy się delikatna muzyka, piszę papierowy list na Ukrainę, jestem sobą. postawiłam mur obronny i nie popuszczę. czytam gazety, książki, blogi, obrabiam zdjęcia, gadam na gg z Ćmą, układam muzykę w odpowiednie pliki, jem roladę z bitą śmietaną... bo pani nie wolno się denerwować...

„Wokół nas nie ma nic prócz ciemności, ale jeśli ciemność istnieje, a zrodzona jest z lasu, ciemność musi być dobra” (z modlitwy afrykańskiej)

„Zapomnij, że jesteś gdy mówisz, że kochasz” (ks. J.T.)

„Jeśli się przewrócisz, zadbaj o to, by nie wstać z pustymi rękami” (przysłowie japońskie)


stula 2006-02-26 20:12:25


tak sobie idę


słońce świeci w uszach Alanis i wertuję ... muszę się pochwalić moimi znajomymi z kręgu najbliższych. są wspaniali! mam genialnych znajomych aż mi się podskoczyło nad kałużą mrozu z radości. nie będę ich tu wymianiać nie. ale dzięki Ci Panie, że są!

dobra idę jeszcze popracować a potem na basen.
pa. dobrego tygodnia.



stula 2006-02-27 14:54:38



marzec 2006r. środa popielcowa.



zakładam skarpety i kapcie z Zakopca, parze herbatę z cytryną i grzeje się w kuchni po całodniowej bieganinie. marzec, początek miesiąca, znowu te same zachowania od początku, rutynowo i tak samo. z pewną jednak dozą śmiałości i wychodzenia naprzeciw wszystkiemu. z nadzieją, że jest i będzie dobrze. droga: łóżko-łazienka-kuchnia-do fabryki weselej pokonywana. nabrałam kolorów, brązowego zwłaszcza; zeszczuplałam po zimowo wreszcie i patrzy mi się znaczeni lżej i cieplej. pokonuje kilometry pieszo, celowo rezygnuje z komunikacji miejskiej. śmiało i radośnie, dosłownie i w przenośni idę, właściwie spieszę się do przodu. powiało optymizmem! kupiłam nowe soczewki i świat bardziej wyrazisty. powoli spływają zaległe wynagrodzenia. mniej piszę więcej czytam. w duchu mam już przedwiośnie. najbardziej lubię jak Nadka przystawia swój nosek do mojego, patrzy tymi swoimi dużymi brązowymi oczkami i mówi mi, sobie tylko znanym językiem, coś arcyważnego! (nie wiem może to takie nasze pierwsze nieśmiałe sekrety?) w jednej sekundzie wilgotnieją mi oczy i wiem, że nikt ani nic nie jest w stanie mnie bardziej wzruszyć.

postanowienie

postanawiam pracować nad tym
żeby się pozbyć
byka retoryki
wazeliny stylizacji
galanteryjnych pauz
wypucowanej składni
lirycznego śmietnika
żeby zimą przyklęknąć
i przynieść Ci niewykwalifikowaną ręką
baranka śniegu


kx J.T.

"... chciej zmazać mnóstwo przewinienia mego..."


stula 2006-03-01 22:03:43


?


tylko właściwie nie wiem dlaczego teraz kiedy to nabrałam na nowo radości i optymizmu? siedzę wpatrzona w monitor, wpisuje dane potrzebne do zestawień statystycznych, mniej więcej siódma godzina pracy, nagle potworny szum w uszach, ciemność przed oczami, próbuje wstać z krzesła, przewracam się. jak otwieram oczy i nie wiem ile czasu minęło widzę trzy wystraszone głowy nade mną, otwarte okno, szklanka wody. normalnie zwyczajnie zemdlałam. jeśli ktoś tego nie przeżył to nie wie jakie to potwornie głupie, dziwne i wstydliwe uczucie.


stula 2006-03-03 17:45:58


06.03.2006r.



po-krakowskie wnioski z ostatnich dni przedziwne a że życzę wam i sobie najlepszego stąd lepiej niech będzie wierszyk

Jeśli miłość

najpierw nie chcieli uwierzyć
więc mówili do siebie
że ich miłość za wielka
nieobjęta jak liście
za wysokie za bliskie
potem że to nieprawda
przecież tak jest ze wszystkim

lecz Ty co znasz ptaki po kolei
i buki złote
wiesz że jeśli miłość to tak jak wieczność
bez przed i potem


kx J.T.



stula 2006-03-06 20:27:03


07.03.2006r.



There are nine milion
bicycles in Beijing.
That`s a fact,
It`s a thing we can`t deny,
Like the fact that
I will love you `til I die.


właśnie czytam jak to obecnie ponoć Iran posiada broń masowego rażenia i Amerykanie teraz tam będą czynić „pustki” w sensie muszą temu „zaradzić”. cóż, trzeba przyznać, że to nawet lepiej, że nie mamy nic cennego (np. złóż ropy naftowej) bo nas by też pewnie oczyścili. doprawdy dziwnie pazerne te amerykańce.

cieszę się natomiast z nagrodzonych oscarowo filmów bo oba świetne, mam na myśli „Wiernego ogrodnika” jak i „Miasto gniewu”.

nabyłam dwie przyjemne płyty (Katie Melua „Piece by piece”, James Blunt „Back to bedlam”) i słucham pracując; w nocy popełniłam jeden rozdział pracy i mam lekkie szumy w głowie a może to wiatr? kto wie? może wiosna?

rozmarzyłam się (tak czy siak chodzę zadowolona i mam poczucie ogólnej życiowej radochy)


{border="3"}

wycinanki białoruskie


stula 2006-03-07 12:57:57


...


Bo chodzi o to by od siebie
nie upaść za daleko
Jak te dwa łyse kamienie nad rzeką
Chodzi o to
By pierwsze chciało słuchać
Co mu to drugie
powiedzieć chce do ucha:
Że po mej głowie ?
czasem się ich boje -
Chodzą słowa nie do powiedzenia...
Nie-do-powiedzenia

Dzień dobry
Kocham cię
Już posmarowałem tobą chleb
Dzień dobry
Kocham cię
Nie chce cię z oczu stracić więc
Jeszcze więcej dzień dobry
Kocham cię
Podzielimy dziś ten ogień na dwoje
Dzień dobry
Kocham cię
To zapyziałe miasto niech o tym wie




stula 2006-03-10 22:31:28


późny piątek w zasadzie już sobota (11.03.2006r.)




Sypie śnieg, wali płatami białego puchu. W zasadzie to nawet mnie to nie wzrusza. Opalam się 15 minut i wychodzę jak nowo narodzona. Wrzeszczy i wydziera się, stroi miny, można by ją zabić. Myślę sobie, kobieto (!) jak pomyślę o spokoju i ciszy domowej, o ciepłych ramionach JK. O tym, że w środku mam spokój i ciepło – to mnie wogóle nie wzrusza, nie poddam się za żadne skarby świata.

Śni mi się nad ranem mama2 i budzę się z dziwnym przeczuciem, że muszę usłyszeć jej głos. Dziwne uczucie. Zupełnie przypadkowo i niespodziewanie muszę wykonać telefon. W rozmowie czuję dokładnie to samo uczucie co nad ranem. Lubię ludzi z charyzmą w głosie, w uśmiechu, w zachowaniu.

Lubię utwierdzać się w tym co myślę o tym wszystkim. Lubię słyszeć to od kogoś najważniejszego, mądrego i kochanego. Lubię wiedzieć, że tory te same i kierunek też. Chodzi o to żeby nie popaść w marazm, żeby mieć ogólną samodyscyplinę. Żeby nas nie zabijały drobiazgi i pozorna monotonia i rutyna. Chodzi o to żeby czerpać radość całymi garściami tam gdzie się da, tam gdzie się nie da – czerpać z zapasów własnych.

Bo życie to taki teatr dziwny, gdzie tragedia miesza się z farsą, scenariusz piszą sami aktorzy, suflerem jest sumienie i nigdy nie wiadomo, kiedy otworzy się zapadnia. A przecież tych rzeczy najwspanialszych: serca, które nas kocha i słońca, które nam świeci mieć na własność nie możemy. A jak się jest pokornym, to nic nas nie zmieni ani pochwała ani dezaprobata. I powiem szczerze, z życia najlepiej odchodzić jak z przyjęcia: ani spragniony ani pijany.

update sb. 17:00
w zasadzie dawno nie było mi tak smutno.


stula 2006-03-10 23:01:25


niedzielny poranek odpoczynku



{border="3"}


Powód, dla którego popieram miłość, może się wydać dziwny: prawdziwa religia zaczyna się tam, gdzie znika miłość i odkrywasz, że jesteś tak samotny, jakim byłeś zawsze i zawsze będziesz. Możesz oszukiwać swoją samotność przyjaźnią, miłością, pieniędzmi, władzą. Gdy ciągle masz nadzieję, że miłość jest wieczna – nie dojrzałeś jeszcze do religii. Tylko porażka miłości może pokazać ci, że “inni to piekło”. Tylko porażka miłości może skierować cię do wewnątrz. Przez fiasko miłości rozumiem punkt, gdzie pragniesz połączyć się z kimś innym i nagle odkrywasz uniwersalne prawo: ciała mogą się połączyć, istnienia – nie. Wtedy możesz stać się zgorzkniały i wrogi wobec miłości, ale będzie to pseudoreligia. Powinieneś być bezgranicznie radosny, że odkryłeś podstawowe prawo, że inni to niebo, a nie piekło. Nagle jesteś wdzięczny innym ludziom za to, że umożliwili ci zrozumienie faktu, iż niemożliwe jest połączenie się z innymi istnieniami i dali ci szansę zwrócenia się do wewnątrz. (Osho)

{border="3"}



stula 2006-03-12 10:30:56


trzynasty


nie jestem przesądna. nigdy nie byłam. ale trzy przykre sprawy między 7:00 a 11:00 to za dużo jak na cztery godziny rozpoczynającego się wspaniałego dnia!

stula 2006-03-13 17:07:22


13.03.2006r. urodziny JK





stula 2006-03-13 17:08:42


17marzec2006r



humor mi dopisuje przedni choć w środku cała się trzęsę ze strachu. zastanawiam się co by było gdyby. ho ho ho!

książki na teraz:
Ryszard Kapuściński "Autoportret reportera"
ks.Jan Twardowski "ABC księdzia T. Kazania najkrótsze"
Barbara Rozwadowska "Public relations"

filmy na teraz:
"Bliscy nieznajomi"
"Uciec przed śmiercią"
"Pornografia"

UPDATE:
Baron w porannej sobotniej Trójce zaserwował taką muzykę, że skacze mi każdy mięsień do tej pory, że serce mi się śmieje, że żyć i tańczyć mi się chce... że ubieram zaraz grubą peruwiańską bluzę JK i wybieram się na długalachny spacer!

UPDATE (23:13 SOBOTA):
"Uciec przed śmercią" od początku do końca z zagryzionymi wargami i chusteczkami przy nosie; nie interesuje mnie w tym momencie czy ten film był antyserbski czy chorwacki; czy popierał tamtych czy tych; kto miał rację w tej wojnie a kto nie - nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałam takie sceny? BHD był przy tym obrazie opowiastką. najistotniejsze w tym filmie to WOJNA w najgorszym tego słowa znaczeniu! brakuje słów żeby to opisać; film mocny i wstrząsający. no i ta historia żony poszukującej męża, który zginął jako reporter w Vukowarze!


stula 2006-03-17 15:22:54



19.03.2006r.



nie jestem zmęczona raczej wystraszona; więc dbam o siebie sobotnio; jem śniadanie w sensie kawa, pieczywo, serek, takie tam. spaceruje, wyobrażam sobie jakby to było gdyby. nie kręci mi się tym razem w głowie; mam tylko niezbyt przyjemne uczucie pustki w brzuchu. spokojnie robię zakupy, sprzątam, odpisuje na mail`e, czytam książkę i zaległe gazety. zero stresu. wzruszam się na filmie zajadając powidła z wiśni. myślę, że tak na serio to nic nie wiem na temat tamtej wojny, konfliktów i całej historii. ślęczę w necie szukając wszelkich informacji na temat vukowaru i rejonów. nie śpię dobrze. rano jk wraca z dyżuru nocnego, wślizguje się pod kołdrę. jest bezpiecznie i ciepło. doceniam to uczucie bardziej niż kiedykolwiek. to nie jest słodka opowieść znudzonej życiem, to jest uchwycenie momentów, które działają na mnie jak doskonały balsam na przesuszoną skórę. tyle jak na niedzielę z południowego rana.


stula 2006-03-19 13:30:06


21.03.2006r.



z uwagi na szlachetność fabrycznej królowej-matki mam urozmaicone tygodnie dwu-dniowymi starymi (zaznaczam) urlopami. nie powiem żeby było mi źle. z uwagi na to, że wciąż czekam , powiedzmy odrobinę się uspokoiłam, to mam czas na poukładanie ogólne. od sprzątania poprzez zaległe wizyty towarzyskie, pisanie, spanie, rozmowy z jk, odpoczynek, nadrobienie zapomnianych spraw itd. sami wiecie. takie tam ogólne przesilenie wiosenno-zimowe nieźle mnie dopadło więc trzeba dzielnie się nie poddawać i nie zapominać o sobie.

w ciągu ostatniego tygodnia przekonałam się, że mogę własną głowę za Niego oddać . że kocham Go ponad wszystko i w zasadzie mogłabym tak w co najmniej stu zdaniach pisać o tym bo jestem dumna, szczęśliwa i spokojna.


update (wieczór)

a) w życiu bym nie przypuszczała, że sobie zaparzymy kawę, usiądziemy we dwie i pogadamy nie o koleżankach, nie o duperelach, nie o nowinkach kosmetycznych czy też kulinarnych; myśmy zwyczajnie przez 3 godziny rozmawiały o sobie i swoich własnych szczęściach! lubię ją, taką dorosłą, spokojną, poukładaną, mądrą kobietę.

b) w Trójce nowy singiel Pearl Jam`u!!!



stula 2006-03-21 16:03:33


22.03.2006r. kolejny dzień odpoczynku...



wstałam rano zbyt wcześnie jak na urlopowy poranek ale... zjadłam całe jajko gotowane; właśnie odbija mi się okrutnie i znowu mi niedobrze ale... załączyłam całą chyba dyskografię Jethro Tull jaką mamy w domu i ...czytam, że przekonanie, iż pracownicy firm wzajemnie się zwalczają, zgodnie z Darwinowską zasadą, że przetrwa najsilniejszy, jest mitem. analogie ze zwierzętami zawsze należały w świecie biznesu do ulubionych figur retorycznych, ale życie zwierząt i ludzi wygląda zupełnie inaczej. podobno aż 70 % pracowników zgodziłoby się zrezygnować z podwyżki w zamian za funkcję, której nazwa brzmiałaby bardziej dumnie! (zastanawiam się, dojna prezes bez podwyżki???). wiecie jaki jest odsetek kobiet pracujących w Polsce: 48, dla porównania w Islandii 78 a w USA 60, na Węgrzech 47, w Mozambiku aż 87 (nie jest to bynajmniej spowodowane wyzwoleniem kobiet, nie biegają one do biur napić się kawy przecież).


stula 2006-03-22 12:23:46


27-30.03.2006r.



wiosna przyszła! czuję ją całą sobą! jest genialnie!
jestem po Pradze genialnie szczęśliwa! (notatka szczegółowa wkrótce) płyty na dwa najbliższe dni:
- Manu Katche Tomasz Stańko Jan Garbarek Marcin Wasilewski Slawomir Kurkiewicz NEIGHBOURHOOD - Mara Peszek MIASTO MANIA - Diana Krall THE LOOK OF LOVE - Oxy.Gen TOXYGEN - Jan Garbarek WISIBLE WORLD - (i ciastko na deser) dvd Pearl Jam Touring Band 2000 ech...

tak w zasadzie dopiero teraz dotarło do mnie, że może ja potrzebowałam tych paru dni odpoczynku; może brakowało mi świeżego powietrza, oderwania od wszystkiego; uśmiania się do łez; beztroskiego wyjazdu; stresu związanego z obcym ale cudnym miejscem; przez ten weekend śmiałam się więcej niż w całym tym kwartale!

update. 29.03.2006r.
w takich momentach rozpływam się w milion kawałków daleko stąd gdzie jest niebiańsko!


update. 30.03.2006r.
znowu mam urlop fabryczny. wczoraj deszcz dziś słońce z rana, piorę, myje okno, byle zdążyć do 14tej potem ta przjemniejsza część pracy zawodowej. mam nagraną kolejną pracę mgr i chyba pojade sobie kupić buty w góry; płyty na dziś to Lifehouse "stanley climfall" i "no name face" oraz dvd Sinead O`Connor "live". poza tym wczoraj zobaczyliśmy z jk (na umówionej zresztą randce) "Monachium" i stwierdzam, że film całkowicie wart zobaczenia chociażby ze względu na mojego ulubionego Erica Bana, chociażby na kunszt Spielberga no i tematyka poważna. jasne, że w nocy śniła mi się wojna; zresztą od dwóch tygodni nie wychodzę z domu bez muzyki H.Zimmermana z BHD.
poza tym jest bym to ujęła - rozkosznie i spokojnie.

update wieczór
salon kosmetyczny - "Pomarańczowy salonik"
kwiaciarnia - "Zielona rabatka"
zakład szklarski - "Lufcik"
TO ROZUMIEM POLSKIE PIĘKNE NAZWY

musze musze się pochwalić; pierwszy raz w życiu przed chwilą popełniłam zupę krem pieczarkową! na serio mi smakuje! jestem pełna podziwu. a, i kupiłam te buty. w Trójce Urszula Dudziak i jej radość życia; takich ludzi na wiosnę nam potrzeba






stula 2006-03-27 20:04:30



01.04.2006r.



...i kwartał za nami. hmmm dobra passa trwa nadal.
płyty na dziś Lauryn Hill Unplugged oraz Cesaria Evora Anthology .
radosny poranek z urodzinową dziś Trójką oraz serialem Myśliwiecka 357 (są genialni!!!)
przyprawiając szpinak słucham koncertu Lauryn i jednocześnie pakuje plecak w góry.
tia.

wszystko mi się śmieje, wszystko.


update 03.04.06r.

wróciliśmy o północy ze Śnieżnika i okolic. było chyba inaczej jakoś, może przez I rocznicę, może przez słońce, niebieskie niebo i śnieg, może przez gwieździste nocne niebo i przez to, że wyjątkowo czułam, że jesteśmy tak blisko. po całym szarym dzisiejszym dniu pracy na nowo zapaliła mi się lampka radości jak zobaczyłam podwójną ogromną tęczę na niebie!

(a coś jednak wisi w powietrzu)


stula 2006-04-01 13:30:07


weekend I (25-26.03.06) weekend II (1-2.04.06)



w przygotowaniu

w międzyczasie słucham:

Massive Attack Protection
Annie Lennox Bare oraz Medusa
Sinead O`Connor So far..
Nigel Kennedy Experience

teraz słuchamy (09.04.06r.):

Stone Temple Pilots Greatest Hits ; Core
Radek Janusz Królowa nocy
Soyka Acoustic
Pearl Jam Spodek 15-16.06.2006r.





stula 2006-04-03 22:04:17


...



25-26.03.2006r. Praha.


01-02.04.2006r. Śnieżnik i okolice.

Spontaniczne i szybkie wyjazdy są najlepsze! Kolejny radosny weekend rozpoczął się dość późno ale większej radochy nie ma od szybkiego pakowania się, szukania noclegu oraz wraz ze słońcem szukania nowych wrażeń! 6:45 budzimy się, praca, sobotnia gonitwa, po czym szpinak i podróż by o 18:45 przy zachodzie słońca podziwiać Jezioro Otmuchowskie. Nie wiem co jest w tym człowieku z którym podziwiam wodę jeziora, a raczej wiem dokładnie, że za te wszystkie wspólne miejsca nie jestem w stanie podziękować tutaj słowami. Jedziemy dalej w stronę Złotego Stoku, m.in. przez Orłowiec (bądź co bądź mamy z nim wiele wspólnego). Dojeżdżamy do Stronia Śląskiego gdzie przy kominku wspominamy trzy ostatnie wspólne lata, czasy licealne i studia. Ta, dwoje staruchów wspomina... Jest wyjątkowo, szczegółów nie opiszę, datę będę pamiętać długo. Rano śniadanie z kawą z gruntem i jedziemy w stronę Kletna. Zwiedzamy podziemną trasę turystyczną w starej kopalni uranu - w kaskach i wilgoci z przemiłym panem, który opowiada o sztolniach, minerałach; najważniejsze, że jest to całkowicie bezpieczne miejsce pod względem promieniowania radioaktywnego. Następnie podziwiamy bogatą kolekcję w Geologicznym Muzeum Ziemi: kamienie, minerały, skamieniałości, ślady łap dinozaurów, skamieniałe gniazdo jaj dinozaura sprzed 80 milionów lat jako jedyny okaz w Polsce. Miły pan chwali się rodzinną pasją zdobywania minerałów, przywożenia ich ze wszystkich możliwych zakątków świata. Na stoku góry Stroma (wys. 800m npm) znajduje się Jaskinia Niedźwiedzia – najdłuższa z jaskiń sudeckich. Łączna długość korytarzy to 2700 m. Największe bogactwo form naciekowych można oglądać w Sali Pałacowej i Korytarzu Stalaktytowym oraz korytarzu Mis Martwicowych. Obok licznych i różnorodnych form stalaktytów i stalagmitów występują tu oczywiście moje ulubione kolumny stalagnatów jak również heliktyty, draperie, kaskady naciekowe, wśród nich największa sięga około 8 m wysokości – tzw. Wielka Kaskada. Przy wyjściu przewodnik oznajmia, że jeśli wychodzi z jaskini dziewica podobno słychać ryk niedźwiedzi – tym razem nie zaryczał niestety. Zasuwamy wreszcie szlakiem na szczyt Śnieżnika po drodze pijąc herbatę w Schronisku pod Śnieżnikiem; same szczytowanie w śniegu (bo w sumie przy takiej nazwie jakby mogło być inaczej?), przy niebieskim niebie i jasnym słońcu! Pięknie. Dochodzimy do słonia na szlaku granicznym i czeka nas niezła jazda śnieżna na sam dół; w śniegu śniegu śniegu ... do samego auta. Miejscami jest ciężko ale właśnie o to przecież chodzi! Przyznaje się, tak mi zmarzły dłonie, że nie byłam w stanie ubrać sama ochraniaczy – od czego ma się swoich rycerzy! Wsiadamy do auta z dokładnością co do minuty o 21:37 wchodzimy do kościoła w Otmuchowie gdzie na moment bicia dzwonów w całym kraju zamykamy oczy i wspominamy Tego Który Góry przecież ukochał sobie w szczególności! Palimy świeczkę pod krzyżem i szczęśliwie, po drodze podziwiając gwieździste niebo dojeżdżamy do domu. Dom – takie słowo, które jest w sercu przecież. Budząc się rano w Stroniu musiałam ciężko się zastanowić gdzie jestem, ale JK był obok i jeśli jest On, to nie jest to aż tak ważne gdzie się obudzę!


stula 2006-04-07 21:21:52


local hero M. Knopfler; 11.04.2006r.



co można zrobić w ramach opanowania się, wyciszenia, uspokojenia? można na przykład zapalić papierosa na balkonie, można wyprasować pranie, można zaparzyć ziołowej herbaty, można poukładać książki, można napisać notkę na blogu, można popatrzeć w zdjęcia dobrych twarzy, można posłuchać pozytywnej muzyki, można przeczytać rozdział o urzędzie spraw specjalnych, można...

tak tylko pisze.


------------------------------------------

dziś o wiele lepiej. dziś wywalczona sprawa maksymalnie jak się dało. aż jestem wciśnięta do ściany, że właśnie tak to zostało załatwione. to wszystko zostanie słodką tajemnicą. ihhhaaa. kupuje w cepelii kolorowe PiSanki (dobra dobra jajka), sieję kolejną rzeżuchę, zajączek dla Nadki kica już po domu, pachnie pranie, prasuję żółty prochowiec w którym mam zmiar pójść poświęcić pokarm w koszyku, piszę mail`a do kuzynki E. i mam zamiar w takim stanie przetrwać do końca tygodnia. Wam tego też życzę!

-----------------------------------------
no ale co; ładne?

{border="3"}


stula 2006-04-11 20:48:45


14.04.2006r.



przyznam się, tylko nikomu nie mówcie: jeszcze tylko skoczę z Karlą do sauny i potem już tylko Wielki Piątek Wielka Sobota i Rezurekcja... odpoczynek świętowanie i radość!

życzę Wam spokoju duszy i autentycznej radości w te Święta!

------------------------------------------
update:
znaczy my zaraz w Morawski Kras uciekamy


stula 2006-04-14 16:30:22


18.04.2006r.



Święta były kraśne i jaskiniowe. szczegóły wkrótce jak wyrobię się z terminami - najszybciej w niedzielę. jedno tylko pytanie: kto z Was jadł jedzonko święcone z koszyka pod namiotem na polanie z ukochanym???

póki co myślonotki:


tylko czas i ja
siedzimy w małym pokoju
w swoim kącie każdy sam
każdy
w pokątnym nastroju


-----------------------------------

dotknij mnie Panie
swym palcem najmniejszym
nadziei zasiej kruszynę
pozwól mi stać się
choć trochę weselszym
weselszym
choć odrobinę



stula 2006-04-18 19:26:58


19.04.2006r.



z rana milion telefonów i spraw do załatwienia na już! dzielnie wykreślam z 'listy spraw' po kolei wszystko ... płynie czas. nagle chlas. jedno info zwala mnie z nóg, przestaje myśleć o wszystkim, jestem jak słup soli zagapiony na łysą ścianę, zastanwiam się nagle - co jest w tym momencie najważniejsze w życiu??? co??? jak mi dowalają ze wszystkich stron obcy ludzi, przepisy i inne złości to co jest najważniejsze żeby mieć jakąś opokę, azyl, pewnik, spokój! nie rozumiem takiego gniewu i co musi siedzieć w człowieku wówczas! jestem z natury cholerykiem ale nie przeszło by to u mnie, bo ... choćby nie wiem co to przyjdę, posprzątam, wytrę, pozamiatam i nie odezwę się ani słowem!

dziś pierwszy dzień w nowym budynku i nowych biurach fabryki. czuję się dziko zwłaszcza, że to budynek w którym chodziłam do przedszkola, z którego okien widzę okna mieszkania moich rodziców, do którego jeszcze nie nabrałam przekonania (w sensie, że takie ładne biura mogą być!).




stula 2006-04-19 16:29:10


20.04.2006r.



w poczekalni u pani doktor ćwiczę:

Jak je dnes venku?
Jake je pocasi?
Je krasne teplo.
Dnes mame hezky den.
Je nadherne.


(ano, pocieszam się)




stula 2006-04-20 18:02:39


21.04.2006r.



pogodna przepiękna. powiesiłam pachnące pranie na balkonie, słońce pada wprost na nie. jestem pomiędzy pobraniem krwi, ekg i innymi. takie tam, chyba bardziej na wyrost niż... mniejsza o to. spokojnie wyrobię się z terminami. weekend będzie bardzo pracowity. dziś gliwice i wogóle miłe spotkania. po takim poranku czego można jeszcze oczekiwać? kupiłam wczoraj małe 'conieco' w sensie spodnie, bluzkę i dwie chustki na szyję za jedyne 35 zeta i jestem próżnie zadowolona! czasem cuda sie zdarzają.

czytam o optymiźmie i radości. wydaje mi się, że optymistyczne nastawienie ma sens tylko wtedy, gdy wypływa z trzeźwej analizy sytuacji. naiwny i udawany optymizm może źle się skończyć. prawidłowa ocena rzeczywistości jest elementem niezbędnym by móc szczerze i otwarcie cieszyć się tym co mamy.

a pokusa wiatru wiosennego kwietniowego unosi nas hohoho...

Daj się nieść
Jak pajęczyna wichrom południowym
I jak pył,
Co nie wie, jak się wzbije i gdzie padnie.
Przymknij oczy -
Niech spod powiek patrzą w dal ruchomą -
Mądrość znajdziesz
Nie w początku drogi - lecz na końcu.

Dalej w świat -
Tutaj więcej nic nie czeka.
Nie trwóż się,
Że cię ograbią i omamią -
Jeśliś jest
Myśliwym życia - na co reszta?
Niech ci wezmą
Wszystko - wtedy wszystko będzie twoim.

Złodziej w trzosie
Prawdę, zbiegłszy, ci zostawi,
Zdrajca nożem
Pierś otworzy zbyt ścieśnioną -
Tobie nikt
Wyrządzić krzywdy nie jest w stanie,
Każdy ból
Nowym niebem cę obdarzy.

Wszelka droga,
Którą pójdziesz nieulękle,
Wiedzie w jasność,
W źródło wiedzy i potęgi.
Dalej w światy -
Twarda zbroja twa, bezpieczna,
I lśni gwiazda
Przeznaczenia nad twoją głową!



stula 2006-04-21 10:16:27


23.04.2006r. 14:42


cicha i samotna niedziela przy książkach i klawiaturze od rana. jest tak cicho i spokojnie, tak dobrze i bezpiecznie, że aż strach pomyśleć o szczęściu żeby nie zapeszyć i żeby nie uciekło.

słucham cicho evy c. i znalazłam idealny tekst do pewnej nurtującej mnie wciąż sprawy. życzę dobrej niedzieli.

Ona -
Luby świecie,
co też Ty mi dasz?
Ty nie patrz na mą tylko twarz
Ty elewację pomiń mą
i Ty wejrzyj, proszę,
w moje (moją) głąb

Bo kobieta szuka pola
do "się rozwijania"
a tu czeka dola
orchidei w chłopskich saniach

Jeśli, Świecie,
coś Ty dla mnie masz
Ty na moje ciało nie tak patrz
Architekturę pomiń mą
Ty wejrzyj, proszę,
w moje (moją) głąb

Bo kobieta szuka pola
by nie żyć w mizerii
i nudzi ją rola
samosiejki w oranżerii


update 15:50

pierwsza wiosenna burza!



stula 2006-04-23 14:55:08



24.04.2006r.



W zasadzie to nic się nie dzieje takiego oprócz prac na tematy jakże rożne: Kwasior jako nam panujący 10 lat na przemian z Bieszczadami; do tego jeszcze dochodzą poprawki z Systemu wyborczego w Polsce no i delikatne zalki na temat Rekreacji w mieście. Miesza mi się czasem w głowie ale tak już od 7 lat więc można przywyknąć. Jestem jak maszyna, działam mechanicznie, temat, opracowanie, książki, prasa, internet, plan, i stukot klawiatury.

A TUTAJ jest nasze pierwsze wspólne dzieło wykonane na tablecie! Radochy po pachy!


update 25.04.06r. 16:46

płyty na teraz:
Staszek Soyka „Soykanova”
soundtrack „Stigmata”
Thin Lizzy „Wild One”
Young Neil „Mirrorball”
soundtrack „Singles”


póki wiosna przychodzi odchodzi przychodzi i wraca
to wystarczy mi
póki każdy wysiłek w miłość się obraca
sen na jawie mi się śni
nasze myśli podniebne
niech szybują wśród chwil
słowa już niepotrzebne
tylko gest cisza i ty...
życie to krótki sen.


a teraz to już tylko czekam na KATE
w Trójce.


stula 2006-04-24 20:25:22


...



"...a jeśli długo mnie nie będzie. zaginie o mnie słuch. znajdziesz mnie na jednej z mleczych dróg"



stula 2006-04-27 21:12:35

29.04.2006r. sobota
Od rana pada deszcz. W kraju długi weekend i budząc się pierwsze myśli takie, że wszyscy przez pogodę mają pomieszane plany majówki. Ale nie wzruszeni aurą wsiadamy do zielonego i przekraczamy pierwszą (z dziewiętnastu) granicę wjeżdżając do Czech. Mkniemy dość szybko przez Czechy, Austrię, w Wiedniu jedynie większy korek by po południu przekroczyć granicę Austria-Słowenia. Właściwie Słowenia była naszym głównym celem wyjazdu więc szybko klimatyzujemy się z tutejszym językiem; a i tak większość tutejszych spokojnie daje sobie radę po angielsku. Rozpoczynamy od Bledu i turkusowo-zielonego Bledskiego Jeziora. Na środku jeziora znajduje się urocza wyspa z barokowym kościółkiem a ponad taflą wznosi się pionowa skała z zamkiem na szczycie. Całości dopełnia tło z pasmami alpejskimi (przez pogodę trudno dostrzegalne). Dalej jedziemy do Bohinjskiej Bistricy i nad Jezioro Bohinj (świetny polodowcowy akwen). Ciągle pada więc krótki spacer nad jeziorem i plany na następne dni. Zakupy w markcie na ulicy Triglavskiej 36 i powoli zaczynamy szukać miejsca na nocleg. Kierujemy się w stronę Tolminu i w okolicach Kneza, w połowie wąwozu rozbijamy namiot. Pada. Mokro ale dość ciepło.
30.04.2006r. niedziela
Pobudka dość wczesna; dalej pada. Postanawiamy w związku z tym pożegnać na chwile Alpy i pojechać na południe. Przez Idrije, Logatec dojeżdżamy do Postojnej gdzie nie sposób ominąć Postojńską Jamę. Mając już pewne doświadczenia w jaskiniach z poprzednich tegorocznych wyjazdów nie możemy się doczekać wejścia. Jaskinię penetrowano już w XIII w. a pierwsza kolejka powstała w 1872r. Suniemy kolejką podziwiając bogactwo nacieków; prawdziwą perłą tego podziemnego świata są Piękne Groty – korytarze 500m Grota Biała, Czerwona, Rurkowa – wypełnione białymi i czerwonymi stalagmitami, stalaktytami i rurkami tzw. makaronami. Do Grot prowadzi Most Rosyjski zbudowany podczas pierwszej wojny światowej przez jeńców rosyjskich. Oglądamy też proteusa anguinusa – ogoniasty płaz, 30cm, oczy ukryte pod skórą, oddycha pierzastymi skrzelami i wygląda dość imponująco. Wychodzimy z jamy pod ogromnym wrażeniem. Jedziemy pod Predjamski Zamek niesamowicie wkomponowany w skałę; na drogę wychodzi nam salamandra i chyba ona jest zwiastunem lepszej pogody. Powoli przejaśnia się. W Diwaczy schodzimy do małej jaskini niestety nieczynnej; podobnie jest w Planinie. Ale za to kupujemy bilety do Skocjanske Jame i spotykamy pierwszych Polaków (którzy zabieraj się z nami dalej). Jaskinia oraz jej okolice to jedyne miejsce w Słowenii wpisane na listę Unesco. Dużą atrakcją tutaj jest zawieszony na 50m ponad nurtem rzeki most Cerkvenikov i wraz z rzeką Reka płynącą tu głębokim na 100m podziemnym wąwozem o długości 6km, stanowią największy w Europie podziemny kanion. Dalej z dwójką Polaków jedziemy przez Koper i Izolę do Piranu, mojego małego marzenia sprzed roku, do adriatyckiej perły Słowenii. Widok Adriatyku zachwyca. A sam Piran to miasteczko z pomarańczowymi dachami, z ciasnymi kolorowymi zaułkami, Placem Tartiniego, kościołem Św. Jerzego wzniesionym na skale, z wyniosłą dzwonnicą wzorowaną na weneckiej – wszystko to tworzy jak dla mnie niepowtarzającą całość. I tutaj ma miejsce magiczne zdarzenie. Pada, delikatnie ale pada; trochę marudzimy, że pogoda, że już drugi dzień i wogóle. Odwracamy się i … słońce, po raz pierwszy wyszło słońce! Wyszło by na naszych oczach dokonał się spektakl najpiękniejszego (w moim życiu na pewno) zachodu słońca nad Adriatykiem; delikatny deszcz a za naszymi plecami wielgachna tęcza! Płaczę; nie wierzę własnym oczom, że właśnie tutaj i właśnie teraz wszystko to naraz spełnia się a my jesteśmy jak małe pionki, jak dwa elementy, dobra dobra jak Pi i Sigma. Jemy pyszną pizzę w Pizzerija Batana w Hotelu Piran i jest to jedyny tego wyjazdu nasz ciepły posiłek. Płacimy 2600 SIT (tolarów) i mamy uśmiechnięte twarze mimo, że wszystko mokre. Za Portoroż przekraczamy granicę i wjeżdżamy do Chorwcji. Przed Savudrija znajdujemy przecudne miejsce na nocleg z widokiem na Adriatyk. Nie pada, śpi się doskonale.
01.05.2006r. poniedziałek
Budzimy się dość późno jak na nas. Pogoda stabilna, ruszamy więc wzdłuż brzegu na południe. Zatrzymujemy się po kolei w Umagu, Novigradzie, Lanternie, Poreci, Vrsarze, aż do Limskiego Kanału. Świeci słońce, zwiedzamy kurorty, podziwiamy Adriatyk, przedzieramy się przez kamieniste plaże, krabiki, palmy, katamarany, kolorowe domy, i okiennice, przecudne okiennice które zawsze swym kolorem kontrastują z barwą budynku; bananowce, ciepłe promienie słońca i morze! Znajdujemy w okolicach Taru, Porec-Nova Vas – Jamę Baredina. I jak się później okazuje w naszej grupie oprócz nas jest polska rodzina i polscy maturzyści. Przewodnik mówi do nas mieszanką angielskiego-chorwackiego-słowiańskiego! Jest wesoło i ciekawie. Sama jama nie jest już tak okazała jak poprzednie ale warto było tu dotrzeć. Przed samym Kanałem znajdujemy jeszcze jedną Jamę ale po dość stromym wejściu na górę okazuje się, że nieczynna. Jemy soczyste gruszki i mam zamiar wykąpać się w Kanale; jednak połów ostryg i zielone brzegi nie wyglądają zachęcająco do kąpieli. Wracamy w stronę Triestu. Już dziś zaklinam się, że nie będę w tym roku kibicować Włochom w MŚ w piłce nożnej. Powiem otwarcie: zakończyłam moją miłość do Włochów definitywnie! Powiem więcej – nie ma szans żebym kiedykolwiek jeszcze chciała tam pojechać. Owszem moje wrodzone sieroctwo co do czytania mapy też tutaj wiele poczyniło ale dawno tak nocnie nie kluczyliśmy pomiędzy Włochami a Słowenią. W końcu przekraczając granicę rozkładamy namiot w pierwszym bezpiecznym miejscu i śpię jak zabita myśląc raczej o morzu, słońcu, winie, a nie o przeklętych autostradach. W nocy dziwne odgłosy chyba dzików?
02.05.2006r. wtorek
Wcześnie wstajemy i naszym dzisiejszym planem są góry! Nova Gorica – Kanal – Tolmin i docieramy do Bovca. Skąd docieramy na wysokość 2202m npm. Widok niesamowity, chmury pod szczytami ośnieżonych Alp Julijskich. Wokół nas rozpościerają się szczyty Prestreljenik (2499), Crnelska spica (2332), Rombon (2208), schodzimy w dół podziwiając Dolinę Soczy. Pogoda rewelacyjna, sezon narciarski wciąż trwa! Zejście daje nam w kość dość porządnie; przedzieramy się w śniegu, potem lasem przez mokre gałęzie i skały. Docieramy zmęczeni ale szczęśliwi do auta i jest to jedyny właściwie moment tego wyjazdu w którym to czuje się tak niesamowicie wolna, szczęśliwa, zmęczona ale patrzę na mojego jk i gdyby nie On to wszystko tu wokół nie miałoby takiego ogromnego znaczenia! Leżymy na trawie, ściągamy mokre ochraniacze, buty, skarpety; robimy sobie piknik obserwując jak helikopter zwozi z trasy pewnie potłuczonego narciarza. Chwile tak błogie, że rekompensują cały wysiłek i strach. Spacerujemy w Bovcu w poszukiwaniu piwa. Miasto dość ciekawe bo oprócz nart, desek, i wielu rozpoczynających się tutaj szlaków na najwyższe okoliczne szczyty może poszczycić się różnego rodzaju formami spływów górskimi rzekami – rzeka Socza i jej dopływy to jedno z najlepszych w Europie miejsc do uprawiania kajakarstwa górskiego i spływów pontonami. Znajdujemy niezłe miejsce do takich ekstremalnych wyczynów na Soczy. Wieczór okazały bo znajdujemy w Kluze (z Bovca trzeba kierować się w stronę Włoch) Hermannovą Trdnjave; niezwykle precyzyjnie pomyślana i zbudowana forteca z pierwszej wojny światowej; miejsce dość strategiczne: rzeka, most, góry; całość wygląda imponująco i nawet jeśli wogóle mnie takie rzeczy nie pociągają to ten widok zainteresował mnie dość mocno! Miejsce na nocleg wyjątkowe, w otoczeniu alpejskich szczytów przy jakiejś nieczynnej bazie kempingowej. Śpimy wyjątkowo po ljubljanskich piwach zjeżdżając nieco z górki; za to humory nam tak dopisują, że nie ważne bo …
03.05.2006r. środa
… budzimy się wcześnie a słońce już oświeca nam najwyższe ośnieżone szczyty. Widok jak na poranną toaletę zachwycający! Chcemy dotrzeć do Kranjskiej Gory i jedziemy przez chyba najpiękniejszą górską drogę tego wyjazdu – przełęcz Vrsic (1580m npm) – tak siedząc w samochodzie z łatwością pokonuje się wysokości! Niesamowite szczyty gór Trenty! Zjeżdżamy do K. Gory skąd udajemy się pod Alzajev Dom. Ze wzruszeniem podziwiamy Triglav, duma Słoweńców; piękny, dostojny, ośnieżony, ech… Wracamy w stronę Planicy, tej słynnej alpejskiej doliny, robimy zdjęcia przy mamuciej Velikance by następnie pożegnać się ze Słowenią (na przejściu starszy pan chce od nas zieloną kartę co nas rozbawiło, no ale starszy był pan i pewnie wciąż żyje dawnymi czasami!). Drogi Austrii są jednostajne i usypiające, nikną nam z oczu białe szczyty, pojawiają się zielone aż do równin. Zahaczamy jeszcze o Bratysławę; zatrzymuje nas potem czeska policja (wiadomo winietki, Polacy wracający z weekendu i okazja zarobienia). Zmęczeni ale chyba szczęśliwi (co?) jemy ciepłą lazanię i tortellini w naszej knajpce. Planując wyjazd myśleliśmy o Słowenii, nie przypuszczaliśmy, że wyjdzie z tego 6 państw, 19 przekroczeń granic i 2300 km! Dzięki Paśny; jesteś jedyną rozkoszną tęczą pirańską w moim sercu na zawsze!



04.05.2006r



no to sączę teraz nieśmiało czerwone wytrawne i oglądam z wypiekami na twarzy zdjęcia z sześciu państw. emocje chyba jeszcze nie opadły. i dobrze.

update 05.05.2006r.

pomysł z winem (nawet jedną lampką) w "te" dnie nie był dobrym pomysłem. nie pamiętam kiedy ostatnio mi się to zdarzyło żeby w środku nocy siedzieć w kuchni i płakać z bólu!
notatka o wyjeździe wkrótce.




stula 2006-05-04 20:28:58


parę cytatów:



(nie związanych z wyjazdem)

„niepewność to potwór co zwycięstwo z rąk odbiera”

„na wszystko można znaleźć miejsce, jednak nic nie może zabrać całego miejsca”

„cywilizowany człowiek przeprasza, inteligentny nie przeprasza bo nie obraża”


(związanych a jakże z wyjazdem)


„Przyjaciele, obrodziło
Młode wino, słodki sok,
Co nam życie wlewa w żyły,
Więc utopmy w nim kłopoty,
Bo nadzieję budzi w lot!
Kto z nas pierwszy jest przy wenie
By nam Bracia toast wzniósł?
Niech Bóg chroni lud Słowenii
Aby kwitł i aby rósł.
(...) Niech Bóg chroni Was Słowenki
Śliczne kwiaty naszych gór,
Niech ma dziewcząt równie pięknych
Pośród całej ziemi cór.”
(wiersz France Preserena obecnie Hymn Słowenii)

„Miasto kotów.
To było miasto kotów. Patrząc z góry na dachy, widziałem jak wychodzą z zakamarków i szukają ciepłych słonecznych plam. Dziesiątki kocurów i kocic w setkach kolorów i cieni. Pojedynczo, w parach, w pościgu, łaszące się do siebie, w zalotach, obojętne, z ogonami do góry spacerujące w napięciu wzdłuż granic swoich rewirów, baraszkujące, rozciągnięte w cieple poranka, małe, średnie i wielkie jak niewyrośnięte psy – z jednego miejsca przez pół godziny naliczyłem ich z pół setki. Ocierały się o kominy, wylizywały, przeskakiwały ze swojego na cudze i z powrotem. Po prostu kocie państwo w mieście. I to był jedyny ruch, który mogołem dostrzec z wysokich murów kościoła Św. Jerzego. Wszystko z towarzyszeniem dzwonów od Matki Boskiej Śnieżnej.
(Andrzej Stasiuk, „Jadąc do Babadag”)



stula 2006-05-05 15:09:12


29.04. - 03.05.2006r. Czechy-Austria-Słowenia-Chorwacja-Włochy-Słowacja


parę cytatów: (nie związanych z wyjazdem) „niepewność to potwór co zwycięstwo z rąk odbiera” „na wszystko można znaleźć miejsce, jednak nic nie może zabrać całego miejsca” „cywilizowany człowiek przeprasza, inteligentny nie przeprasza bo nie obraża” (związanych a jakże z wyjazdem) „Przyjaciele, obrodziło Młode wino, słodki sok, Co nam życie wlewa w żyły, Rozjaśnia nam serce, wzrok, Więc utopmy w nim kłopoty, Bo nadzieję budzi w lot! Kto z nas pierwszy jest przy wenie By nam Bracia toast wzniósł? Niech Bóg chroni lud Słowenii Aby kwitł i aby rósł. (…) Niech Bóg chroni Was Słowenki Śliczne kwiaty naszych gór, Niech ma dziewcząt równie pięknych Pośród całej ziemi cór.” (wiersz France Preserena obecnie Hymn Słowenii) „Miasto kotów. To było miasto kotów. Patrząc z góry na dachy, widziałem jak wychodzą z zakamarków i szukają ciepłych słonecznych plam. Dziesiątki kocurów i kocic w setkach kolorów i cieni. Pojedynczo, w parach, w pościgu, łaszące się do siebie, w zalotach, obojętne, z ogonami do góry spacerujące w napięciu wzdłuż granic swoich rewirów, baraszkujące, rozciągnięte w cieple poranka, małe, średnie i wielkie jak niewyrośnięte psy – z jednego miejsca przez pół godziny naliczyłem ich z pół setki. Ocierały się o kominy, wylizywały, przeskakiwały ze swojego na cudze i z powrotem. Po prostu kocie państwo w mieście. I to był jedyny ruch, który mogołem dostrzec z wysokich murów kościoła Św. Jerzego. Wszystko z towarzyszeniem dzwonów od Matki Boskiej Śnieżnej. (Andrzej Stasiuk, „Jadąc do Babadag”)


03.05.2006r. środa
... budzimy się wcześnie a słońce już oświeca nam najwyższe ośnieżone szczyty. Widok jak na poranną toaletę zachwycający! Chcemy dotrzeć do Kranjskiej Gory i jedziemy przez chyba najpiękniejszą górską drogę tego wyjazdu – przełęcz Vrsic (1580m npm) – tak siedząc w samochodzie z łatwością pokonuje się wysokości! Niesamowite szczyty gór Trenty! Zjeżdżamy do K. Gory skąd udajemy się pod Alzajev Dom. Ze wzruszeniem podziwiamy Triglav, duma Słoweńców; piękny, dostojny, ośnieżony, ech... Wracamy w stronę Planicy, tej słynnej alpejskiej doliny, robimy zdjęcia przy mamuciej Velikance by następnie pożegnać się ze Słowenią (na przejściu starszy pan chce od nas zieloną kartę co nas rozbawiło, no ale starszy był pan i pewnie wciąż żyje dawnymi czasami!). Drogi Austrii są jednostajne i usypiające, nikną nam z oczu białe szczyty, pojawiają się zielone aż do równin. Zahaczamy jeszcze o Bratysławę; zatrzymuje nas potem czeska policja (wiadomo winietki, Polacy wracający z weekendu i okazja zarobienia). Zmęczeni ale chyba szczęśliwi (co?) jemy ciepłą lazanię i tortellini w naszej knajpce. Planując wyjazd myśleliśmy o Słowenii, nie przypuszczaliśmy, że wyjdzie z tego 6 państw, 19 przekroczeń granic i 2300 km! Dzięki Paśny; jesteś jedyną rozkoszną tęczą pirańską w moim sercu na zawsze!


stula 2006-05-05 15:12:55


07.05.2006r. niedziela



Niedzielnie z samego rana wpadła mi do ręki całkiem przypadkowo, bo wśród map, mała w brązowej okładce: „Druga kromka chleba” Kardynała Wyszyńskiego. Otwieram na pierwszej stronie i czytam:
„Ludzie mówią – czas to pieniądz! A ja wam mówię – czas to miłość!”
„Nie myślmy za dużo o tym, co było, ani o tym, co będzie. Któż z nas jest panem przeszłości albo przyszłości? Nasza jest tyko teraźniejszość”

Łatwiej mi myśleć o tym, że po 18 dniach odpoczynku od fabryki jutro trzeba odważnie i dzielnie kupić nowy kwiatek na nowy parapet, zaparzyć kawę w nowym kubku przy nowym biurku i zacząć powoli ogarniać ogrom który na mnie czeka.


Mam dwie kochane siostry; każdą kocham inaczej i w inny sposób to okazuję. Anka jest cudowną mamą, odpowiedzialną i piękną kobietą, zadowoloną z tego co ma. Ćma ma szersze spojrzenie na świat, szukająca i dopiero co wychodząca do niego; wrażliwa kobieta. Marzę o szczęściu dla nich; dziękuję każdego dnia za to, że są. Anka pisze mi w sms`ie: „Nadka powiedziała dziś – Cześć Anita! Ona jest moim największym skarbem jaki mam!” Z Ćmą rozmawiam poważnie na gg właśnie mam Ją pytać o istotną sprawę a Ona mi pisze: „czekaj no bo tańczę!” Tak w Trójce właśnie nowy RHCP.

Znalazłam zapiski sprzed dwóch tygodni: „Wraca przed północą; kładzie się nagi przy mnie i opowiada takie rzeczy, takie słowa balsamy, takie ukojenie kiedyś zszarpanej duszy. Wtedy wtulam się w niego i chciałabym wejść do jego piersi by zamieszkać tam już na zawsze.”

Niedziela pachnie łososiem i lasem po południu, chłodem i dostojeństwem kościoła rudzkiego, muzyką Trójki, spokojem i ostatnimi poprawkami pracy bieszczadzkiej.



stula 2006-05-07 12:17:25


...



"Nigdy w naszym życiu nie składajmy winy na innych, nie skarżmy się na nikogo. Powiedzmy sobie w skrytości: to a jestem winien. Nie dosyć ufam, nie dość kocham i wierzę. Nie dość się poświęcam, wyrzekam, zapominam o sobie. To moja wina!...

sobie to muszę wyryć w głowie na pamięć!


stula 2006-05-10 19:53:48


12.05.2006r.




aha
nowy Tool jest porażająco piękny

update 14 maja 2006r.

sobota taki strasznie pozytywny i dobry dzień. nie pamiętam ostatnio takiego spokoju, budzę się samoczynnie wstaję uśmiechnięta i zadowolona z tego, że słońce, że jk jest obok, że pachnie jaśminem i bzem, że idę na zakupy, jem w spokoju śniadanie. nic nie muszę. relaksuję się malując do popołudnia balkon, słońce opala. popijam piwo i mam trylion dobrych myśli. po obiedzie robimy sobie jam-session-siestę. wieczorem oglądamy filmy. usypiam niczym najszczęśliwsza osoba świata. życie czasem tak na serio pachnie bzem i miłością z muzyką i emocjami w tle!


stula 2006-05-12 19:52:19


16.05.2006r.



zwykły tydzień zwykłe dni zwykła praca

niezwykły Ty i szczęśliwa ja

klikanie w klawiaturę wypełnianie pustych druków jazda tu jazda tam

łysek z pokładu i nasza szkapa

wysiłek skupienie myślenie punktualność i rzetelność

spokój wtulenie uśmiechanie się baza czerpania sił w miłości i zrozumieniu, w drugiej osobie

stoję dziś w autobusie i myślę:

co widzisz patrząc w pokoju na lustro
kto tam za szybą sobie stoi
człowiek
osioł
a może jest pusto
i nie ma lustra ani żadnych pokoi



stula 2006-05-16 15:29:19


18.05.2006r.



głowę mi rozsadza. może przez niedoszłą burzę a może przez to, że spałam dwie godziny bo poprawiałam pracę bieszczadzką. właściwie to tworzyłam ją na nowo (bo się komuś do promotora nie chciało chodzić). przestaje powoli lubieć ten region przynajmniej na papierze. ale obiecałam, zrobiłam, o piątej nad ranem posłałam. koniec.

parę wniosków z dnia dzisiejszego.

zasada numer jeden przy karaniu dziecka: 'możesz mnie ukarać ale najpierw pokaż, że mnie kochasz'.


wychodząc od petentki po 1,5 godzinnej rozmowie - nauczyłam się od niej sporo dobrego. skatowana kobieta mówi, że właściwie mu wybaczyła, że właściwie kocha go do tej pory. tylko że nie pozwoli już więcej na upokorzenie. odeszła i choć ból pozostał to widziałam w jej oczach coś niesamowitego - walkę do prawa o swoje szczęście. (mówię Wam to chyba moja jedyna taka podopieczna).

w Polityce o nas czyli o ekskribicjonistach; scribere znaczy pisać. nie zdawałam sobie sprawy z takie ogromu i popularności.

- co jest ważne wiedza czy zainteresowanie?
- nie wiem, nie interesuje mnie to.

i jeszcze wierszyk:

któż wie co zapisane masz przeżyć
jakimi rzekami jeszcze popłyniesz
lecz warto kochać ufać i wierzyć
bo życie to taniec
na pajęczynie


POLECAM Z CAŁYCH SIŁ FELIETONY TEGO PANA

"Mój nieżyjący przyjaciel, wybitny socjolog Winicjusz Narojek mówił, że aby mu było w życiu dobrze, potrzeba trzech rzeczy: żeby go rano ktoś pogłaskał po głowie, w ciągu dnia ktoś odrobinę pochwalił, a wieczorem żeby mógł wypić trzy kieliszki wódki." (o skromności)


stula 2006-05-18 20:34:59


...



taki wpis kiedyś, 21.05.2004r. na jednym z moich blogów: białe cudowne płaczuszki w niebiesko-zielonym wazonie otulone zielonymi konwaliowymi listkami, zielona herbata w niebieskim dzbanku z zielono-żółtej filiżanki, muzyka taka do zakochania się i zamiast ja Cię pocieszać mówisz, żebym się nie martwiła bo wyniki należy powtórzyć, bo przecież jest sens tego wszystkiego bo coś tam... i mówisz żebym po prostu była taka jaka do tej pory, żebym nie dzwoniła o trzeciej nad ranem zapytać czy wszystko w porządku! ale teraz jest teraz i pewnie jeszcze nieraz oglądać będziemy wschód słońca przy 'in fortune`s hand'

teraz jest teraz 21.05.2006r. to już drugie urodziny bez Niego tutaj wśród żywych. chwilami Mu zazdroszczę, że patrzy swoimi ciepłymi i zielonymi oczami na nas z góry. dobrze Ci tam, prawda? (in fortune`s hand)



stula 2006-05-21 10:54:44


23.05.2006r. ..przemijanie..



Miała 85 Lat Dobre i Ciepłe Oczy


"nie wierzyć w śmierć popatrzeć w lustro
zobaczyć czas na własne oczy
każdy odchodzi w swoją stronę
by serce nieść jak niecierpliwość
czekać na jedną ważną chwilę
i kochać czego znieść nie sposób

Ty co po obu stronach jesteś
za blisko wszędzie za daleko"




stula 2006-05-23 19:22:50



24.05.06r.



znajoma rano mówi mi żebym się cieszyła, że nie mam telewizora bo który by program nie załączyła wszędzie Benedykt. myślę sobie, że pewnie przesadza i że do człowieka (w końcu to następca Piotra) nic nie mam. po południu chodzę po mieście i z wszystkich stron wystaw patrzy na mnie Benedykt. przechodzę obok sklepu z dewocjonaliami i wcale mnie nie dziwi wysyp obrazów z wizerunkiem oczywistym. jakaś obłąkana starsza kobieta zaczepia przechodniów pytając: piękne te obrazy z Benedyktem, piękne? nie wdaję się w dyskusję uciekam do autobusu. od zawsze czytam w autobusach książki. nic nie poradzę na to, że jestem teraz na etapie „Apokalipsy” w tłumaczeniu Czesława Miłosza. czytam. nagle sąsiad obok, starszy pan uśmiecha się i mówi jak to miło popatrzeć na młodzież czytającą święte słowa i to wszystko za sprawą Benedykta. wystraszyłam się, że jak zamknę za sobą drzwi naszego mieszkania to znajdę tam wizerunek Benedykta. nie nie, spokojnie, u nas wszystko w normie. (tylko, jedno małe pytanie: czy nas stać na kolejny wolny dzień od pracy? nie rozumiem.)

Ap. 3, 15-20
„Znam twoje czyny, wiem, żeś nie jest zimny ni gorący. Wolałbym, żebyś był zimny albo gorący. Ale że jesteś letni i ani zimny, ani gorący, będę musiał ciebie wypluć z ust moich. (...) Kogo miłuję, tego strofuję i karzę. Bądź więc gorliwy a odmień serce. Oto stanąłem u drzwi i kołaczę. Jeżeli ktokolwiek usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wejdę do niego i będę wieczerzał z nim, a on ze mną”.



stula 2006-05-24 20:47:15


wierszyk apokaliptyczny



Płaszczki to płaczki w płaszczach łaciatych,
Paszczęki łkają, ciał płuczą szaty,
Pałkami czkawki szał przepłaszają,
Szopy kły szczerzą, w chaszczach się czają,
W krzakach, co plączą pączki i kłącza,
Gdzie klacze kluczą, czaple się łączą,
Skąd pszczół szarżują poszczute szczepy,
Szczodrze złuszczając czół sute czaszki,
Krzepa popuszcza, pocą się łapki,
Kłamie puszcz piękno, kruszeje przepych,
Łany i łąki spłaszczone w czczość,
Szyje łuk strzałą, brzeszczot tnie kość,
Kiście już cuchną, szpetnieje liść,
Przyczyna płaczów wsącza się w dziś,
Poczty pancernych poczwarnie człapią,
Kaszą skuszone kusze odpaszą,
Odpuszczą słuszność, szczwanie skłonione
Ku przyczynieniu ciału korony,
Tymczasem sytość zmysły ogłusza,
Czop szpetny kłódką w oczach i uszach,
Choć świszczą szpaków klucze szaleńcze,
W pustej przestrzeni pieszczą powietrze,
Łasicy oko złowróżbne łyska,
Trwonią się czasze. Człek śpi. Czas pryska.



stula 2006-05-28 21:36:47




1 czerwca 2006r.



w dzień dziecka i w dzień urodzin śp. księdza Jana T. taki wierszyk mi się Jego przypomniał:

O maluchach

Tylko maluchom nie nudziło się w czasie kazania
stale mieli coś do roboty
oswajali sterczące z ławek zdechłe parasole z zawistnymi łapkami
klękali nad upuszczonym przez babcię futerałem jak szczypawką
pokazywali różowy język
grzeszników drapali po wąsach sznurowadłem
dziwili się że ksiądz nosi spodnie
że ktoś zdjął koronkową rękawiczkę i ubrał tłustą rękę
w wodę święconą

liczyli pobożne nogi pań
urządzali konkurs kto podniesie szpilkę za łepek
niuchali co w mszale piszczy
pieniądze na tacę odkładali na lody
tupali na zegar z którego rozchodzą się osy minut
wspinali się jak czyżyki na sosnach aby zobaczyć
co się dzieje w górze pomiędzy rękawem
a kołnierzem
wymawiali jak fonetyk otwarte zdziwione "O"
kiedy ksiądz zacinał się na ambonie

---- ale Jezus brał je z powagą na kolana




stula 2006-06-01 21:32:31


05.06.06r. poniedziałek



nie nie, nic się nie stało. żyjemy, pracujemy, czytamy, sypiamy, walczymy z szarą rzeczywistością ot co. otwierając dziś nad ranem oczy dziękuję Najwyższemu za to, że mogę budzić się przy człowieku, którego kocham ponad to co wokół nas. za nami bierzmowanie mojej Ćmy i uroczyste urodziny Mamy jk. rodzinne spotkania mamy opanowane dość perfekcyjnie, rozumiemy się bez słów; uczę się 'bywać inaczej' w domu rodzinnym po to by nie zgubić tego, co wypracowuje od dawna. zastanawiam się z uśmiechem w kącikach, że nikt mnie ostatnio tak nie rozśmiesza (w sensie: ma boskie poczucie humoru) jak mój Lutek. czasami aż dosadnie sprawdzają się słowa: żeby radości i szczęścia szukać w sobie, czerpać z nas samych. czerpiemy bo czasem tylko a może aż tyle nam pozostaje.

tak tak, ta notka nie jest ani przesłodzona ani nie ma zabarwienia smutku. nic nie mogę za to, że każdego dnia patrzę na Niego i widzę najbardziej bratnią duszę pod słońcem bez której bym znikła. jak również nic nie mogę za to, że ciągle jest tyle spraw które stoją głupim murem na drodze do wyciągnięcia ręki akurat po to, na co ma się ochotę.

w fabryce mamy 13 stopni 'ciepła'. ślęczę teraz pomiędzy etatami nad poprawkami, oczy mi się zamykają. ktoś dostarczy kawy?



update:
mam. od wczoraj chodzi mi po głowie kawałek puszczony wieczorem przez Kaczkowskiego. coś pomiędzy D. Bowie a Deep Purple. znalazłam: SISTERS OF MERCY z płyty FLOODLAND pt. This Corrosion


stula 2006-06-05 14:52:56


13.06.2006r.



Zastanawiam się, czy jeśli nie piszę bo albo czasu nie ma, albo zwyczajnie mi się nie chce to czy ma sens pisanie w formie odnotowywania wydarzeń bieżących? Przyznaje się. Bieganina. Ot co.
Trochę bywamy w lesie i wtedy są to jedyne chwile intymności, spokoju, wolności i szczęścia. Odpoczywamy połowicznie. Zawsze jednak to coś. A tak poważnie, wieczorami zamykam drzwi domu za sobą i wiem, że jestem na czas jakiś odizolowana od tego wszystkiego co na zewnątrz. Wiem, że zaraz wróci jk i będzie bezpiecznie i ciepło. Wiem też, że przenigdy nie chciałabym mieszkać z kimkolwiek jeszcze (oprócz potomstwa własnego przyszłego rzecz jasna). Wiem też, że parę spraw zawodowych nie poszło w tę stronę którą bym sobie życzyła; płakać nie będę, zacisnę bardziej pięści – w sensie nauczę się dzielnie znosić czasem smutne doświadczenia. Zrobiłam zdjęcia jaskółce która karmi młode. Taki obrazek lata z truskawkami także. Odpoczęłyśmy z A. w genialny sposób. Dzięki Ci za te parę chwil w słońcu, zieleni, rozmowie przede wszystkim. Poczucie, że jest ktoś kto rozumie fabrykę jest sprawą oczyszczającą i ważną. Co jeszcze? Na mundialu kibicuje Czechom, meczy nie oglądam. Idę dalej pracować. To tymczasem!



stula 2006-06-13 21:54:29


...



książki na już:
Wojciech Szczawiński „Myśli przy końcu drogi”
Mariateresa Zattoni Gilberto Gillini „Jak chronić dziecko przed cierpieniem”
Daniela Becelewska „Wsparcie emocjonalne w pracy socjalnej”
Maria Wiernikowska „Zwariowałam”
Tomasz Witkowski „Psychologia kłamstwa”
Bruce E. Gronbeck „Zasady komunikacji werbalnej”

płyty do zdobycia:
Pearl Jam, RHCP, Tool, Miecz Szcześniak, Robert Kasprzycki



stula 2006-06-17 14:56:15


17.06.2006r.



sobotnio, przy dźwiękach trójki Markowej przedpołudniowej najcudowniejszej, obieram dwa kilo czerwonych i soczystych truskawek. ciepłe łzy ze szczęścia płyną mi po policzkach. najpierw TEN sen potem TO pytanie. jestem przeszczęśliwa. tak tak tak tak...

„Szkoda
dla jednej tylko osoby
deszczu
buków bo najchłodniej przy nich wśród upału
ławki nad rzeką
szczęścia co zamyka usta
łamigłówki serca
miłości co ostrzy nóż
pływania żabką, motylkiem, i delfinem
kataru po którym jednym uchem
słyszy się później a drugim wcześniej
ciała co się nie dzieli tylko na ducha i popiół
jaskółki wzruszającej ramionami
wszystkiego po kolei
i dlatego pchają się na ten świat
nowi ludzie drzwiami i oknami
i dobrze”


marzę; wiesz o czym.


stula 2006-06-17 14:57:14


23.06.2006r.




„ludzie mówią mi – to się wypali
nie popłyniesz długo na takiej fali,
ale nie ma takiej siły,
która przekona mnie, że nam nie uda się”


a tymczasem
lato przyszło, karta sedo przyszła, Ćma skończyła gimnazjak, Nadia teatralnym gestem wykrzykuje „mamo!”, buzie mamy umazane truskawkami, słodki sok spływa nam po brodzie, JK robi najwspanialszy koktajl, żar leje się z nieba, na parkingu brudny malec o mince anioła pyta „mogę umyć pani syby?”, burza przegania nas z S. na szarlotkę i wiadomość o tej „radości”, trzymam mocno kciuki! uśmiecham się do ludzi, rozmawiam szczerze i otwarcie, słucham ośmiu pod rząd petentów, każdy ze swoim bagażem życiowym, zamykam się na moment w łazience, zakrywam twarz, czasami za dużo zlewa się zła na raz. robię coś na przekór, mam małe plany, takie tyci tyci, realizuję je, przynoszą nieoczekiwaną radość, niczym ciepło na policzku, niczym mgiełka rozkoszy, bryza nadziei, kreska ołówka zaczarowanego...

poza tym wciąż kocham i to jest dopiero siła napędowa!
w taki letni czas wszystko mi wygląda jak w w/w notce.


stula 2006-06-23 18:28:13


26.06.06r.



tam pomiędzy Raczą a Rycerzową to nawet pachnie inaczej. jest bosko. upoceni i szczęśliwi z tryliardem much wkoło, patrzymy na siebie, spacerujemy beskidzko. zapodajemy rymy częstochowskie, żyjemy inaczej oddychając. wprost uwielbiam nas takich. uwielbiam.



stula 2006-06-26 21:12:00


28.06.2006r.



zapomniałam, że już wakacje. zapomniałam jaki to stan. więc na pocieszenie sobie i przede wszystkim tym którzy mają dwa i więcej miesięcy wolności dedykuję poniższy tekst.

był sobie człek, miał fajkę i kota
sześćdziesiąt lat i zmarszczoną twarz
przy oknie siadł, zadumał się bardzo
i myślał, że warto żyć pięknie być...

spoglądał w dal w dziecięce swe chwile
w swą młodość też i dojrzały czas.
a w oku łza zdradziła go trochę -
Człek myśli, że warto żyć pięknie być.

i chciałby rzec, że chwile są nutką:
zadźwięczą raz i popłynął gdzieś, a tylko Bóg
rozlicza nas z nutek, dlatego też warto żyć, pięknie być...

czy umiesz też tak życie wygrywać,
czy umiesz biec i uśmiechać się
bo przecież wiesz,
że chwile są nutką i tylko Bóg,
wiecznie gra - zagraj z Nim.


----------------------------------------

z A. dziś przeprowadzamy trudną 1,5 godz. rozmowę z petentami. jedno wam powiem - bo jedno mi zostało w głowie: samotność to GORYCZ.





stula 2006-06-28 15:13:09




01.07.2006r. sobota



Łagodny język jest drzewem życia, natomiast złośliwy niszczy ducha.

W Trójce sobotnie spotkanie z Mieczem. Łagodna Kraina. Dobry nastrój. Spokój.


Jeśli chodzi o życie fabryczne wciąż i stale otwieramy oczy ze zdziwienia. Głupota jest rzeczą okropną. Jaką trzeba mieć siłę w głupocie żeby poruszyć i manipulować nią tyle osób? Jaką trzeba przybrać postawę i ile trzeba świętego oleju mądrości w głowie i cierpliwości ponad miarę żeby móc to wszystko ogarnąć bez uszczerbku na zdrowiu. (Ćma dziękuję Ci moje serce za kawę wtedy). Nie bardzo chce mi się to wszystko w szczególe opisywać. Przecież ni ja jedna cierpię w relacjach pracowniczo-pracodawczych.

Ale... jest sobie świat inny, mój własny, mój z pisaniem czytaniem słuchaniem. O właśnie. Książki tygodnia: Aniela Jasińska „Lotne piaski” (to tak na wakacje); Bert Hellinger „Porządki miłości”; Piotr Sztompka „Socjologia zmian społecznych”; Sri Srimad „Prawda a piękno”; G.G.Marquez „Rzecz o mych smutnych dziwkach”. Muzykę posłała mi ostatnio Crazy Mary za co mój aniele muzyczny wielkie dzięki i tak (oprócz tego, że już mamy Pearl Jam, Tool`a i RHCP) to zachwycam się muzyką zespołu ze stolicy Islandii Rejkjawiku czyli Gus Gus, tworzą oni muzykę elektroniczną z elementami trip-hopu, house, techno i jazzu. Genialne na lato. A czysta wirtuozeria, aczkolwiek bez epatowania to płyta RPWL World Through My Eyes; kawałek Roses z Ray`em Wilsonem jest magiczny.


Żeby nie rezygnować wciąż i stale cytat Księdza od biedronek: ”…jeśli nie wiesz dokąd iść – sama cię droga poprowadzi…”. mrugam tu okiem – bo, jak się nie wie – to się fałszuje ;) ;)

jaka jest zależność między miłością a prawdą?
miłość wzrasta przez prawdę, a prawda staje się bliższa osobie przez miłość.


dobrego lipca...


stula 2006-07-01 12:25:28


opowieść lipcowa w odcinkach



pierwszolipcowy dzień mnie lekko rozpieścił ale.
drugolipcowy przewiał mnie wiatrem na Pradziadzie.
trzecio zaskoczył mnie potwornym bólem i krwotokiem.
czwarto zaskoczył inną niż zwykle okładką Zwierciadła, gorączką i ewentualnym szpitalem.
no więc jutro niech będzie normalnie, bez zaskoczeń.
trochę się boję. trochę.

nie lubię sobą martwić innych; jk mówi że to jest "nasza" sprawa nie tylko moja. gule stają mi w gardle. bo mi wstyd choć wiem, że to nie moja wina.
kupiłam na wieczór lody czekoladowo-wiśniowe i schowam się w rogu kuchni.

update c.d.1.

co do środy, czyli piątego dnia lipcowego to tak. czterech lekarzy, cztery poradnie, dwa usg, dwa ekg, dwa badania, temperatura, ciśnienie; inne takie. matko Lutek aleś my wyglądali wystraszeni.

śpię w swoim łóżku. Bogu dzięki.

co do czwartku, szóstego dnia lipca. od rana pobranie krwi, moczu; rejestracja u lekarza rodzinneg, ekg. wizyta u mądrego specjalisty. badania. szereg wstępnych diagnoz głowa boli. jestem wdzięczna życzliwym i mądrym osobom, że w naszej opłakanej sytuacji służby zdrowia załatwić takie sprawy potrafiły na już. jutro ciąg dalszy nastąpi.


będziecie nie?

update c.d.2.

piątek siódmego dnia lipca przyjęłam spontanicznie hostię na schodach szpitalnych i tchnęło mnie by pójść po te wyniki. nie potrafię wytłumaczyć jaka siła kazała mi to zrobić. no i nagła zmiana planów. odwołane badania. oczy mam w ścianie wlepione i ręce trzęsą mi się ze strachu. pękam, rozpłakałam się jak dziecko przy Nich, choć obiecałam sobie, że płakać będę tylko przy jk. nie płakałam w o obawie o... ale z bezsilności, z nawału informacji usłyszanych od poniedziałku. sytuacja asekuracyjnie powiem może rozwinąć się dobrze ale o tym zadecyduje czas. trzymajcie kciuki bo coś mi się wydaje, że do poniedziałku posrebrzą mi się włosy na głowie jak nic.



stula 2006-07-04 20:14:20


12 lipca 2006r.



jk mówi, że odnosi wrażenie jakby ktoś odgórnie tym sterował. uśmiecham się bo ja nie tylko odnoszę wrażenie, ja zwyczajnie wiem, że tak jest. że każde słowo powiedziane i usłyszane było ważne, że każdy gest i zachowanie miało sens, że wszystko małe i duże co wydarzyło się pomiędzy było potrzebne do całej układanki. że ból i strach i ostateczne werdykty. że ktoś nad tym czuwa i widzi sens ogólnie pojęty i że perspektywa tego nie jest wyobrażalna przez nas samych, małych i zwykłych człowieczków.

pomimo strachu od początku lipca i coraz to nowszych informacji każdego dnia. pomimo strachu bólu szeregu badań i przyprawiających o palpiatcję serca informacji wymawianych z prędkością niczym seria pocisków z karabinu to ... i tak powiem, że postaram się być twarda, cierpliwa, rozsądna, spokojna, postaram się już tak na serio dbać o siebie, dokończyć wszystkie sprawy związane ze zdrowiem zapominając o priorytetach zawodowych. postaram się zapomnieć o tym obrazie naszej służby zdrowia która jest w opłakanym stanie, którą jestem zdegustowana, której najzwyczajniej w świecie się boję! Boże, spraw żebym nigdy w życiu nie musiała przechodzić już takiej serii.

mam paru cudownych Aniołów i chwała im za to co zrobili dobrego w ciągu ostatniego tygodnia!


w końcu nic bez powodu się nie dzieje.

Kocham Cię. Dziękuję za ten tydzień.



stula 2006-07-12 18:07:03


peleryny dwie...



pod oknem rudy kot pije mleko z czerwonej miski; kolorowe doniczki ze słonecznikami; mleczna kawa w zielono-niebieskiej filiżance. chromoterapia. odbieram wypis szpitalny. jadę rano zielonym po zaświadczenie z chrztu co to w sierpniu 1979 miał miejsce u Św. Katarzyny. nagle czuję, że nie muszę nic a muszę być szczęśliwa. obiecałam już nie płakać. teraz to już trzeba zająć się priorytetami które nagle zmieniły kolor. są radosne. pada deszcz. jeśli tak będzie w naszym październiku to założymy kalosze peleryny dwie i pomkniemy a co.

update niedziela 16.07.2006r.

rozbawia mnie do łez. patrzę na Niego i to wystarczy; oboje wiemy o co chodzi. pomysł za pomysłem. oglądamy salę. szukamy miejsc do zdjęć. śmieję się tyle, że nadrabiam całe poprzednie dwa tygodnie. lilie nad wodą. jestem tak przeszczęśliwa. całe życie szukałam takiego człowieka, całe życie modliłam się o taką atmosferę przed powiedzeniem sobie magicznego tak.


stula 2006-07-14 17:38:09


18.07.2006r.



To już czas na osy lub pszczoły które nisko przy podłodze latają. Bose stopy muszą wtedy uważać. Bose stópki Nadii tym bardziej. Patrzę na nią i mogłabym zjeść ją całą. Mówi już swoim językiem, rządzi Anką, płacz ma na zawołanie jak i śmiech. Gestykuluje, rozmawia przez telefon, przerzuca oczkami, tańczy, wywija bioderkami, kręci pupką machając przy tym ręką na znak, że chce dosięgnąć gwiazd. Jest królewną.

Wczoraj małe zwątpienie w siły własne, w radość z tego co jest, pomyślałam jak zwykły zachłanny i niepokorny człek bez wiary. Z głupim pytaniem: dlaczego ja? Dlaczego stało się co się stało, dlaczego nie potrafi mi to wyjść z głowy, dlaczego teraz dodatkowo to „coś obcego”, dlaczego nie już a przyjdzie czekać dopiero po naszym dniu. Dlaczego?

Dziś już lepiej. Wyszłam do ludzi. Pomarańczowe kwiaty. Praca. Znowu ustawiłam się do pionu. Pomogło to co zwykle. Jej uśmiech w grocie. Ręce; Jej delikatne wyciągnięte ręce. Zdrowaś... Nie ma innego wyjścia jak dalej zwyczajnie cieszyć się tym co jest, dmuchać na to co gorące, kochać tak jak sie kochało a nawet więcej, cierpliwość i pokorę przełożyć na przód i robić swoje.

„to że jeśli nie wiesz dokąd iść
sama cię droga poprowadzi”




a potem czytam TO trzęsą mi się ręce, serce bije mocno, czuję niemoc albo ogromną moc właśnie.

a jeszcze potem.
zrobiliśmy sobie listę miliona spraw do załatwienia przed. powoli dobrym dość tempem wszystko zaczyna układać się w dobrą układankę całości. oby tak dalej.


stula 2006-07-18 15:57:41


20.07.2006r.



stań sam przed lustrem
kochaj to co widzisz
tak jak pokazał luc besson
prawdziwi bohaterowie
muszą być ze sobą sami w zmowie



... nie ma takiej siły, która przekona mnie, że nam nie uda się.


stula 2006-07-20 21:20:39


24.07.2006r



(po obejrzeniu „X-Men: Ostatni bastion (X-Men 3)” no i „Piraci z Karaibów” wniosek mamy jeden – piraci to nawet sobie stanąć obok x-men`ów nie mogą! ostatni bastion jest perfekcyjny, zabawny, szalenie zwrotna akcja, stroje, efekty specjalne, muzyka, wszystko absolutnie dograne. a piraci – obleśny (wiadomo krakon czy jak mu tam), ciągnący się jak niekończąca się opowieść, żadnych przystojniaków, pare hałasów które niby miały wzbudzić strach, i wszędzie woda i obleśne stwory.)

U mnie regulowanie fizjologiczne; dochodzenie do normy; szaleństwo hormonów; płacze i głupawki na przemian; mam wyrozumiałego współtowarzysza tego wszystkiego co się dzieje lipcowo. Czuję, że wdzięczność to za małe słowo. To za mało. Mamy już pierwsze sny październikowe. Mamy za sobą ważne spotkanie. Siedziałam na przeciwko i ... brak jest słów jak wtedy czułam się dziwnie a jednocześnie dobrze; raz jak mała dziewczynka a raz jak dorosła kobieta która wie czego chce.

Z wniosków ostatnich: pieniądze to potęga, moc; są jak nóż – można im pokroić chleb i zrobić komuś krzywdę; to nie pieniądz jest winny, ważne jest to, co człowiek z nim robi.

A poza tym tutaj i tutaj można zobaczyć nasze zdjęcia.


stula 2006-07-24 17:03:57


27.07.2006r.




wszystko stało sie drogą
co było cierpieniem


--------------------------------

nadzieja i rozpacz
radość i ból
niewiara i wiara
czas coraz szybszy
trwanie jak ciemność
to za daleko
i już niedługo
dom pełen bliskich
i bez nikogo
człowiek co szuka
anioł co nie wie

tak jak dwa jeże sobą zdzwione
szukają razem miejsca dla siebie




wiecie jakie to uczucie kiedy wszystko co zawiłe układa się powoli powoluteńku swoim delikatnym i miarowym tempem. dopiero gdy cierpliwie człowiek doczeka do odpowiedniego momentu może cieszyć się prawdziwie. to jak pielęgnowanie rośliny dopiero po jakimś czasie można spojrzeć na nią o poranku z rosą w oczach z zachwytu i podziwu nad owocami pracy.

szczęśliwa jestem
dziękuję! (Tobie Najwyższy i Tobie JK)




stula 2006-07-27 10:09:05



storczykowo; 05.08.2006r.



mój nowy zachwyt

- typ Nasienne (Spermatophyta)
- podtyp Okrytonasienne (Angiospermae)
- klasa jednoliścienne (Monocotyledoneae)
- podklasa Liliokwiatowe (Liliidae)
- rząd storczykowce (Orchidales)
- rodzina storczykowate (Orchidacea)

{border="3"}

phalaenopsis



stula 2006-08-05 15:42:19


05.08.2006r.



kuchenny parapet zieleniej. serce mi rośnie po spotkaniach z połową ludzkości klasowej. optymistyczne wnioski wysuwamy po wieczorach przegadanych o życiu, o pracy, o maleństwach, o ślubach i weselach, o pasjach, o książkach, samochodach, o nadziei, o tym, że zmieniamy się, że idzie to w większości przypadków w bardzo dobrych kierunkach. ludzie pokornieją, zmieniają stany cywilne, pracują, widzą perspektywy choć droga daleka. najogólniej ujmując- w życiu nie przypuszczałam, że będziemy po ośmiu latach od matury rozmawiać w jednym tonie, że będziemy śmiać się i płakać, że takie spotkania będą owocować radością i świadomością, że każdy z nas wybrał inną drogę i każdy potrafi o tym szczerze rozmawiać. uśmiecham się wieczornie czytając sms`y ludzi, że są pod wrażeniem spotkań.



dziwią się duchy ogromne
wielkie duże małe
może się Pan Bóg pomylił
gdy łączył miłość z ciałem

patrzą spod ciemnej gwiazdy
na jawnogrzesznicę ziemię
a miłość ciała poi
świętym wzruszeniem

gładzi ręce włosy
przez łzę zagląda do oka
--- mój ty śmiertelny głuptasie
nie mogę cię przecież nie kochać



stula 2006-08-05 19:12:18


07.08.2006r.




wiecie. to nie jest takie proste jak się wydaje. wcale się tu nie użalam nad nikim ani nad nimi ani nad sobą. w końcu taki zawód.

zwyczajnie czasem zdarza się taki dzień. lubię w te dni deszcz nie widać czy to kropla na twarzy czy. oki wracam do pracy.


stula 2006-08-07 13:39:09


mały sierpniowy zestawik:



Kenny Wayne Shepard - Blue on Black
K's Choice - Eerything for free
Temple of the Dog - Hunger Strike
Massive Atack - Tear drop
Silverchair – Tommorow
Pearl Jam - Yellow Ledbetter
Clannad - Dobhar
Jan Garbarek - Its High Time
Incubus - Drive
Lifehouse - Sick Cycle Carouse
Clannad - In fortune's hand
Sinead O'Connor - No Man's Woman
U2 - Sunday Bloody Sunday
Kenny G. - The Moment
Sisters of Mercy - This Corrosion
Sting - Mad about you
New Model Army - Vagabonds
Pearl Jam - Immortality
Anouk – Everything
Eric Clapton - Layla
Pearl Jam - State of love and trust
Nigel Kennedy - Third Stone From The Sun


stula 2006-08-10 21:40:57


notatki zebrane (13.08.2006r.) w spokojną niedzielę.



Powtórzenie

„Mówcie, co chcecie, ale jest to bez wątpienia jedno z najważniejszych zadań nowej filozofii. Powtórzenie określa to, co Grecy nazywali „wspomnieniem”, zaś nowa filozofia twierdzi, że życie to powtórzenie. Czym byłoby życie bez powtórzenia? Kto chciałby być tablicą, na której czas co chwila piesze inne słowa, lub nagrobkiem z zatartym napisem? Kto chciałby podlegać nieustannej zmienności Nowego, które wciąż od nowa bałamuci duszę? Gdyby Bóg nie zechciał powtórzenia, nie powstałby świat. Bóg wybrałby wówczas łatwe plany nadziei lub odwołał wszystko, zachowując wspomnienia. Nie zrobił tego: dlatego istnieje świat. Istnieje, bo jest powtórzeniem. Powtórzenie jest rzeczywistością i powagą bytu. Ten, kto wybrał powtórzenie, dojrzewa w powadze”. (Soren Kierkegaard)

powtórzenie oparte jest na istnieniu i działaniu pamięci. człowiek istnieje i egzystuje o tyle, o ile ma zdolność pamiętania i gospodarowania zasobami pamięci. pamięć określa naszą osobową tożsamość. istnieją dwa zasadnicze impulsy egzystencjalnej wędrówki – pragnienie i tęsknota - mają charakter dwoisty: jednakowo pobudzają ruch naprzód, co wstecz, dążenie „ku dali”, co powrót. powrót czyli powtórzenie. pragniemy powtórzenia, bo tęsknimy do miejsca stałego. łakniemy powtórzeń, bo tęsknimy do zakorzenienia. pragniemy powtórzenia jako uobecnionej przeszłości. pragniemy powtórzenia, aby utwierdzić się w poczuciu naszej zakorzenionej w Bycie tożsamości. pragniemy powtórzenia, aby mocniej być...

---------------------------------------

chrześcijaństwo zaczyna się tam, gdzie wchodzimy z przyrodzoności w sferę łaski. życie łaski rozwija się wraz ze wzrostem trzech cnót teologicznych: wiary, nadziei i miłości. jeśli wiara jest karłowata, nadzieja kiepska, a miłość mała, to wtedy chrześcijaństwo jest iluzoryczne. chrześcijaństwo jest tam, gdzie żyje się wiarą, nadzieją i miłością.
--------------------------------------

myślę o małym, oblanym wodami trzech ciepłych mórz, miejscu na ziemi, gdzie konflikt nigdy się nie kończy. okresowo przygasa, potem znów strzela wysokimi płomieniami. myślę o małym narodzie i jego tragicznych dziejach, złożonych z wypędzeń, niewoli i rozproszeń. o Egipcie, Babilonie i Rzymie, o średniowiecznych gettach i hiszpańskich stosach, o nowożytnych pogromach, o niepojętej Zagładzie, o okruszynie ojczyzny, otoczonej przez nieprzejednanych wrogów. myślę o Narodzie Wybranym i o tajemnicy wyborów Pana. świat zawsze patrzy na to miejsce z niepokojem, ma krańcowo różne opinie, łagodzi, podburza, protestuje, nawołuje i krzyczy tym głośniej, im mniej wie, co z tym problemem zrobić.
--------------------------------------

siedziałam wieczorem na balkonie, wdychałam powietrze z podszewką niedawnego żaru i słuchałam prognoz. w środę 32 stopnie, we wtorek 33, w piątek 34. nagle pomyślałam – a gdyby tak to się już nie zatrzymało? gdyby coś się zepsuło w kosmosie i temperatura zaczęła regularnie i szybko wzrastać, powiedzmy o jeden stopień co tydzień, w miesiącu o cztery stopnie, w ciągu dwóch o osiem itd. najpierw żółknie cała roślinność i zwija się w szeleszczące rurki, potem zaczynają spadać ptaki, potem ludzka skóra unosi się, nabrzmiewa i zaczyna pękać.... zmusiłam się do myślenia o czymś innym, ale tamte obrzydliwe obrazki natrętnie wracały. głupie myśli są najbardziej uporczywe, a najgłupsze przychodzą do głowy podczas upałów.
---------------------------------------

w „Jak to się robi?” Marcel Łoziński sfilmował pracę wziętego doradcy medialnego Piotra Tymochowicza. zgodnie z zasadą bohatera filmu, iż „człowiek człowiekowi produktem”, zostaje zorganizowany „casting na polityka”. w ten oto sposób przysłowiowy facet z przystanku o niesprecyzowanych bliżej poglądach może zostać wykreowany na partyjnego lidera, a w końcu na parlamentarzystę. Łoziński obnaża cały socjotechniczny mechanizm dzisiejszej polityki. ciarki przechodzą po plecach, kiedy patrzymy na zwycięzcę tego konkursu piękności. mam nadzieję, że wielu młodych ludzi odżegnujących się na co dzień od politycznych gestów, zrozumie po tym filmie, dlaczego warto mieć poglądy i głosować choćby nogami.

--------------------------------------

(dziękuję !!! za mądrość Pani Ewy Szumańskiej, Pana Stefana Świeżawskiego, Pana Bohdana Pocieja)


stula 2006-08-13 12:51:45


15 sierpnia (świąteczny dzień)




10:49
- poranne śniadanie z jk przy greckiej sałatce;
- nowy singiel Miecza "mamma" (przewidziany przewidziany...)

potem padł serwer blog na cały dzień ale....

11:00 - 23:00
- budyń capuccino;
- wiadomość o D.B. i Zielonym!
- uśnięcie w ramionach ukochanego człeka.



stula 2006-08-15 10:50:55


16.08.2006r. !!!



obawiam się coraz bardziej, że budząc się rano usłyszę, że z SB współpracował śp. ksiądz Jan lub śp. Jan Paweł lub mój tato lub ... Zostawcie tego pana od Pana Cogito; zostwcie bo mi burzycie wszystko to w czym jeszcze mam oparcie i to od czasów licealnych!!!



stula 2006-08-16 18:52:44


18.08.2006r.


życie prawda. jutro ślub naszego Stacha; w poniedziałek pogrzeb Marcina z klatki obok. ktoś z wysokim progiem wrażliwości powie - równowaga musi być. mam jakoś mieszane nastroje ostatnio i zwalam na przypadłość i oby się potwierdziło. zaczynam normalnie szukać dawno zapomnianych znajomych. tzw odnawianie kontaktów.

update 19.08.2006r.

intesywnie porannie myślę nad tym, że im więcej poznaję zachowań męskich tym bardziej cenię sobie to, do którego mnie przyzwyczaił jk i nie zamieniłabym tego za żane skarby świata.
myślę też, że modlitwa śpiewem jest też cenna prawda?
a teraz idę południowo na ślub Stacha i Kasi.

...ja mam wiarę ty masz szybki wóz w dwoje łatwiej będzie nam. zostawmy to i uciekajmy stąd póki mamy jeszcze czas poki młodość mieszka w nas.



stula 2006-08-18 18:43:59


brak tlenu i kac kawowy


... mnie trzyma; jestem zmęczona psychicznie i wolałabym wchodzić 24 godziny pod górę; wolałabym grać w cyrku lub śpiewać psalmy na każdej mszy. mam pewne obawy, że ja się już do takich spotkań nie nadaję. wiem i rozumiem, że trzeba, że wypada. potwierdziły się słowa wielu osób, że to najmniej przyjemna strona przygotowań. o ile ze znajomymi wychodzi jeszcze super o tyle... a zresztą, co ja tu marudzę. wracam do roboty potem marzę o śnie. (zaniosłam dziś do kancelarii papierek i pani przeliterkowała nazwiska i potem powiedziała z uśmiechem jak stąd na księżyc, że ooooo tutaj to będzie zacna wolna datka! nie rozumiem i zaczyna mnie to bawić; bo grunt to przecież spokój. dziwny jest ten świat...)


stula 2006-08-21 21:07:47


26.08.2006r.



dziwny tydzień. znowu nas o jednego młodego mniej. M. był sąsiadem z klatki obok. w A. podkochiwałam się platonicznie w liceum. zatańczyliśmy pare kawałków pearl jamowych na jednej z osiemnastek. dwoje malutkich dzieci nawet nie będzie go pewnie pamiętać. smutne. staje na balkonie i mam obraz wysokiego czarnego przystojnego i dobrego faceta. wczorajsza wizyta w szpitalu u taty P. przypomniała o tym co kruche i słabe ale też uświadomiła, że nie jesteśmy wieczni dlatego warto każdego dnia żyć tak jakby był on ostatnim. odwiedziłyśmy dziś z Ćmą nasz kościół Wawrzyńca. był ślub. i pomyśleć, że za 9 tygodni o tej porze to my będziemy przed tym ołtarzem.

update 27.08.

wczorajszy wieczór noc i poranek dziś całe Pink Floydowe całe. magia zwyczajna magia. znowu odżyły dawne uczucia i emocje. jestem pod wrażeniem. mam ścisk żołądka.



stula 2006-08-26 18:03:34



28.08.2006r. poniedziałek...



Wchodzę do domu i ściągając sandały zrzucam cały balast za sobą. Bierze mnie na wiersze, na Słowackiego, Rilke, Twardowskiego. Śmieszne jak wytworzyły się we mnie odpowiednie czynniki obronne. W zasadzie coś tam po drodze postawiło mnie twardo do pionu; powiem więcej, postrzeganie świata ze strony męskiej jest zawsze konkretne, stanowcze i daje kopa do przodu. Żadnych ślimaczeń, rozpieszczań, głaskania po głowie i chowania się pod spódnicę mamy. Czasem twarde obijanie się o głupotę, które objawia się robieniem tzw. afer fabrycznych sprawia, że człowiek nie zapomina o ustawieniu w szeregu i nie wychylanie się; tzw. robienie swojego patrzenie swego. A to dwie zgoła odmienne płaszczyzny sprawy. Nie omieszkam jednak dodać, że gdyby ktoś wiedział o jakiej pracy - jestem w kontakcie.

Piję redvin z sokiem porzeczkowym. Zrobiłam pranie i pyszny sos. I po raz pierwszy własne buraczki. Kolejna mucha topi się w lampce; chyba czas wypić łykiem do dna. Tratatata...

Nie wypowiedziałam głośno opinii w sprawie, która zbulwersowała ostatnio nasze stowarzyszenie. Istnieje taka prawidłowość: im bardziej bledną i zacierają się w pamięci własne przewinienia, z tym większą surowością i bezkompromisowością oceniamy winy cudze. Jakoś ostatnio przestaje powoli oceniać a już broń Boże pouczać innych. Im dłużej żyję i im więcej czytam tym bardziej przekonuję się o tym, że mi nie wypada, że mi nie wolno. Kto pierwszy jest bez winy... Dziś okazało się, że sprawy nie ma, że wszystko wyjaśnione, że ... dostałam mail`a: „mogłabyś w naszym imieniu człowieka przeprosić, nam jakoś niezręcznie”.

Poza tym, nabieram nowego znowu spokoju. I mogłabym nie wiem co ale mogłabym wszystko.



stula 2006-08-28 20:38:32




01.09.2006r.



w piątek po 16-tej jestem już jakby spokojniejsza. sącząc białe wino odkurzam wieczorem kawał muzycznego światka z lat moich szesnastu. mam ciary na plecach i mnóstwo wspomnień. nawet, choć niskich lotów ale za to ile w tym miłości. okna drzwi wrażenia wszystko to przez wrażliwość, przez uczucia, przez szukanie wiecznego szczęścia. Ćma zaczyna to samo liceum co ja w 1994r. powodzenia moja mała. będzie dobrze.

stula 2006-09-01 23:04:30


06.09.2006r.



nie było mnie i teraz też nie będzie. niewtajemniczonym mówię, że jadę na małe "spa". boję się ale to raczej normalny odruch. choć wewnątrz czuję, że po wszystkim będzie już tylko dobrze. to od jutra proszę o wsparcie.

coś mi ostatnio złotej maryli się nawet posłuchało :

daj mi byle co
fistaszka daj
witrażyk zrób
sukienkę kup
coś małego daj
piszczałkę z gór
lusterko czek lub cichy ślub
na riviere weź pod palmą bierz
kabrioleta kup a zostane na zawsze
bo ciągle mam apetyt na coś więcej ... </>

update:
weekendowo jestem w domu. z paśnym mamy muzyczną przerzucankę. spacerujemy po lesie i polach. cieszymy się sobą. piątkowo uratował mnie tylko i wyłącznie Wojtek Mann w Trójce w bardzo porannej audycji. wogóle nowa ramówka bardzo mi pasuje. o reszcie nie piszę. celowo właściwie.

poranny niedzielny marszobieg wokół pól. długi chłodny prysznic. kawa w kamionkowej filiżance z papierosem na słonecznym balkonie. błogość chwili. w tle magiczny Sting. będę się potem łapać tych chwil. oby wystarczyło na długo.




stula 2006-09-06 16:41:55


13.09.2006r.



trochę trzeba było czasu żeby sobie to poukładać. były momenty strachu, niepewności, płaczu, niewiedzy itd. cała paleta emocji. ale jest już termin i to dobry termin który pozwoli spokojnie przygotować się do ślubu. termin późno-jesienny. będzie dobrze. innej wersji nie przewiduję. opanowałam już zasady działania oddziału i poruszania się w tym. znam już personel i wiem komu zaufać a przed kim uważać. mało tego mam pomoc w postaci dobrej duszy z oddziału piętro niżej. mało tego właściwie cztery małe cuda, zbiegi okoliczności sprawiły, że czuje się bezpiecznie. że wiem, że ktoś tam na Górze steruje tym i daje namacalne dowody.


za oknem lato. a ja taka nie_opalona. czas to nadgonić. czas zacząć wszelkie drobne ale ważne przygtowania weselne.

muzycznie chodzi za mną The Mamas & The Papas "Calfornia Dreamin`" i już wiem z kim chciałabym ten kawałek zatańczyć na weselu własnym.



stula 2006-09-13 17:55:01


18.09.2006r.



pije tetley earl grey strong; jem krówki z wawelu (każdy papierek ma niespodziankę hasełkową np. będzie wesoło albo idź na całość albo szczęśliwy traf...); słucham Fleetwood Mac i OPANOWUJE LINUX`A. czuje się nieswojo jak w innej bajce. ale co tam. idzie nowe. czas na zmiany i porządki i takie tam. przybyło nam szafek i szuflad w salonie. mieścimy się z książkami, płytami, ciuchami, sprzętem i w ogóle jest fajnie. stracha mam coraz większego przedweselnego. ale muszę tylko 4 tygodnie wytrzymać w fabryce. to co zwykle robię w miesiącu teraz muszę upchnąć w 14 dniach. ale co tam. byle pogoda się nie zepsuła. nie mam jeszcze butów ślubnych a jk spinek do koszuli. za to, jak wam się podoba samochodzik o nazwie: chrysler grand voyager? dla mnie bomba. co tam jeszcze? pisze stosy fabrycznych papierów i znowu mam wrażenie, że doba powinna trwać o 6 godzin dłużej. mam marzenie o dobrej pracy, o fuchach po godzinach, angielskim i niemiecki, basenie i siłowni regularnie. a może ja za dużo chcę? póki co to życzyłabym sobie dobrej ciepłej złotej polskiej rudo-złotej jesieni. wam też.



stula 2006-09-18 21:21:27


piątek (jeszcze trzy)



piątkowo z poczuciem robotnego tygodnia. zasypiam od środka i na zewnątrz też. kaw nie liczę. boli mnie świadomość, że tak być może do końca życia i o jeden dzień dłużej. perspektywy są ale ... jeszcze trzy takie piątki i potem; dużo dużo potem pomyślimy i podziałamy. jak się uda to wam powiem.

w perspektywie weekend. ugotuje dobry domowy obiad dla dwójki mężczyzn. popijemy wódeczki. pogadamy.

za oknem wiatr i jesienne słońce. dawno dawno temu ktoś dla mnie zrobił latawca na pare metrów. był kolorowy i tylko dla mnie. hahhaa


dmuchawce latawce wiatr...
daleko z betonu świat...
wszystko będzie takie nowe i takie piękne.
muzyka na smykach gra...


a wieczorem zaprosiłam mojego mężycznę na kolację. i może czerwone wino...

update. niedzielnie

o dziwo. żadnej wódki i żadnego czerwonego wina. żadych romantycznych chwil. osobne spacery. obiad dla naszej trójki się udał. przyjaciel okazał się przyjacielem do potęgi. poranny, jesienny, ciepły spacer z aparatem fotograficznym dodał siły na dalszy dzień. z książką, z białym winem, ze zdjeciami, z radiem, z samą sobą, ze słońcem i biedronkami na balkonie. czasem mam ochotę krzyczeć ale zaraz potem przychodzi uspokojenie, błogość, poukładanie emocjonalne, radość z rzeczy trywialnych, dojrzałość i chęć poukładania całości w odpowiedzialne życie.

nauczyłam się żyć tak by piękny wydawał się świat.


stula 2006-09-22 15:24:12


26.09.2006r.



jak ma nocne dyżury to zakładam jego polar, żeby czuć zapach i ciepło. jak mówią oszczerstwa, że niby smutny i zakłopotany to pukam się w czoło bo nikt, powtarzam nikt mnie tak nie rozbawia jak on. przy nikim innym nie potrafię się tak śmiać jak przy nim. jak mamy gorsze dni nauczyłam się nie płakać i o dziwo potem jest już tylko perfekcyjnie. uwielbiam jego towarzystwo, jego głos, jego dłonie, jego mądrość i ciepło. pewnie się teraz śmieje ze mnie jak to czyta.

Dziennikarz w globalnej wiosce Krzysztofa Mroziewicza polecam. doświadczenie korespondenta, podróżnika i wykładowcy. czyta się interesująco.

kulinarnie numerem jeden tego tygodnia jest kanapka z: cykorią sałatową, majonezem, żółtym serem z dziurami, serem brie; wszystko pokryte delikatną pierzynką żurawiny.


filmowo: trzyma mnie pierwszy odcinek Lost z czwartku klinicznego i humor z Czarny kot, biały kot.




stula 2006-09-26 21:02:55


29.09.2006r.



jak już wiem, że ostatnie nerwy trzymam na wodzy; jak w fabryce zmienia się z minuty na minutę dosłownie wszystko;jak mi dzownią z tysiącem spraw; jak (jakby na deser) wieczorne rodzinne przepychanki telefoniczne; jak ...
siadam potem przy notebooku, słucham trójki, jk spi obok, przeglądam katalog ikea, odpisuje na maile, czytam o andaluzji, wpatruję się w woskową lampkę, z przymiarki sukni ślubnej jestem bardzo zadowolona, i na to zarzucam Mad about you Stinga to wiem że...
nic nas nie ruszy
nie ma takiej siły
nic nas nie zniszczy
nie rozdziobią nas kruki
ni wrony...
pan Wojtek w porannej trójce - ale jakby tak tym wronom dać te no dresy to byłyby takie wrony-dresiary. czyli gorsza kategoria.


update sobota 30 września

mam dwie nudne do bólu cechy - nie potrafię się gniewać dłużej niż 5 minut oraz jestem cholernie cierpliwa. czasem te dwie przypadłości mogą człowieka od środka zabić. czasem jednak budują dość mocne podłoże.
jest taka pani nazywa się Ola Kaczkowska i ona jest moją nową pokrewną duszą muzyczną. absolutnie wszystko co serwuje trójkowo w sobotę między 16tą a 19tą jest rewelacyjne.



stula 2006-09-29 23:14:19




03.10.2006r. fabrycznie.



ani słowa narzekania. otwieram tylko SZEROKO oczy i po cichu robię swoje powtarzając - nie mogę się denerwować nie mogę się denerwować.
z rzeczy fajniejszych - kupiłam buty ślubne. zważywszy na to, że w butach na obcasach nie chadzam a już w białych to wogóle - te wyjątkowo są śliczne. (sama bym o to siebie nie podejrzewała).



stula 2006-10-03 18:55:41


05.10.2006r,



kiepsko. obiecałam sobie, że dam radę jeszcze te 6 dni fabrycznych. ale kiepsko jest. pociesza mnie jedno; że mam znajomych poza fabrycznych którzy przeżyli takie cyrki, którzy podjęli mądrą i odważną decyzję i dziś są szczęśliwi. mało tego ci ludzie mnie ROZUMIEJĄ BEZ SŁÓW. to jest najbardziej budujące!

ktoś kiedyś na studiach nauczył mnie żeby szanować mocno samego siebie. to była pouczająca lekcja starszego, cierpliwego i nadwyraz mądrego profesora. dziś właśnie straciłam szacunek dla samej siebie za to, że nic nie robię w pewnej kwestii. ale napisałam ostatnio przyjacielowi - człowieka można zniszczyć ale nie można pokonać. więc NIE DAM SIĘ POKONAĆ!

poza tym to luzik. w miarę wszystko opanowane. moje czułenka z lakierkami pana młodego wyglądają rewelacyjnie. z welonu rezygnuję na rzecz wianka. skóra coraz bardziej opalona. włosy urosły (nie do pasa), muzyka się układa, sprzęt zamówiony. jest jeszcze sporo szegółów do dogrania ale powoli układa się całość. siostra mi pisze TOBIE NIE POZOSTAŁO NIC INNEGO JAK CIESZYĆ SIĘ CZASEM OCZEKIWANIA.

PEWNIE ŻE SIĘ CIESZĘ


stula 2006-10-05 17:24:54


8 października 2006r



20 dni zostało oczekiwania stresującego ale jednocześnie podniecającego.
40 godzin zostało oczekiwania stresującego i tylko tyle.

w obu przypadkach myślę, że przeżyję.
w sumie innego wyjścia nie ma.
niedzielnie pomaga pan Wojtek w trójce; pisanie; słuchanie; samotna cisza we wnętrzu mnie samej.

wczorajszy spacer w pięknej jesiennej scenerii na Baranią. dopiero w połowie ustąpił ścisk w klatce piersiowej, puściły kabelki nerwów na wierzchu dyndające. przylepienie się do ukochanej dłoni jk. stać mnie już na śmiech.

marzę już o planach przyszło-piątkowych. boję się choć odwagę mam w sobie by rozmawiać, by wierzyć, by myśleć o tym, że w obliczu śmierci tak naprawdę nie ważne jest już nic.




stula 2006-10-08 11:55:07


10.10.2006r.



Olek ma dziś roczek.
w piątek umówiłam się na fajne spotkanie.
w niedzielę koncert Starego Dobrego M. (niczym nadzieja z obłoków)
zostało 24 godziny fabryczne do wymarzonego urlopu.
Nadka mówi o muminach i teletubisiach.
zaplanowałam zapiekanę w żaroodpornym a tu JK dzwoni, że mama ma zapiekanki dla nas.
ptak mnie dziś znienacka brzydko mówiąc osrał (raczej na szczęście). zaraz potem kupiłam świetne buty.
zadzwonił Piotr, że ma dla nas duży projekt na grudzień.
liście mienią się w słońcu, w sandałach idę po chleb.
nie mogę się jeszcze cieszyć pełnią radochy. jeszcze mam skurcze żolądka.nie mogę zapeszać. nie mogę.
będzie na to czas...
lubię was...




stula 2006-10-10 18:49:15


mojemu najukochańszemu pod niebiem człowiekowi:



(w tle sączy się "The Moment" Kenny G.)

żeby uwierzył żeby zrozumiał żeby odnalazł spokój i ciszę, radość i sens, żeby poczuł potęgę wewnętrznej harmonii i zawierzył swoje życie niekoniecznie czemuś co namacalne, oczywiste i jasne, wytłumaczalne przez człowieka (który jest tu na ziemi chwile, moment)

Jak się nazywa

Jak się nazywa to nie nazwane
jak się nazywa to co uderzyło
ten --- smutek co nie łączy a rozdziela
przyjaźń lub inaczej miłość niemożliwa
to co biegło naprzeciw a było rozstaniem
wciąż najważniejsze co przechodzi mimo
przykrość byle jaka jak chłodny skurcz w piersi
ta straszna pustka co graniczy z Bogiem

to że jeśli nie wiesz dokąd iść
sama cię droga prowadzi

Jan Twardowski



stula 2006-10-12 23:14:44


22.10.2006r.




cały tydzień zbierałam się żeby opisać zeszły weekend. bo w związku z tym, że piątek był ostatnim dniem fabrycznym to postanowiłam lekko upić się wieczornie winem, zalać wszystkie smutki, wyrzucić wszystko to co było złem fabrycznym. ale... od czego ma się narzeczonego, ano od tego, że porwał mnie z plecakami w Beskid. nocleg pod Żywcem w zielonym pokoju. rano po przepysznym śniadaniu w cukierni o wdzięcznej nazwie Alicja zostawiliśmy auto w Żywcu i wędrowaliśmy z plecarami poprzez Halę Miziową na Rysiankę. nocleg na podłodze jadalni schroniska. niedziela zejście do Węgierskiej G. i powrót do Żywca. pogoda przecudna, rude liście, jesień którą uwielbiam, ścieżki którymi mało kto chodzi, alejki z mchów, niebo z milionami gwiazd i mistyczna mgła nocna. prawdopodobnie to ostatni górski wyjazd z narzeczonym (potem będzie już z mężem). weekend zakończony cudnym koncertem Starego Dobrego Małżeństwa.

początek tygodnia smutny ze względu na sytuacje, które nie dotyczą nas bezpośrednio a jednak. (w końcu chodzi o naszych przyjaciół). gdzieś pomiędzy wszystkim co wysłuchałam a tym co wiem staram się znaleźć spokój i opanowanie. spokój dzięki któremu cieszę się, że rozmawiamy, płaczemy, wyjeżdżamy, żyjemy ... RAZEM ... rozmowa z księdzem, z właścicielką lokalu weselnego, przyjemne planowanie menu i innych szczegółów. płacz i śmiech na wierzchu. w tym stresie emocje biorą górę i w takie dni wszystko odbiera się mocniej, dosadniej, bardziej...

siedzę czasem nad wierszami śp. księdza Jana. nad fragmentami radości, prostoty. nad słowami, które tłumaczą w prosty sposób rzeczy najtrudniejsze. cisza.

dziś niedziela. 6 dni zostało do tego dnia. jestem szczęśliwa. tylko strach o to by wszystko wyszło tak jak planujemy jest spory. ale co to za radość jeśli coś przychodzi samo i bez pracy nad szczęściem. najważniejsze, że mam obok siebie gościa któremu ufam którego łyżkami mogłabym jeść który jest kimś ponad to wszystko.


stula 2006-10-22 12:32:32


1 wieczór i 3 dni przed ślubem czyli 24.10.2006r. wtorek



wieczór spędzony przy lepieniu na butelki z etoh naszego logo weselnego. uświadomiłam sobie nagle w trakcie tego lepienia, że jestem ostatnią noc (bo jk na dyżurze) sama jako narzeczona. krótki ten stan narzeczeństwa, krótki ale intensywny i pracowity.


odebrałam suknię. hm... jak do tego białego cuda dojdzie odpowiednia fryzura i odpowiedni makijaż i ogólnie boskie nastawienie to ... wyjedzie stula w bieli z ukochanym przed ołtarzem.

a teraz polecę zmyć stwardniałą nieco maseczkę z glinki zielonej. przepraszam.



stula 2006-10-24 22:03:38


1 dzień do ślubu



parzę rumianek czarny bez truskawkę z wanilią dodaję miód lipowy i cytrynę. wieczorami pijemy grzańca z sokiem malinowym. maczam kawałki czerwonego grapefruita w cukrze. płuczę gardło szałwią. tak proszę państwa mamy grypę. walczymy jak możemy.
pogoda wciąż nieprzerwanie piękna. giba mówi że znalazł super miejsce na reportaż ślubny. f. dzwoni czy może on i dzieci (dzieci?). odbieramy prezenty i życzenia (już). znajomi proszą o nowy adres i nazwisko bo chcą kartki posłać. chwilami czuję się jakbym stała obok siebie i spoglądała na to całe zamieszanie. jestem wystraszona ale odważna; zadziwiona ale pewna siebie; zestresowana ale szczęśliwa. to już za 1 dzień!!!
zaraz w niedzielę wyjeżdżamy. umówmy się, że odezwę się ok. 15 listopada.
trzymajcie kciuki!


stula 2006-10-26 12:50:25



09.11.2006r.



już jestem. żyję. jak chwilę odpocznę to opowiem co nieco.


stula 2006-11-09 11:22:23


jesień 2006r.



02.11.2006r. czwartek Katowice – Ligota
pokój nr 9 z trzema paniami w tym jedna siostra zakonna z niebiańskim spojrzeniem. dziwnie ale bezpiecznie...
było...

piątek (27.10.2006r.)

SOBOTA (28.10.2006r.)
1:30 jeszcze nie śpię; 2:30 powoli zamykają mi się oczy. budzę się o 6:10, prysznic, kawa i lekki stres na śniadanie; jadę pod salon, zapominam welonu, wracam. S. siedzi już na krześle, K. maluje mi moje pięknie wyhodowane paznokcie, M. czesze mnie zakłada welon i wogóle podoba mi się to co stworzono na mojej głowie. dzieci na ulicy widząc mnie krzyczą “patrz, pół pani młoda”. odbieram bukiety dla rodziców, oglądam mój ślubny – jest taki jaki sobie wymarzyłam. wracam do domu. L. maluje już Ćmę; potem siadam ja, dopiero w butach i sukni całość wygląda tak jak miałam w planach. dzięki Ci Boże za to, przepraszam za chwile zwątpienia. spokój miałam w sobie do momentu jak przyjechali dziadkowie i reszta rodziny. zerkając przez okno i widząc już podjeżdżający samochód z moim JK zrozumiałam, że to już, że to ten moment. spokój i opanowanie, wewnętrzna radość. błogosławieństwo rodziców. jazda przez las w słońcu i rudych liściach do kościoła (naszego ukochanego od św. Wawrzyńca). pare zdjęć przed mszą, witanie gości. radość. i wreszcie wejście do kościoła z uśmiechniętym księdzem w środku. czas mszy był chyba najdostojniejszym i najmilszym etapem całego dnia. dopiero w połowie zaczęły mi drżeć nogi. przysięga przed Bogiem i świadkami - wypowiedziana pięknie i pewnie, z delikatnym wzruszeniem w głosie. patrzę w oczy JK widzę ciepło i dobroć – mówi specjalnie dla mnie “ciebie violu”. śmieje mi się głowa, śmieje mi się całe wnętrze. życzenia księdza to w zasadzie pierwszy autentyczny moment wzruszenia, łzy spływają po policzkach (twardo wytrzymałam w trakcie czytania mojej siostry). wychodzimy przed kościół, życzenia, wzruszenie przy życzeniach S. R.A. A. milion kwiatów i prezentów. każda najmniejsza rzecz cieszy nawet elfik na szczęście. w drodze na salę sesja zdjęciowa. pierwszy taniec przy Kenny G. i podziękowania dla rodziców, obiad, tort. uciekamy do lasu do rudych kolorów do spokoju zapachu. potem już tylko zabawa, w którymś momencie zerkam zza stołu na bawiących się naszych gości i ... nie umiem uwierzyć, że to nasi ludzie, nasi bliscy przednio bawią się na naszym weselu!!! ciarki przechodzą mnie po plecach, wzruszona i radosna wywijam z mężem przy rytmach weselnych (dobre dobre). tchu czasem brakuje bo wszyscy chcą zatańczyć z młodą. popijam delikatnie białe wino i mam wrażenie dobrej imprezy której wraz z Paśnym jesteśmy autorami dedykując ją dla naszych bliskich. w okolicach czwartej nad ranem padamy w łóżku zmęczeni. teoretycznie zmęczeni.

niedziela (29.10.2006r.)

poniedziałek (30.10.2006r.)
przebudzenie. powolne niczym nie przyspieszone wstawanie z łóżka w radości, wolności i wypoczynku. za oknem pierwszy śnieg, przymrozek. przełęcz tylicka, cerkwie łemkowskie, wody lecznicze. autentyczny dzień radości z życia, z siebie, z wolności. siadamy wieczorem na naszej werandzie. nic dodać nic ująć. czerwone wino i nasze ciepło. pachnie świeżym górskim powietrzem. kocham.

wtorek (31.10.2006r.)

środa (01.11.2006r.)
msza u Klarysek w Starym Sączu w kościele św. Kingi. powolna podróż w stronę domu. kawa w Nowym Targu we włoskiej kafejce. wizyta u rodziców. cmentarz. oglądamy zdjęcia z wesela. nie śpię pół nocy. marzę o spokojnym śnie, może kiedyś jeszcze.

czwartek (02.11.2006r.)
pobudka 5:15. klinika. jestem jeszcze żywa. zobaczymy kiedy zdołam tu jeszcze kiedyś naskrobać?
przeczytałam zalecenia anestezjologa. postaram się.

wtorek (07.11.2006r.)
a więc wyleżałam się tutaj, jestem wśród żywych i sny mam iście kulinarno-erotyczne,









stula 2006-11-11 14:25:27


14.11.2006r.




jeremy

stula 2006-11-14 10:53:51


15-11-2006



gdyby każdy dzień był taki jak wczoraj to gadałabym do siebie. za bardzo ścisnęłam sznurki i nie potrafię odpoczywać. znajomi piszą mi żeby robić to ile wlezie. szukam czegoś do pisania. szukam już zaczepek twórczych. dziś wpadnie S. na herbatę potem M. obciąć moje włosy. wieczorem marzę o warzywach nawet i gotowanych na parze ale w knajpie gdzieś między ludźmi. jestem stadną jednostką muszę rozmawiać, lubię słuchać i lubię jak mnie się słucha. dla wszystkich którzy martwią się o moje zdrowie pisze szczerze, że - boli mnie zrastająca się rana i pośladek od zastrzyków przeciwzakrzepowych; boli mnie prawe ramię i cała ręka prawa; lewa dłoń od welfronu i czasem plecy od leżenia. ale moi drodzy ogólnie jest dobrze i nie ma co narzekać. szwy wyciągnięte przez męża. nic tylko dochodzić do siebie. tylko muszę skupić się na czytaniu książek, jakieś film obejrzeć i nadal trwać w nurcie realnego optymisty... wogóle to zamierzam dziś upiec pierwsze ciasto w tym lokalu!


stula 2006-11-15 09:40:41


28.10.2006r.







stula 2006-11-16 17:06:14


17-11-2006r.



słońce świeci cieszą się dzieci
cieszę się i ja

a poważnie
fala optymizmu i radości jakaś dziwna. bo świeci słońce, bo odwiedziły mnie bliskie osoby, bo mąż zabrał na kolację, bo kupiłam bilety na przedstawienie teatralne, bo plany jakieś są, bo jesteś bo jestem.


"Drogowskaz"

Jestem drogowskazem,
który nie może ruszyć w drogę,
którą pokazuje
Jeżeli ruszę nią,
kto za mnie wskaże kierunek tym,
którzy nadchodzą,
młodzi, wciąż nowi?
Wielokrotnie próbowano mnie odwracać,
abym wskazywał mylną drogę
Ale jestem jak słonecznik,
Pokazuję wciąż ten sam kierunek:
ku słońcu.

(...)Trzeba żyć.
Po prostu trzeba żyć.


Jan Rybowicz


stula 2006-11-17 11:58:07


20-11-2006r.



kolejny tydzień rozpoczęty. mogę już spacerować dwie godziny po lesie rudzkim ale nie mogę pojechać zobaczyć ostatnich dni z życia Doliny Rospudy, rzeki 9 jezior, wspaniałej storczykowej doliny która zostanie zabita autostradą! jestem poruszona decyzją.


niedzielny “Cholonek” Teatru Korez (adaptacja powieści Janoscha Dobry Pan Bóg z gliny) pierwsza część cała w śmiechu. śląska gwara, śląskie zwyczaje, śląskie klimaty. druga część jest dramatyczna. odechciewa się śmiechu. przychodzi zastanowienie. bo Ślązacy, mimo że są stąd, muszą tu cały czas walczyć o swoje, że to region tarmoszony przez historię.

nagraliśmy trójkowy koncert Kepa Junkera. odsłucham dzisiaj.



stula 2006-11-20 13:51:25


22-11-2006r.



Krzyż

Mój krzyż co przyszedł z niewidzialnej strony
zna samotność w spotkaniu przy stole
niepokój i spokój bez serca bliskiego
wie że mąż wzdycha częściej niż kawaler
nie dziwi się już Hegel że w szkole dostawał po łapie
nie każdy go rozumiał
krzyż wszystko uprości
nie człowieka --- o miłość prosi Boga
od tego zacząć żeby iść do ludzi
wie i nie mówi bo słowom przeszkadzają słowa
milczenie nawet rybkę w akwarium obudzi
dopiero żyć zaczniesz gdy umrzesz kochając
mój krzyż co przyszedł z niewidzialnej strony
wie że wszystko wydarzyć się może
choćby nie chciał tego
na przykład wilia z barszczykiem czerwonym bez śniegu
choć przecież zima w sam raz o tej porze
czasami krzyż ofuka uderzy ubodzie
z krzyżem jest się na zawsze by sprzeczać się co dzień
jeśli go nie utrzymasz to sam cię podniesie
a szczęście tak jak zawsze o tyle o ile
bywa że się uśmiecha gdy myśli zapewne
chce mnie zrzucić
zobaczysz że ciężej beze mnie


Jan Twardowski


23.11.2006r. [*]

Życie

życie nie dokończone
gdy oczy ci zamkną i zapalą świecę
miłość spełnioną i nieudaną
płacz przed jedzeniem
między mądrością i zabawą
Bożej powierzam opiece


Jan Twardowski


stula 2006-11-22 09:35:00


marzenia o Groszku




no i ta muzyka:

The Human Game - Lisa Gerrard & Pieter Bourke
Time After Time - Miles Davis
Cantara - Dead Can Dance
Karmacoma; Special Cases; Teardrop - Massive Attack




stula 2006-11-24 17:43:56


27-11-2006r.




udanego tygodnia.


stula 2006-11-27 17:50:56



30-11-2006r.



zawsze jak mam napisać, że nie jest wesoło to zastanawiam się nad tym dość długo. po co dołować jeszcze bardziej skoro i tak jest jak jest - smutno. czwartek jeszcze się nie skończył a mam wrażenie, że jesteśmy szarzy, zmęczeni, smutni, zdegustowani, zamartwieni. rozkładam ręce, brak słów i to nie jest smutek jesienny. dziś rano jak zobaczyłam człowieka za którym poszłabym w ogień wydawało mi się, że widzę go w czarno-białych barwach; był szary, wręcz przezroczysty. nigdy wcześniej nie byłam tak pewna tego, że to co się dzieje w naszym kraju plus dziwne układy wewnętrzne plus fabryczne plus czasem i rodzinne są ZABIJAJĄCE POWOLI CICHO I SKUTECZNIE.


stula 2006-11-30 14:50:18



1 grudnia 2006r.



piąty grudzień rozpoczynam tutaj.
emocje czasem to zły doradca.
mam dziś przemiłego gościa.
wyciągnęłam z zamrażarki kawałek lata. słodkie soczyste czerwone truskawki.
premie świąteczną zamieniłam na kremy i żele na blizne.
dostałam zaproszenie na zjazd socjologów do krakowa.
kupiłam Ćmie bilety na koncerty ska i reggae.
jestem uspokojona.
mąż jak wraca zdenerwowany chce sprzątać myć i kwiatki przesadzać. kocham go.
grudnia sie boję choć nastawiłam się po raz pierwszy NIEOPTYMISTYCZNIE. więc będzie na odwrót.

biegnie biegnie łoś
może rzuci coś...
zestawik z winem australijskim pana marka niedźwieckiego chciałoby się.




stula 2006-12-01 12:40:03


02-12-06r.



w całym moim życiu kibica piłki nie wyobrażałam sobie, że mogę usiąść przed ekranem (raczej odbiornikiem radiowym) gdzie będzie trwała walka o ZŁOTO NASZYCH!!! jak zdobędziemy złoto kupuje koszulke reprezentacji i będę w niej dumnie chodzić!!! czapki z głów panowie i panie!!!

3 grudnia 2006r.

jesteśmy wicemistrzami świata; wygrywając 10 spotkań bez utraty punktu; Brazylia była kosmiczna.


Paweł Zagumny Mariusz Wlazły Daniel Pliński Łukasz Kadziewicz Michał Winiarski Sebastian Świderski Piotr Gacek Wojciech Grzyb Łukasz Żygadło Michał Bąkiewicz wszyscy dla śp. Arka Gołasia.



stula 2006-12-02 09:56:35


04-12-2006r.




dziś padło pierwszy raz pytanie, z cyklu głupich, co z sylwestrem? a my mamy plan o którym nikomu nie powiem; tak, kameralna impreza odbędzie się ... wiesz co, my to mamy jakiś zwyczaj dziwnych budynków. sie uśmiałam. będzie cudnie.

dopijam kawę i lece zarobić trochę grosza, pozałatwiać pizetju i inne.



stula 2006-12-04 09:21:10


06.12.2006r.



ulubiony wiersz Adama Ziemianina.
w wykonaniu SDM cudo.


Modlitwa końca mojego wieku

Ty który śmieszne kawki
nauczyłeś latać
Ty który jesteś z tego
i nie z tego świata

Uchowaj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który stworzyłeś
jaśminu gałązkę
Ty który orzech włoski
zawiązujesz w piąstkę

Zachowaj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który kaczeńce
wymyśliłeś dla nas
A żaby nauczyłeś
nocnego kumkania

Odwróć dziś - proszę - od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który do morza
Prowadzisz swe rzeki
Ty który zmęczonym
zamykasz powieki

Nachyl dziś - prosze - w strone miłości
Moje serce moje myśli moje oczy



stula 2006-12-06 21:23:07


2006





jedno z drugim się przeplata a nic nie dzieje się bez powodu...


idzie nowe. wiem to...


na długo...

ślub był i biała suknia i frak. oby nas nigdy nie znudził pocałunek na “dzień dobry”. chce Ci powtórzyć pewne słowa już raz napisane (maj 2006r.), że jesteś moją ukochaną i jedyną pirańską tęczą z kolorów życia. kocham Cię.

i trochę statystyk:

koniec - zaufania do (za bardzo smutne)
nowe - znajomość cudna zresztą z Sylwunią B. i Elficą.
nadzieja na 2007 – Groch (wiadomo)

----------------------------------------

i jeszcze coś dopiszę; tekst kobitki z broszki (www.broszka.pl - polecam!) bo faktycznie trzeba wziąć się w garść i pomyśleć nad tym co trzeba zrobić ze swoim życiem!!!

"Co jeszcze można zrobić, a boimy się, albo znajdujemy wymówki? Pójść na terapię, zacząć haftować, zrobić coś ze zdradami męża, na które przymyka się oczy, urodzić dziecko, zmienić mieszkanie, czy pracę, powiedzieć szefowi o swoim ukrywanym gdzieś głęboko pomyśle, wyjechać daleko samemu na miesiąc, kupując tylko bilet i nie rezerwować 5-cio gwiazdkowego hotelu, zadbać o swoje zdrowie, zrobić sobie odjechaną fryzurę, pójść na wymarzone studia, mimo, że nasz wiek już nie pasuje do lat studenckich, zdobyć się na długo odkładaną rozmowę na trudny temat, zrobić striptiz przed mężem podczas romantic wieczoru (zobaczycie, w jakim będzie pozytywnym szoku), zaprosić partnerkę w jakieś niesamowite miejsce, choć ona myśli, że nic już ciekawego Was wspólnie nie spotka..."

no...



stula 2006-12-07 14:00:42


dziś cytaty 09-12-2006r.



zdanie Eliota z “Kartek z podróży”: “Kto chce radości, niech się weseli, bo jutro skryte w niepewności...” Dziś cieszę się każdą chwilą życia, tej najważniejszej i najbardziej olśniewającej podróży.

Gdy zmarła moja mama, obiecałam sobie cieszyć się zawsze wraz ze wschodem słońca, każdego ranka na nowo. Dostrzegać przyszłość, ale nigdy nie poświęcać dla niej teraźniejszości. Przyjmować miłość, ilekroć spotkam ją na swej drodze, i przenigdy nie odkładać niczego, co może mnie uradować.

Umierający mówili mu - “niech pan nie traci ani sekundy, niech pan mówi ludziom, że ich kocha! Dlaczego wcześniej nie wiedziałem, że jedyne, co naprawdę się liczy, to głębokie porozumienie serc, dzielenie się miłością i przebaczeniem???”

Jesteśmy wiecznie przerażeni, zamknięci, opanowani przez tak wiele niepożądanych stanów umysłu, że aż kulimy się pod ich naporem. Przychodzi lęk – zamykamy się; przychodzi zwątpienie – zamykamy się, przychodzi gniew – zamykamy się. A przecież w najtrudniejszym okresie człowiek jest w stanie przetrwać tylko dzięki drugiemu człowiekowi.

Ciągle uczę się pokory, wrażliwości na drugiego człowieka. Cztery lata temu urodził się Antek, który jest zdrowym chłopakiem. Budzę się rano i powtarzam sobie: to jedyny w swoim rodzaju cud jaki mógł mi się zdarzyć, że jesteśmy mimo osobistych dramatów, mimo tragedii, jakie przeżywa ten świat,

Akceptacja czy walka? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Myślę, że trzeba być bardzo ostrożnym w czytaniu rzeczywistości. Sens tego świetnie oddaje modlitwa św. Franciszka: Boże, daj mi siłę, żebym mógł zmienić to, co mogę zmienić, i mądrość, żeby odróżnić t, co mogę zmienić, od tego, czego nie mogę.

Nie wtedy, gdy dni życia przeminą bez jednej troski, a noce bez pragnienia i żalu, naprawdę staniecie się wolni. Lecz dopiero wtedy, gdy nadzy i swobodni uniesiecie się nad wszystko, co wasze życie spętało.



{border="3"}


stula 2006-12-09 14:34:11


10-12-2006



II niedziela adwentu

po śniadaniu zapalone dwie świeczki przy adwentowym wieńcu. już dwie.

jest takie miejsce i on ma taki głos, ciepły i dobry, taki głos nigdy nie kłamie i mocno wierzy w to co mówi. kiedyś w okolicach gorzkich żali wytłumaczył mi owy głos, w owym miejscu, jak bardzo trzeba sobie uświadomić swoją samotność żeby móc dalej wędrować. dziś całkiem przypadkiem, a może nie przypadkiem, ten głos mówił krótko, ku zaskoczeniu wszystkich, “przygarniajcie siebie nawzajem”


{border="3"}




stula 2006-12-10 10:21:39


13.12.2006r.



czy święta powinno się czuć? jaki zapach mają święta? mandarynek?
muszę iść do spowiedzi.
czekam na te święta. pierwsza wspólna jedyna wieczerza wigilijna. paśny i ja. wyzwanie kulinarno-kulturalno-magiczne dla nas. cieszę się, ciarki na plecach. karp mrozi się już z czosnkiem. powoli spisuję listę zakupów na kartce. czekam na pachnące drzewo – coroczna zdobycz męża z lasu. czekam na to by móc je ubrać po swojemu przy muzyce i w spokoju. a jak pachnie muzyka?



update 16.12.2006r.
bo jak wyciągnęłam wczoraj z piekarnika pierwszego naszego domowego piernika to ... zapach dotknął nawet najgłębsze pokłady moich zmysłów. no i koncert PJ w Polsce. no i ...


stula 2006-12-13 18:07:46


17-12-2006r.



nieskromnie powiem o TEJ stronie i polecę TEN tekst.

stula 2006-12-17 11:38:04


19-12-2006r.








stula 2006-12-19 14:41:34



22-12-2006



muzyka mnie rozczula. przechodzi przeze mnie ciepło i radośnie jak idę chodnikiem a wielki samochód wjeżdża w sam środek kałuży. mam mokre spodnie i płaszcz. nie klnę. śpiewam czekaj na wiatr niech uleci w górę hen nie musisz się bać póki skrzydła wiary masz .

zdrowych wyjątkowych takich jakie wymarzyliście sobie z ukochaną osobą z bliskimi wśród przyjaznych twarzy i myśli wśród śpiewu kolęd i zapachów kulinarnych z czystym sercem i duszą z radością, że właśnie przyszedł na świat Ktoś kto nadaje każdego dnia na nowo sens naszej wędrówki tu na ziemi...


Podszedł na palcach niedowiarek
bo Konstytucja nie zabrania
do Matki Bożej. Mówił do Niej
- tak nam się wszystko poplątało
partia przy końcu zbaraniała
niech cię za rękę choć potrzymam
w Noc Szczęśliwego Rozwiązania

Boże Narodzenie, ks. Jan Twardowski


stula 2006-12-22 17:39:40


27-12-2006r.



pusta kartka (czyt. strona openoffica) przede mną i nieodparta pokusa napisania czegoś. i tak się zastanawiam czy pisać o tym, czy właściwie przemilczeć. z jednej strony targa mną; emocjami, myślami, obawami, pytaniami, zachowaniami, objawami a z drugiej – jestem spokojna i wyciszona od środka, mam spowolnione ruchy, myśli i reakcje. wolniej reaguje na to co do mnie mówią i wolniej niż zwykle nawet chodzę (nagle przestałam się spieszyć bo ... nikt mną nie rządzi i nikt nie krzyczy).
idę dziś w stronę gabinetu. okulary słoneczne na nosie w uszach tracy chapman. słońce wychyla się zza drzew, jest poświątecznie słodko. myślę głośno mówiąc do G. że odtąd nie jestem już sama. wbrew wszystkiemu (choremu światu, wojnom, niepewności jutra, terroryzmowi, bałaganowi politycznemu naszego ukochanego kraju, zdrowemu rozsądkowi, ogólnie pojętego strachu o życie) . odtąd jestem w stanie zrobić już wszystko byle by otworzyć G. drzwi do życia. wiem, że może za bardzo wybiegam myślami do przodu (swoją drogą ja nie pojmę polskiego podejścia do sprawy – na zachodzie nie bada się kobiet w wysokiej ciąży u nas tak, na zachodzie im wcześniej zjawisz się w gabinecie tym lepiej bo można zapobiec ewentualnym problemom, u nas – odsyłają do “za miesiąc“ - a co ja mam przez ten miesiąc? siedzieć jak na szpilkach i drżeć z obawy?). ale jakoś dam radę, będę z ufnością śmiało dążyć przez kolejne tygodnie, oby pomyślnie do przodu.
zalecenia – nie denerwować się, nie męczyć, nie wykonywać żadnych fizycznych akrobacji, nie wspinać się. jeść dużo owoców, warzyw. myśleć pozytywnie i SPOKOJNIE miarowo żyć...

Pytać zawsze - dokąd, dokąd?
Gdzie jest prawda, ziemi sól,
Pytać zawsze - jak zagubić,
Smutek wszelki, płacz i ból

Chwytać myśli nagłe, jasne,
Szukać tam, gdzie światła biel,
W Twoich oczach dwa ogniki,
Już zwiastują, znaczą cel,

W Twoich oczach dwa ogniki,
Już zwiastują, znaczą cel.

Świecie nasz, świecie nasz,
Chcę być z Tobą w zmowie,
Z blaskiem twym, siłą twą,
Co mi dasz - odpowiedz!

Świecie nasz - daj nam,
Daj nam wreszcie zgodę,
Spokój daj - zgubę weź,
Zabierz ją, odprowadź.

Szukaj dróg gdzie jasny dźwięk,
Wśród ogni złych co budzą lęk,
Nie prowadź nas, powstrzymaj nas,
Powstrzymaj nas w pogoni...

Świecie nasz -
Daj nam wiele jasnych dni!
Świecie nasz -
Daj nam w jasnym dniu oczekiwanie!
Świecie nasz -
Daj ugasić ogień zły!
Świecie nasz -
Daj nam radość, której tak szukamy!
Świecie nasz -
Daj nam płomień, stal i dźwięk!
Świecie nasz -
Daj otworzyć wszystkie ciężkie bramy!
Świecie nasz -
Daj pokonać każdy lęk!
Świecie nasz -
Daj nam radość blasku i odmiany!
Świecie nasz -
Daj nam cień wysokich traw!
Świecie nasz -
Daj zagubić się wśród drzew poszumu!
Świecie nasz -
Daj nam ciszy czarny staw!
Świecie nasz -
Daj nam siłę krzyku, śpiewu, tłumu!
Świecie nasz -
Daj nam wiele jasnych dni!
Świecie nasz -
Daj nam w jasnym dniu oczekiwanie!
Świecie nasz -
Daj ugasić ogień zły!
Świecie nasz...

Świecie nasz, świecie nasz,
Chcę być z Tobą w zmowie,
Z blaskiem twym, siłą twą,
Co mi dasz - odpowiedz!


darmowy hosting obrazków{border="0" }

Nadia

stula 2006-12-27 19:50:27


blender forever...



niby nic. a zakochałam się.

zrobiłam się na blond może to przez to. załatwiłam zus w 2 minuty, może ze szczęścia, że tak też się da. ale do rzeczy.


i tak to zakochałam się w zupach a może bardziej w blenderze wszak ma odpowiedni kaształt długi i rozkosz dał jak widać.




stula 2006-12-28 16:14:16


31 grudnia czyli imieniny Sylwestra wszystkim


Sylwkom życzymy dobrego...
jest to pierwszy w moim życiu sylwester luz spokój i wogóle antysylwestrowo jest ok. mam dwa filmy. mam pakę chipsów serowo -śmietanowych i litr pepsi też mam. ogóreczki się chłodzą w lodówie (tak ze słodyczy przeszłam na kwasiory), co tam jeszcze. po południu upiekę górę piersiaków i wraz z makówkami pomknę do męża do pracy. no dobrze, zapodam na paznokcie jakieś gwiazdki żeby niebiańsko było...

WSZYSTKIEGO DOBREGO W TYM NOWYM ROKU!


zapomniałam dodać Lista dziś Lista Trójkowa!!!

16:20 WŁAŚNIE ED TWORZY ALIVE A MNIE SERCE BIJE SZYBCIEJ ODTWARZAM W MYŚLACH FOTOGRAFICZNE FRAGMENTY SAMOCHÓD DALEKA TRASA ZAPACH HUGO ZIMA I EMOCJE... I STILL ALIVE...

całusy dla Crazy Mary co myślisz które miejsce???

PRZY DALSZYM DŻEMIE JUŻ PŁACZĘ...

Aga nie słucha Aga ma teraz południe u siebie. Dzięki Aga za Dżem.

"ci wspaniali ludzie nie powrócą nie powrócą już" (MZ i KK to dla Was chłopaki, czuwajcie czasem nad nami)


stula 2006-12-31 13:11:13

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz