sobota, 1 stycznia 2005

2005



01012005


wieczór i noc w towarzystwie licealnych ziomków. nie mamy jeszcze z BH zdjęć przy perkusji. nie zwiedzaliśmy jak do tej pory piwnic tego budynku i nie całowaliśmy się pod murami niczym uczniowie z gimnazjum. pozostało mi uczucie takiego spokoju i fajnie spędzonej nocy.
dziś lekki kac spanie do popołudnia całowany brzuch muzyka błogość wspominanie swiadomość że będzie w sumie ciepło i miło jeśli o to powalczymy.
aaaaa
zabieram się za lekką pracę jutro powtórka z rozrywki...
zaczął się rozkosznie ten 2005...
i niech tak trwa!!!

stula 2005-01-01 19:37:08


...


nie wiem czy dać się na nowo w to wciągnąć. muszę zdecydować czy na nowo rzucić się w stare-nowe. zacznę pod warunkiem że otoczę to swoimi warunkami. nocne dyżury w pogotowiu skończyły się klęską i rozchwianiem psychicznym. ale jak patrzę na mojego BH i jak on zapieprza i że jego dyżury coraz częściej i ... z drugiej strony wiem że jeśli odmówię zrobię to z honorem i poczuciem że nic nie straciłam nic nie zyskałam i wiem ile to wszystko mnie ewentualnie będzie kosztować.



odkryliśmy dziś nową osobowość nowa szufladka. niezbyt przeze mnie poszukiwana a jednak jest. występuje. to posiadanie agresywnej, wszechwładnej i totalnej irracjonalności. nie sposób dotrzeć do takiego umysłu. próby rozmów będą mijały się z celem. bo w rozmowie chodzi nie o wymianę zdań ale o deklarację. żebyś mu przytaknął, przyznał rację, podpisał akces. inaczejw jego oczach nie masz znaczenia, nie istniejesz; ponieważ liczysz siętylko jako narzędzie jako instrument. nie ma ludzi - jest sprawa. umysł ten jest zamknięty, jednowymiarowy, monotematyczny, obracający się wyłącznie wokół jednego wątku - mojego wroga. z drugiej strony jest czego pozazdrościć. nie trapi ich myśl o tym że los człowieka jest niepweny i kruchy. obce są im pytania typu: co jest prawdą? co dobrem? co sprawiedliwością? nie znane są im rozterki typu: czy aby mam rację? ich świat jest prosty - po jednej stronie my, dobrzy ludzie, po drugiej oni, nasi wrogowie. ich światem rządzi czytelne prawo wyłączności - albo my, albo oni.
kolejny poznany taki człowiek przeważył o istnieniu kolejnej szufladki osobowości. uwaga na takich.


stula 2005-01-03 19:32:31


...


posłuchaj...


stula 2005-01-03 19:39:19


spokój smutek ciemność


z językiem figlarnie przygryzionym wyparowałam z księgarni z trzema książkami Gretkowskiej do tego dokupię z cztery butelki redvina BH pojedzie do Kenii a mnie wieczorki zlecą na czytaniu. jeśli ktoś uważa to za niemądry sposób to jest głupi jeśli uważa że taka wierna kobieta to też jest głupi.
koniec tematu.

ciemność. idę wieczorem na spacer jest ciemno wracam grubo po północy jest ciemno rano idę do pracy ciemność i wracam też jest gówniana ciemność… obiecałam sobie nie pić.
koniec tematu.

bo tu nie chodzi o wiarę dziecięcą ani też nie o tę starczą, wiara dziecka jest zbyt prosta i nieświadoma, starcza jest zbyt już pokiereszowana i żebrząca o łaskę przed śmiercią. tu nie chodzi o głupie i bezmyślne mówienie: ‘jest cool będzie ok i w ogóle jest zajebiście’.
na wstępie trzeba założyć, że chcemy żyć uczciwie i inaczej nie chcemy.

jak dostawałam reprymendę od rodzicielki, że coś tam schrzaniłam to zadziornie i bezczelnie odpowiadałam, że nie pije nie pale i nie puszczam się - więc czego ode mnie jeszcze chce.

a tu nie o to przecież chodzi.

kołaczą mi w głowie słowa: PROSTOTA I POKORA

a i tak będziemy kiedyś żebrać o to, o czym zapominaliśmy przez całe życie.
obecnie jedynie nadzieja na lepsze - daje znikomy rodzaj szczęścia.

(założyłam marzyć wciąż realnie bo pobiegłam za daleko, ciepłych krajów nie będzie, wracam powoli na stare śmieci marzeń, bez bólu, bez wyrzutów, jest mi tak dobrze)

stula 2005-01-05 17:42:10


06.01.2005r. 18:44


tego nie da się tak zwyczajnie opisać słowami. więc większość zostanie w środku. i tak lepiej. nikt nie jest w stanie zarozumieć co czuje się w takich momentach. takie chwile zostają w głowie i pamięci do końca życia, do ostatniego oddechu na ziemi.
"cesarzowa" tak usłyszała rodzicielka przez telefon. cała nasza czwórka w jednym uścisku w jedności w tym co najważniejsze w życiu. w tym o co chodzi tak naprawdę!
od poniedziałku odmawiane jak mantra słowa "błogosławiony owoc żywota twojego" w liczbie większej niż kiedykolwiek do tej pory! nie sposób wyrazić tego jak wtedy jesteśmy blisko siebie. chodzimy patrzymy na siebie bez słów; napięcie, czekanie...
wczorajszy spacer w deszczu po lesie, człowiek nie jest w stanie odprężyć się... telepatycznie jestem z Anką na sali porodowej.
i wreszcie 18:44 jest! 3750g 55 cm maleństwo tak długo oczekiwane! Nadia Nasza Kochana!
obraz do końca życia, wchodzimy z BH na oddział i ... wiozą Ją na łóżku zmęczoną i szczęśliwą mamę. serce chciało mi pęknąć z radości ze wzruszenia. dziś nosiłam ten CUD już na rękach. i nie chodzi o to, że Ona jest nasza, ale o to że to najśliczniejsze dziecko które widziałam zaraz po urodzeniu, bez czerwonego czy tam żołtego koloru, bez żadnej oznaki zmęczenia,... i będzie najwspanialszą Królewną, która czekała na święto trzech króli żeby zajrzeć łaskawie na ten świat... będzie Ci z nami ciepło obiecujemy!


stula 2005-01-07 17:22:20


...


wysyłamy maile czytamy horoskopy i opisy działania leków modlimy się o zdrowie płaczemy i śmiejemy się słuchamy ambitnie anouk i czerwonych gitar śmiejąc się przy tym do łez odwiedzamy trzy szpitale energoterapeutę gonitwa znosimy mężnie diagnozy rwiemy na kawałki pyszne białe soczyste mięso popijamy białym winem załatwiamy telefony odbieramy leki płaczemy ze szczęścia nad cudowno-zdrową buzinką naszego maleństwa rozmawiamy o pracy o tym że nie jest tak jakbyśmy chcieli – i tak od piątku walczymy z A. dzielnie nie poddając się – to dla niej trzy pierwsze wesołe dni od miesiąca.

zastanawiam się jak długo starczy mi siły na „podtrzymywanie” zawzięłam się i dokończę to co zaczęłam.

gdyby jeszcze Najwyższy mógł pomóc w jednej kwestii

proszę

autentycznie marzę o przytuleniu mnie też trochę.


stula 2005-01-09 18:55:04


nie pytaj dlaczego płaczę


przeczytałam dziś ten tekst i mnie rozwaliło na nowo;
moja kurewna przewrażliwiona natura zakopie mnie kiedyś w białych ścianach.
ale..
A. w coraz lepszym stanie; Anka z Nadką w domu zdrowe i szczęśliwe; Dziadek z wynikami lepszymi o niebo w domu; KK bez zmian;
dziękuję że jesteś.

poza tym wiosna za oknem sprawia że jakoś dziwnie chciałabym pakować plecak; podsunęli mi dziś plan urlopów, popatrzyłam przemilczałam pustkę (póki co) oddałam jedynie z planem wolnego na 30 lipca.

pozwolę sobie na lekkie nudzenie, od przyszłego wtorku zabieram się za pisanie, układam w głowie póki co.

bo cholera niech mi nikt nie mówi ale wewnętrznie to mam takie zapasy energii i radochy że mogałbym cały oddział depresyjny obdarować szczerymi słowami.


stula 2005-01-11 17:44:34


tęczowy szlak


jakieś tam pojawiające się światło w tunelu to nie odrazu musi być reflektor pociągu no nie?
----------------------------------------

dostałam propozycję pracy w mieście na które jestem wybitnie uczulona.
----------------------------------------

zabieram Ćmę i jedziemy na 5 dni wakacji zimowych.
----------------------------------------

jedyna prawda to prawda że żadnej prawdy nie ma - nie zgadzam się.

jeżeli wyznaję jakąś prawdę czy wartość to automatycznie staje się inna bo każda prawda oznacza wprowadzenie hierarchii: kiedy powiem że coś jest dobre automatycznie mówię, że coś jest złe a myślenie w kategoriach słuszne i niesłuszne, dobre i złe to dzisiaj wielka herezja. jestem więc heretyczką.
i nie mam zamiaru tego zmieniać.
----------------------------------------

wolność dla Euskadi!!!


stula 2005-01-12 18:21:01


...


przez moment tylko zastanawiam się czy to jest wyrozumiałość i tolerancja czy raczej naiwność i głupota. obstawiam wciąż uparcie przy pierwszym. usypiam z łosiem i BH.
musze jeszcze tyle się douczyć...
gdyby nie fundament to wolę nie myśleć. miłość jest fenomenalną sprawą.


stula 2005-01-13 13:57:38


czas



czas jest takim pustym miejscem gdzieś w przestrzeni tylko po to, żeby móc go zapełnić emocjami i zdarzeniami. często rutynowymi zajęciami, które męczą a jednocześnie ma się świadomość, że gdzieś tam z perspektywy czasu przyszłego będą miały jakiś sens lub jego brak. w eterze „mad about you” stinga i chciałoby się zatańczyć, polecieć w mocnych męskich ramionach. wiem, że jeszcze kiedyś polecimy z BH w takim rytmie. póki co nad ranem kochamy się sennie i tak jakby na zapas, jest cudownie choć przy całym tym dziwnym nadmiarze zajęć zwyczajnie nie rozmawiamy tak jak należy. w planach pożegnalny wieczór przed wyjazdem. jest mi dobrze i smutno. smutne dni. bardziej niż zwykle przeżywam płaczliwe opowieści petentów. na nowo staram się i angażuję w pomoc. reaguję na słowa w słuchawce: „już nie daję rady. pomóż mi. bądź ze mną choć przez dwa dni” i jestem, ściskając wszystko w środku zwyczajnie jestem. i tylko twarzyczka Nadusi uspokaja, można patrzeć i patrzeć, zapomnieć o całym tym podłym świecie. na dodatek przyszło mi pracować z totalnym głąbem. przez trzy godziny układamy dalszą konstrukcję pracy. ile razy można tłumaczyć rzeczy oczywiste? zamykam za nim drzwi. najchętniej wywrzeszczałabym siebie. siadam spokojnie do klawiatury. piszę o agresji. przechodzi. przechodzi jak pomyślę o uśpionej lekami twarzy KK. pęka mi serce jak pomyślę. tak cholernie się boję. coś chyba za dużo jest nie tak jak być miało. marzę o zdrowiu dla KK. marzę o uśmiechu na twarzy BH. marzę o swoim spokoju. DO TEGO, KTO POTRAFI CZEKAĆ, PRZYCHODZI WSZYSTKO Z CZASEM.





stula 2005-01-15 15:16:28



miszmaszmyślowysorry


wracam i staram się nie myśleć. padam uśpiona przytulam się do łosia i roga poduszki.
ćma jest rewelacyjna. dziękuję że ją mam, ona dziękuje że ma mnie. szalejemy w kinie wzdychając ironicznie nad pittem clooneyem damonem i resztą załogi. śmierdzimy czosnkowym pieczywem i nabijamy się z laleczek barbie z kenami obok. wzruszam się przy bukiecie żółtych tulipanów posłanych przez karola. staję po środku i wołam, że tu jestem! wszystko co macie do zrobienia powierzcie mi! mam dużo czasu! nie mogę myśleć o ... ! jestem twarda. BH pojechał w inny wymiar szczęścia a ja mam sporo pracy i szukam jeszcze więcej. dziś fundujemy sobie coś wyśmienitego z monią. coś przyjemnego subtelnego relaksującego. ciarki po plecach i charyzma pani która nam to robi. buaaahhhh cudnie. potem basen i spacer po zakamarkach leśnych. rozmowy o tym że nie ma letniości albo coś kocham albo nienawidzę. jeśli kocham to zazwyczaj przesadzam z traktowaniem nazbyt czułym jeśli nienawidzę na szczęście pozostawiam w spokoju. a w ogóle to dzień jest dłużysz o 40 minut. a w ogóle to za niedługo będę w karkonoszach wygrzewać się w słońcu na szlaku i będę miała czas na pochlipanie za okularami i czas na przygotowanie żarełka dla nas i będziemy tacy ubezwłasnowolnieni własnym nieróbstwem.

a tak na poważnie; mam ochotę wylecieć w kosmos. ncm.

cieszę się że chociaż u Zielonej wszystko gra, oby tak dalej!

update
minki strojone przez Nadusie mnie składają do kupy mocno i twórczo. udane spotkanie z M.Kydryńskim. mocne stanie na nogach. mocne. tak sobie przynajmniej wmawiam.


stula 2005-01-18 21:39:00


.



dziś w nocy zmarł przyjaciel Karol.

stula 2005-01-22 21:22:52


...


kraków. w ramach pozbierania miliona porozrzucanych myśli napełnienia pustki wypłakania się do siebie samej nikomu nie przeszkadzając. nie chcę pocieszeń nie chcę nikogo obciążać niepotrzebnie. jestem dorosła poradzę sobie.

katowice. pogrzeb. już po wszystkim. jest nas o jednego kochanego uczciwego mądrego i ciepłego Człowieka mniej tu na ziemi. (żółte tulipany i kartka z napisem: „do ostatniej kropli trzeba mocno żyć’)

karpacz. w ramach spokoju ciszy gór śniegu skrzypiące tony śniegu! biel czystość. pamiętne ostatnie słowa – „jak pragnie się cudu trzeba umieć czekać” był najbardziej mądrze wierzącym 32 letnim mężczyzną jakiego znałam. godzina spędzona z nim utwierdzała mnie na całe tygodnie w „naszym sensie”.

mam wolne do końca stycznia mam przy sobie ciepłych ludzi mam trzy dobre książki mam dwie prace do pisania mam ... tęsknię za BH.



update
śp.Paweł Berger
"no komu teraz grasz w drodze do nieba?"


ostatnio nie bardzo chodzę trzeźwa.
zbieramy się do kupy tylko że cholernie trudno to przychodzi.
czasami życie wydaje się taką zwyczajną tępą i obowiązkową rozgrywką, płynącą w drętwym rytmie pogrzebowego marszu.



stula 2005-01-25 21:59:15


bo jest jazzy i nikt mnie nie ruszy.



w takim dziwnym spokoju, w płynącej nad nami strudze łez układamy plan dnia, potem się go trzymamy albo nie i jest, boję się tego słowa, dobrze. ja nie wiem jak to działa i na czym polega, ale wydaje mi się, że On nas nazbyt dobrze przygotował do odejścia. i wolę tego nie rozdrapywać bo zbyt świeże.

przeczytałam jednym tchem do czwartej nad ranem „sceny z życia pozamałżeńskiego” zapiłam redvinem pospałam do ósmej. kolejne jedenaście godzin marszu w śniegu przy piątym stopniu zagrożenia lawinowego wcale nie świadczyło o odwadze a raczej o głupocie. ale nie takie rzeczy ludzie popełniają. osobiście przecież działa jak najdroższa terapia u najdroższego psychoanalityka. więc wszystko w normie ze mną. bo w tym śniegu to zbieram kolejne kapsle ale już nie do kolorowych folii a raczej szarej masy skojarzeń jednak miłych.

kolejny raz nieśmiało dopiszę, jest dobrze.

nawet jeśli mi telefon dzwoni z fabrycznymi bzdetami i tandetnymi hasłami „czy tobie pisanie tanich referacików nie uwłacza w karierze zawodowej z takim wykształceniem?” – normalnie mnie rozpierdoliło humorzaście! to jest cytat miesiąca i przejaw głupoty najwyższego rzędu. i pozwala mi to patrzeć „z góry” o tak!!! choć mogę za chwilę iść z torbami. nie opisuję szczegółów sprawy bo mi zwyczajnie wstyd za innych.

lepiej popiszę o algach, które pachną przecudownie i mają przebogate właściwości i wprawiają w niesamowicie przyjemny stan.


popiszę o zjazdach na desce w połowie na tyłku w połowie na boku i czym tam popadło. jazda bez trzymanki. mówię wam totalny biały odlot! poobijana jestem ze wszytskich możliwych stron a ostatni raz w zimowej aurze śmiałam się tak chyba ze sto lat temu.

co tam jeszcze; no muszę intensywnie i szybko wywalać wszystko bo po pierwsze czas leci a 4pln płacę za godzinę i po drugie nie myśle o smutku który wypełnia mnie we wszystkich zakamarkach ciała umysłu i wszystkiego innego.

piotr mówi, że Karol byłby z nas dmny widząc nas bawiących się jak dzieci. no przecież widzi.
faktycznie powrotu boję się jak ognia.

no to pa.

Dzięki za wszystkie komentarze w poprzednich najsmutniejszych wpisach jakie przyszło mi wpisać.



stula 2005-01-29 19:36:12


Krakonosze, styczeń, 2005r. (gdyby nie ten wyjazd...)


„nie ma wrogów i nie ma przyjaciół a każdemu los różnie odpłacił”

poranne niedzielne zakupy. idę przez wioskę z supermarketu bez makijażu dyndając przezroczystą siateczką z bochenkiem chleba czterema puszkami żywca i wczorajszą świeżą prasą. chyba schodzę na psy.

znajomy, który niedawno wyprowadził się od rodziców i wynajął samodzielnie pierwsze mieszkanie twierdzi, że od trzech miesięcy czuje się jakby był na wiecznych wakacjach.

dwa dzbanki kawy z expressu z mlekiem i sokiem amaretto. schodzimy się na śniadanie.

„zaraz dzień
jeszcze jeden
zrób co możesz”


mąż Gośki mówi do niej: „nie zdradzam cię i nie zdradzę. wiem, czego mi w Tobie brakuje; i nie zamierzam tego szukać u innych kobiet”

nie spałam w nocy prawie wcale. Bóg pewnie też ma czasem bezsenne noce. miłość to taka ludzka forma boskiej siły. myślę o BH. najwyższy czas „zrozumienie” zamienić na „totalne zaufanie”. mam w głowie tysiąc myśli naraz. przewracam się z boku na bok. wstaję zaparzyć ziół. siedzę w ciemnej kuchni pachnącej drewnem ziołami i czosnkiem. wdycham dom. stary drewniany dom, który przeżył cztery pokolenia. wsłuchiwanie się w bezkres czasu. zaspany Piotr uderza w futrynę. śmiejemy się jak pięciolatki. siedzimy tak do rana słuchając ciszy i skrzypnięć. świta. w trójce jak na powitanie „the show must go on”

rozmawiamy o zawiści jako kategorii społecznej. o tym, że w oczach zwykłych i prostych ludzi bycie lepszym, mądrzejszym, bogatszym, piękniejszym to przewinienie zasługujące na karę, która by zadośćuczyniła ich niezasłużonemu poniżeniu. wciąż działa w ludziach społeczny syndrom zawiści w stosunku do kogoś, kto się ośmielił wybić w jakikolwiek sposób.

jest takie smutne powiedzenie pewnego Anglika o sytuacji politycznej naszego kraju: „pierwszą przyczyną kłopotów pewnego kraju była duża liczba ludzi, którzy chcieli coś mieć za nic. druga przyczyna była jeszcze bardziej tragiczna – wielu z nich to się udało”.

czym jest zło? - wystarczy żeby dobrzy ludzie nic nie robili.

śnieg śnieg śnieg... zima jakiej nikt się nie spodziewał, zresztą czy ktoś spodziewał się takiego właśnie stycznia?

układamy na koniec wyjazdu naszą własną muzyczną wishlist:

1.„Chomiczówka” Sydney Polak
2.„The show must go on” Queen
3.„Miss u less, see u more” Faithless
4.„Galvanize” The Chemical Brothers
5.„Cud niepamięci” Staszek Soyka
6.„Cementary” Silverchair
7.„Imagine” A Perfect Circle
8.„Mam dość” Kava 4.2.
9.„Vertigo” U2
10.„7th Son” Reamonn


stula 2005-01-31 14:19:11


drugie urodziny czy jakoś tak; zbieram się do cholernego pionu!



marzę, marzę o pracy w domu, marzę o wolnym swoim rytmie. ja mogę się spotykać z ludźmi ale po południu, wieczorem, przy świecach, przy kolacjach, piwach, przy luźnych rozmowach. nie, ja nawet mogę z nimi obgadywać najważniejsze sprawy świata, pracy i whatever ale później, ok, później. ranek jest po to żeby pospać dowoli, żeby dobudzić się we własnym tempie, żeby dojść do łazienki nie zahaczając o meble. żeby powoli zmyć z siebie noc, żeby zaparzyć świeżej kawy, nałożyć makijaż i np. beżową pomadkę. żeby ogarnąć wszystko wkoło, posprzątać, posłuchać trójki, zachłysnąć się koło południa wolnością i nabrać obrotów do samej północy. marzę o takim komforcie. dopiero teraz uświadomiłam sobie że tak naprawdę przez te 6 lat pracy zabijałam dzień w dzień samą siebie. ba. nadal to robię, gwałcę siebie samą co rano wstając o 6:00.

gapię się przez okno na biały świat. popijam herbatę z rumem. czytam esy BH o gorylach parku Ruwenzori. gdzieś w środku oprócz pustki i smutku mam jeszcze siłę. od jutra kolejny rozdział do otwarcia. i trzeba dać radę. czytam wszystko to, co działo się w styczniu. oprócz narodzin Nadki nie było ani jednego radosnego przeżycia, które dałoby jakąkolwiek nadzieję.

kocham Cię



stula 2005-01-31 14:22:03



...


po szkoleniu chodzę bez celu po katowicach. oglądam wystawę.
wolne po pieprzonym tygodniu debilnej pracy. piwo. „daughter” pearl jamu. zmęczona jestem, potwornie zmęczona. nie jest dobrze. nie wiem kiedy będzie. wolałabym już być nawet wstecznym lusterkiem byleby stąd wyjechać gdziekolwiek. rozpuścić się w powietrzu.

I took a drive today time to emancipate
I guess it was the beatings made me wise
I`m not about to give thanks or apologize
(...)
Saw things...
Clearer clearer
Once you... were in my rearviewmirror


nawet nie mogę w tej chwili zakupić tej przyjemności




stula 2005-02-04 18:07:43


06.02.2005.Nadia ma miesiąc!



wcześnie rano siedzimy u Anki w mikołowskim mieszkaniu, które wygląda prawie identycznie jak moje wymarzone (przypomnę: w drewnie i pomarańczu) uczymy się na egzamin; tyle że rozmowy kierują się raczej nie w stronę nauki a raczej pewnych ciekawych spodni, które anka chce koniecznie ode mnie pożyczyć. wymieniany swoje wymiary śmiejąc się ze są identyczne. podaje je oficjalnie jakby co: 64 – 94 – 84 tak. to w środku to biodra a i piersi mi urosły jakby co. egzamin z antropologii kultury zdałyśmy na db!

dalej obiad u rodziców KK. jest smutno ale czuć dobroć miejsca. mam podobno zabrać wszystkie płyty i książki z góry. jestem w szoku. przemyślę to jeszcze.

dalej już nie jadę. bo za chwilę zostanę oficjalnie matką chrzestą Nadusi. Nadka przyjmie dziś chrzest i tak sobie myślę że za naście lat stara ciotka usiądzie z młodą Nadią i pogadają sobie od serca.

dalej to już tylko wieczór na który czekam od trzech tygodni. tak. BH wrócił. boli mnie tylko to, ze jeszcze nie słyszałam Jego głosu. i nie będę tego komentować.

jadę zimowo samochodem i imaginuję sobie świat w zimowej aurze przy kominku w schronisku w ciepłych ramionach i z ciepłym grzańcem galicyjskim.

takie proste to nie?
taka głupia jestem
wiem.


stula 2005-02-06 14:39:06


.


dwadzieścia naszych palców setki wzdychań i jedna para naszych ust, ponad przeciętny stan, stan który uwielbiam, który kocham, kocham całą sobą, każdą najmniejszą częścią mnie samej.


bo czuję że zbyt wolno czołgam się do przodu cholernie opornie to idzie dawno nie czułam takiej nicości takiej obojętności wobec całej reszty życia


stula 2005-02-08 21:14:56


...


Kto z nas w pewnym momencie swojego dłuższego lub krótszego życia nie marzył o tym, żeby zrobić coś niekonwencjonalnego? Uciec przed światem, przed swoją przeszłością i teraźniejszością, a nawet przed samym sobą?


"a gdy pościcie, nie bądźcie smętni jak obłudnicy; szpecą bowiem twarze swoje, aby ludziom pokazać, że poszczą"


stula 2005-02-10 19:42:32


...


jak tu usiadłam to przymierzyłam się do takiej wesołej i optymistycznej notatki i wogóle jak to pokaże jak jest jazzy!

uleciało to gdzieś w kosmos...

bo nie gra tak jak należy. a przecież nie będę grała wesołej idiotki. przez cały czas tłumaczę się tym, że mi smutno, że nie znajduje tutaj już Jego komentarzy, że nie czytam już długich i mądrych choć szczerych czasem do bólu maili. nie ma. cisza. cisza taka cholerna cisza która boli i ściska za gardło.

tłumaczę się tym. a tak na serio to za całą resztę jestem odpowiedzialna ja sama. cały ten bajzel który mam w głowie. te wszystkie niepewności które mnie wykańczają. mówię BH że wszystko widzę czarno wszystko. oczywiście że nie wszystko. akurat "my" jesteśmy tym jedynym światłem które jednocześnie mnie ogrzewa i pozwala patrzeć w dalszą perspektywę z nutą optymizmu.

zabiłam dziś mój żołądek colą. no i zda łam kolejny egzamin. przedegzaminowo polecam: wstać wcześnie rano, zedrzeć tapetę w pokoju, potem wynieść stare meble potem wytapetować pusty pokój, wstawić nowe meble poukładać w nich to co zostało bo wcześniej segregując 25 lat życia należy odrzucić to co już mniej istotne i się zwyczajnie nie zmieści - odrzucić w sensie pokonać 10-krotnie spacer klatka - śmietnik z niepowiem iloma kilogramami; potem należy popełnić krótką drzemkę wstać raniuchno z zakwasami, chyba okresem o 6 dni wcześniejszym (nie wiem bo już chyba minął), bolącym kręgosłupem i pomyć wszystkie kasetony i okna w mieszkaniu no i gdzieś tam pojechać zdać ten egzamin z historii współczesnej. no.

teraz boję się wrócić. uczę Ćmę przez gg obsługiwać internet. ubaw mam niezły. tylko to takie chwilowe. bo póki co mamy wspólny wspaniały pokoik. wspaniały. najpierw obraza majestatu bo że niby chcę wszystkie książki a to nie jest biblioteka potem że chcę wszystkie teczki i segregatowry a to nie jest biuro botem że chcę zdjęcia na ściany a to nie jest galeria to ja się delikatnie pytam to przepraszam ty tu będziesz spała czy ja? wydarłam się na rodzicielkę, po raz pierwszy w życiu podniosłam głos w momencie jak stała i czekała jak to powieszę sobie firankę... szlag mnie trafił autentycznie. i nie mam wyrzutów sumieni i nie przeproszę. przyszła teraz z kubkiem kawy i gratuluje egazminu a ja udaje zadowoloną i w dupie mam czy ta lampka będzie stała tutaj czy tam, czy powiesimy tu szafkę czy tam... wypiłam półtorej litra coli i marzę o ramionach BH i butelce białego wina. może nie umrę.

jak już o wszystkim to o wszystkim. jedziemy dziś z piotrem na ten egzamin i rozmawiamy o walentynkach. w sensie on pyta jak je spędziłam (opis tegoż dnia w/w) pytam czy to ważne? i w ogóle jestem zdziwona że taki poważny stary facet a zadaje takie głupie pytania. obraził się, że się z niego naśmiewam bo on myślał że jak już się z kimś jest to wtedy ten dzień jest wyjątkowy... nie wiem no może ja się nie znam albo myśmy przeoczyli romantyczną kolację koronkową bieliznę róże serduszka i puch też różowy, a może uratowało nas to przed wyrzutami żołądkowymi też różowymi? hahahaa...

wypijam resztę coli pisząc jednocześnie list do znajomej o tym że chyba nie ma we mnie instynktów macierzyńskich.

jakie to wszystko płynne...
zresztą sami wiecie

update:
no więc BH wywaliło komputery popracuje pewnie do północy; zaparzyłam kubek rumianku, wezmę książę do łóżka, właściwie idę spać. DOBRANOC.
czasami chciałabym się obudzić w innym wymiarze. (ba. to byłoby zbyt proste.)



stula 2005-02-15 18:05:33


...


w ławce kościelnej przede mną usiadła dziś staruszka. niska filigranowa postać oczywiście w standardowym fioletowym berecie. twarz miała mocno pomarszczoną. kąciki ust się lekko uśmiechały stale. sporo zmarszczek wokół oczu świadczyło pewnie o licznych uśmiechach. drobnymi długimi palcami przesuwała koraliki różańca. było w niej coś totalnie kochanego i prawdziwie babcinego. nagle gwałtownym ruchem odwróciła się otwarła torebkę wyciągnęła z niej komórkę i pewnym ruchem wyłączyła dzwonki. boska była!

zabrakło mi cierpliwości. nie lubię jak milczymy. (chociażby tak jak wczoraj). jak może być zupełnie inaczej. bo jak małe dziecko nie potrafię się przestawić po tygodniu rozpieszczania mnie stałym ze sobą przebywaniem, filmami kinem kolacjami przytulaniem. tak czasem trudno mi potem przestawić się na tydzień ciężkiej Twojej pracy. tylko, że wszystko to rozumiem. i proszę o wyrozumiałość i proszę o odzywanie się bo czasem nawet Twój głos w słuchawce już tak wiele znaczy...

sześć godzin pracy w terenie w tych warunkach sprawia że usta zamarzają nerki bolą jajniki chyba jeszcze nie doszły do siebie po dwudniowym maksymalnym zapieprzu. zimnooo... siedzę w polarku i piję ciepły żurek.

czasem wiele trzeba wypłakać żeby móc zaszyć się w środku swojego własnego ciepła, poukładać wszystko od nowa, zaufać znowu na nowo, poczuć że kocham tak mocno i jestem kochana. dziękuję za tamten tydzień przepraszam za ten.

amen.



stula 2005-02-17 18:53:16


niedzielne leniwe marudzenie na wesoło


w lesie cisza biel śnieg słońce jedyne w tym tygodniu, spacer wymarzony od pewnego czasu. półtorej godziny marszu w ciszy bo ostatnio słowa są już zbędne. chyba. ile można powtarzać w koło jedno i to samo. miłe uczucie że potrafimy znaleźć czas. czas tylko dla siebie. rozsypujemy kawałki naszej choinki oddając ją po kawałku na miejsce skąd pochodzi. reszta drzewa trzyma się dzielnie w mieszkaniu. kalendarz wciąż na grudniu 2004 nie to nie jest cofanie się a raczej ... czasami wydaje mi się takim obcym kimś takim dalekim i nieodgadnionym takim zupełnie nie moim Lutkiem. dopiero kiedy przytula w mieszkaniu w ten specyficzny sposób, kiedy w nocy przykrywa i obejmuje to wiem że to on ten sam. czasami nie rozumiem, denerwuje się, czekam, tłumaczę sobie że to minie, to tylko taki czas i wkrótce minie. chciałabym jeszcze więcej, więcej i boli fakt że tak bliski człowiek na zawsze już chyba zostanie dla nas tajemnicą choć w tym odkrywaniu tkwi chyba cała radość. chciałabym być tak blisko żeby stopić się w całość. przestrzeni jednak trzeba na dotlenienie wiem. zresztą nieważne. kapie mi z nosa. niedzielne baaaardzo pozytywne marudzenie. bo mi zwyczajnie dobrze i bezpiecznie. niech będzie już wiosna i jedźmy gdzieś. biały śnieg jak oczyszczenie jak czystość najdoskonalsza. może i zbyt infantylnie zabrzmi ale chciałabym być tak czysto dobra. dla ciebie dla nich dla nas... tak naprawdę do latania potrzebna jest mi tylko przestrzeń. wolna jasna bezpieczna przestrzeń taka na przykład jak dziś... rzadko bywa tak jasne niebieskie niebo. jeśli wiesz co chcę powiedzieć.

update. 20:35
tak moja droga kuzynko Olgo. też się uwaliłam czerwoną kadarką. w połączeniu z giga laniem wody z nosa i "Kundunem" i ledwo trafianiem w klawiaturę to zupełnie równie wesołe uczucie. jak mi się skończy ten kieliszek to alternatywnie po lewej stronie stoi 1/3 butelki białego corte antica którą sobie BH otwarł...oooo kicham niemiłosiernie... i wieczór dziś zakończę przytulona do chusteczek a raczej zwijki białego miękiego czegoś do nosa. w sumie też romantycznie...



stula 2005-02-20 14:56:21


żółty słupek


zrobiłam dość gruntowny podział na priorytety i na podrozdziały. zaczęłam od krótkiego ogarnięcia papierów i plików które czekają sklejenia. już dość terminów zawaliłam. wstyd mi i dlatego zabieramy się za siebie. żadnych żenujących wymówek - że mi smutno i samtona jestem i nikt mnie nie kocha i ... właśnie takie bla bla bla.
gdyby jeszcze ta wiosna przyszła to byłoby prościej. za 2 minuty papierosek przy żółtym słupku mnie doładował pozytywnie i tej wersji należy się trzymać.
(chyba sporo przemyślałam w ten weekend)


update:
nie mogę w to uwierzyć!!! ojciec dołączył do syna tak?!

stula 2005-02-21 20:08:12


...


powiem szczerze, że intuicja to genialna sprawa. z tegoż też powodu postanowiłam ani nie płakać ani się zbytnio nie uśmiechać. zwyczajnie przeczekać, bez emocji, bez entuzjazmu. a będzie dobrze.

przez cały tydzień niemogąc spać w nocy sprzątałam sobie powoli w papierach "majki". czasem ogarnia człowieka taka chęć uporządkowania wszystkiego. no i ... dostałam telefon, że mamy kontrolę urzędu skarbowego i trzeba się sprężyć. no więc już sprężać się nie muszę tylko wyciągnąć odpowiednie szufladki.

kolejne potwierdzenie. wycofałam się z projektu zanim zdążyłam odebrać profity. trochę mnie to męczyło, że takie ciele ze mnie i dupa wołowa, że nie potrafię kombinować. okazało się, że ci co skasowali nie dość ze muszą oddać to mają zakaz zbliżania się do sprawy.

o następnym przeczuciu nie będę pisać bo zbyt osobiste. jedyne co mi kołacze po głowie to myśl, że jak człowiek wypowiada słowa 'kocham cię' to jest taki mały ale taki mały i często traci godność. intuicja podpowiedziała to, co nastąpiło ale też ta sama intuicja mówi że będzie dobrze.

matko, przede mną puściutki cichutki samotny weekend. zero ludzi. cisza w pustym mieszkaniu. będę się cieszyć chwilami spokoju samodzielnie. z moją muzyką moimi trunkami moimi książkami olejkami... pracami (zdążę wiem)

i na tę chwilę należę zdecydowanie do grona tych osób dla których szklanka zawsze jest w połowie pełna!

pa!



stula 2005-02-25 23:08:36


...


a ja się tak przygotowałam na walkę Mistrza Tigera no!

stula 2005-02-27 00:01:23



myśli przy niedzielnym śniadaniu popełnionym godzinę temu



okropne i nie do zniesienia jest medialne zawoalowane oczekiwanie na śmierć Ojca Świętego. nagle tylu martwiących się o los Kościoła! popatrz!
----------------------------------------
dziwne i nie wytłumaczalne meandry ludzkiego zachowania. tak zwane dyskontowanie po ludzku! wiecznie coś odkładamy do jutra, przekładamy do przyszłego tygodnia. „dziś” wypełniamy obowiązkami zajęciami i mówimy „byle do jutra”. jutrzejsze dziś jest dokładnie takie samo „byle do wiosny”. czasem warto zatrzymać się i być zwyczajnie szczęśliwym w tej chwili z tej chwili dla samej danej chwili tu i teraz.

poza tym weekend inny niż wszystkie. spokojny bezpieczny chodzę sobie półnago po mieszkaniu jem grzyby ze słoika i słucham alex parks. pachnę tysiącami olejków i rozkoszuje się niebieskim niebem. piszę dwie mgr na raz i popijam piwo z miodem i cynamonem. myśli mam skupione do środka i faktycznie 4 runda walki Tigera śniła mi się w nocy oprócz sennych erotycznych uniesień z BH o zapachu alg...

hahaha...

Large fingers pushing paint
You`re God & you got big hands
The colors blend...
The challenges you give man...

Seek my part...
Devote myself... my small self
Like a book amongst the many on a shelf

Sometimes I know
rise
fall
don`t
cringe
live
walk
kneel
speak of nothing at all

Sometimes I reach to myself...




stula 2005-02-27 13:23:14


...


zaraz kończę i muszę przyznać że taka ‘latanina’ mi potrzebna chyba. to, że jak wreszcie siadam na czterech literach to od razu mam gorączkę i oczy same się zamykają to jeszcze nic nie znaczy. no przecież. a więc spędziłam dziś cztery równe godziny u pani i pana w urzędzie skarbowym. bardzo byli mili, zaparzyli sobie kawy, sobie zaznaczam i rozpoczęli zadawać pytania wszelakiej maści. blada jestem od jakiegoś czasu ale to, co tam zaprezentowałam to była chyba noc żywych trupów najpierw ale po dwóch godzinach rozsiadłam się wygodnie, założyłam nogę na nogę i poprosiłam o kawę, białą i z cukrem... drodzy moi urzędnicy, no źle trafiliście, no nie znajdziecie mi tu dziury w całym. nie ma szans. im dłużej trwała kontrola tym coraz lepiej cała konfrontacja przekształcała się w luźną rozmowę o ... życiu. pani się rozwodzi i jest w dole. pan jest kawalerem też z odzysku i szuka kogoś. mówię wam jak spierniczałam stamtąd cała happy, że ani się nie rozwodzę (bo śpiewam za anouk „nobody`s wife”), ani nie męczę się z jakimś lalusiowatym panem z odzysku w garniturku z przedziałkiem na lewo, no i że wreszcie mam w papierach wszystko OK! popołudnie było moje i w środku tej cholernej zimy kupiłam sobie letnią sukienkę i parę jeszcze innych uciech. tak wiem, też pewnie czekacie na 20 marca na 13:33 i na słońce w równonocy wiosennej. Wojciech jest w Patagonii tak w ogóle i nie odwiedził parku Torres del Paine, tego na południu Chile. nie odwiedził bo się okazało, że czeski (serio czeski!) turysta zaprószył ogień, który w tej chwili spalił już 10 tys. ha parku. czeski turysta zapłacił najwyższą ichniejszą karę 100 dolców i wyjechał z Chile. niezłe co?!

ok. właściwie to już myślę o szklaneczce piwa i o tym żeby usiąść i zamyślić się nad tą groteską: dlaczego odgrywam w tym wszystkim tak mało znaczącą rolę? dlaczego od 6:00 do 19:00 zabijam się o własne nogawki zapieprzając w trzech miastach, kawę piję dopiero o 14:00 i jak siadam w ostatni autobus do domu to już nie stać mnie na pisanie i myślenie twórcze.

ale ostatnio jest dobry czas. drobie sobie mantry i modlitwy. oddycham wolno i głęboko i zaklinam wszystko to co złe i kręci się wreszcie po mojemu.




stula 2005-02-28 19:51:32



pamiętasz jak Gerda szukała Kaya?


bo tu nie chodzi o to, żeby o takich chwilach i o takim czasie pisać lekko łatwo i przyjemnie... nie chodzi o to, żeby to było przesłodzone i lepiło się po dotyku. nie chodzi o przesyt echów i achów w opisie. bo przecież to nie jest bajka a my nie jesteśmy aż tacy fajni ludzie i też nie należymy do tych co sobie ładnie mówią, słodzą i uwielbiają na forum. chodzi mi o to, że w tej całej szarości w której funkcjonujemy od rana do nocy, w tym całym bezbarwnym i bezpłciowym tempie, które gna jak głupie nie wiadomo do końca gdzie i po co... mieć dla równowagi inny świat, nasz świat, chwile ulotne ale jakże ważne i nadające sens temu co poza nami.

jak mnie zapytała Babcia z Sadu Wiśni: czy aby na pewno ten którego szukam jest wart tego, żeby biec na koniec świata? to wcale nie musiałam zastanawiać się nad odpowiedzią. ona w tej chwili jest dla mnie taka oczywista.

zamykając drzwi samochodu za sobą już w tym momencie zwyczajnie tęsknię.



updatedopisane 0:55

takiej zaciekłej dyskusji nie pamiętam od moich czasów licealnych. siedem osób i każdy miał inne zdanie. tematy kontrowersyjne aborcja eutanazja wolność seksualna. tak tak wiem jako jedyna bez męża w towarzystwie byłam traktowana z ironią. tylko co to ma za znaczenie???
obejrzałam "Kolekcjonera" i ciepło myśląc o BH który na głupim dużurze, popełniłam wstępnie plan pracy na temat równouprawnienie i moje zdanie jest niezmienne od pewnego czasu: nie może być mowy ani wolności, ani równości, ani o pełnej ludzkiej godności dla kobiet tam, gdzie nie ma prawa do decydowania o własnym ciele. kiedy pytamy, czy kobieta urodzi, czy też nie urodzi dziecka, powinniśmy słuchać tylko jednego głosu - głosu sumienia tej kobiety i jej świadomego i odpowiedzialnego wyboru.



stula 2005-03-05 15:58:59


...


08.03.2005r.
słone śledzie na śniadanie kawa z mlekiem kawałek tortu potem i czerwone wino rozmowy rozmowy rozmowy sałatka z winogron i fety białe wino wieczorem juztylko białe wino i całodniowe towarzystwo lekarsko - socjalno - budowlane - celne same panie. jak na dzień kobiet przystało.

w tym nieustająco nieistniejącym dniu święta kobiet życzymy sobie mniej emocji mniej wyimaginowanych światów mniej burz emocjonalnych mniej podejrzeń mniej płaczu i załamań mniej myśli o mniej kalorii i mniej procentów mniej stresów i ... więcej kremu pod oczy.

09.03.2005r.
powiem szczerze że ta huśtawka stanów: kaszel katar spokój katar kaszel gorączka kichanie spokój i tak od dwóch tygodni - DOPROWADZA MNIE DO SZAŁU!!!!!!!!!!!!
za to jest pozytyw a mianowicie od tygodnia moja psycha oddycha spokojnym umiarkowanym zaufanym tempem i chwała za to ... nie powiem komu.

10.03.2005r.
włączył mi się moduł ucieczkowy. tak więc do poniedziałku mam czas na spanie pisanie chorowanie pojechanie do katowic po to żeby podpisać sztuk jeden papierek bardzo ważny. już widzę jak zasmarakne oczy w słońcu za kierownicą używają łaciny żeby zdążyć i żeby wrócić cało. żle się funkcjonuje w takim stanie. to trzymajcie się pa.

czy Wam się też tak wydaje, że te wpisy ograniczyły się do tego co jadłam gdzie jechałam i co powiedziała siostra kuzynki babci z czwartego piętra miasta stryjecznego wujka?

fajny bloguś fajniuśki
fuj


stula 2005-03-09 16:44:55


...


...jak rozgladam się wokół dostrzegam pokłady płytkiej egzystencji

mam drugi dzień urlopu zajmuje przestrzeń JK który wróci wieczorem a który rozpieszcza mnie i gryzie. no więc mam sporo czasu. kręci mi się w głowie. mam pewnie lekką gorączkę i końcówkę kataru stałe łącze książki i pomysły na pisanie tia mam błogi spokój porozmawiałam z mamą którą dziś uwielbiam i zamiast odpoczywać w związku z tym że przez cztery dni z gorączką zapieprzałam to w tymże przeszkadza mi ciągłe poczucie że nic pożytecznego nie robię.

hmmm zastanówmy się...

czy czasem czujemy się jak wyalienowane koziołki z innej galaktyki? evenflow? i czy wystarczy póki co się dużo dużo uśmiechać?

no więc sprawa jest prosta. prawda, na początku prosta. bo to są potrzeby fizjologiczne jedzonko spanko itd super. przyjemne czasem sprawy (no no oszukuje przeglądając archiwum można poczytać o hektolitrach kaw piw śledzi i innych)bardzo przjemne sprawy. (tymczasem ból z szyjny powędrował w okolice łopatki lewej) o widzisz zdrowie jeśli ono nie szwankuje można przejść dalej. poczucie bezpieczeństwa przynależności. dla jednych istotne dla innych mniej ale ogólnie nie ma chyba osoby która nie chciała by poczuć się wreszcie bezpiecznie tu i teraz. ale tu i teraz nie wystarcza. (bynajmniej piszącej) poczucie bezpieczeństwa albo dostaje się w prezencie albo trzeba sobie go stworzyć opracować wypracować np. w związku z drugą osobą. przechodzimy do kolejnej drabiny. miłość uczucia życie w społeczności. i tutaj niektórym wyda się to proste i takie oczywiste: kochamy się więc co. ślub dzieci rozwód nagle bo wydawało nam się to takie oczywiste przecież kochali się. kolejne drabiny wymagają jednak lat pracy wysiłku. te fazy jeśli mają trwałe fundamenty przynoszą satysfakcję bo wtedy kolejny szczebel czyli samorealizacja samoakceptacja przychodzi łatwo jeśli z szacunkiem i miłością zrozmieniem zaufaniem i zaangażowaniem przejdziemy i będziemy utrzymywać poprzednie szczeble drabiny.

co mnie tak wzięło na maslowa? bo w ciągu ostatniego tygodnia cztery osoby z mojego otocznia mi przypomniały o istnieniu czegoś takiego.

przykro by było zatrzymać na dolnej piramidzie potrzeb. dlatego nie patrząc na tych z boku nie patrząc na to kto i jak urządza sobie życie trzeba robić swoje nawet jeśli kończę dyplomówkę a ktoś się z tego śmieje i pyta dlaczego w błoto wyrzucam kasę, albo co mi dają wolontariaty w stowarzyszeniach itd przykładów mnóstwo tylko dlaczego nieustannie mam żal do siebie że ciągle tak mało w życiu ROBIĘ?

no więc póki co śmiejmy się i jeśli żyjesz zgodnie z własnm sumieniem to twórzmy coś więcej pewniej inaczej lepiej... nie stójmy w miejscu ale też nie bądźmy w ciągłym wyścigu.


stula 2005-03-11 12:41:43


bezpieczny własny świat


dzień dobry. choremu światu dzień dobry. czytam nocne esy Zielonej sama w kinie sama na kawie sama - tak niewiele potrzeba do szczęścia. tak, myślę akurat tak, jakoś nie słychać nie widać nie czuć. płaczę nad ranem. jestem przerażona. nie nadaję się do ciszy i pustego mieszkania na dłuższą metę. jestm pijana i przemęczona ale skończyłam to kurestwo co nazywa się pracą i mam dziką przyjemność zakończenia pewnego etapu. mam wyrzuty sumienia że powinnam obudzić się przy JK który ma urodziny i mam jakieś paranoje zupełnie nie moje, jakieś zaległe pokłady tego co złe było a czego się już dawno pozbyłam. obiecaj mi że na pewno że nigdy że potem ale że kiedyś na pewno że... dziwny stan umysłu. zmęczenie. muzyka.

woda w wannie.
idę na mszę.
wracam do pionu.
zjem coś.
poczytam.
zaczekam na JK.

dobrego dnia!


stula 2005-03-13 11:21:15


...


NIGDY TAK NIE BYŁO DOBRZE MI JAK TERAZ!


jest jedynym w tej chwili człowiekiem któremu ufam tak szczerze i do żywego





stula 2005-03-14 15:47:54


...



ostatnie dni są poukładane i spokojne, urlopowo-chorobowe. mają zawsze dość istotne znaczenie moje zwolnienia lekarskie. to taki oddech, poważny i potrzebny, jeśli się nigdzie nie wyjeżdża. poczucie, że nawet gdybym nie pracowała to nudą bym się raczej nie splamiła. ponieważ gorączka i stany osłabienia przeplatają się co drugi dzień to nie mam wyrzutów sumienia. zresztą jestem non stop pod telefonem. i nadrabiam ba, już nadrobiłam sporo zaległości drobiąc w klawiaturę i układając wszystko w jeden porządek. malutkimi kroczkami zmierzam do celów wcześniej spisanych w plan. a notatka ta powstaje o drugiej w nocy gdzie z ekipą organizujemy akcje wielkanocne.

znikły mi dawno już odrzucone wszelkie podejrzenia. pole jest tak wyczyszczone jak nigdy. chyba potrzebny był płaczliwy i fatalny styczeń żeby móc wszystko opróżnić. nabrałam zaufania do siebie przede wszystkim, do tego co chcę i na co przystaję. do akceptacji i do pełnej pokory wobec życia i tego co jest w domu, w pracy, w stowarzyszeniach, wśród moich przyjaciół, wreszcie w moim własnym i bezpiecznym świecie. (mam ostatnio pomysły czerwone które i tak w szufladzie lądują, ale póki co wcale mnie to nie martwi a wręcz daje satysfakcje). nie, nigdy nie jest idealnie, zawsze jest coś co martwi, zawsze coś nad czymś trzeba myśleć... tylko usiądź i nie myśl, to tak jakbyś wrzucił wsteczny bieg.

nie, nie jest to proste, wiem. wielką sztuką jest ułożyć życie tak żeby oddychać spokojnie, spać głęboko, kochać ufnie, cieszyć się z każdej chwili i z optymizmem i zabezpieczoną przyszłością patrzeć na świat...

jadę zamyślona wieczornym autobusem. na zakręcie przywaliłam głową w szybę i ... ocknęło mnie. autentycznie uświadomiłam sobie jak nigdy dotąd, że nie dość że jest człowiekiem mojego życia, to jest jedynym w tej chwili człowiekiem któremu ufam bezgranicznie. jedynym. i że nie jest to jakaś iluzja, zmyślenie, moja wyobraźnia, gra, zabawa; nie muszę grać żadnej tam idealnej współczesnej kobiety i stosować różnych sztuczek żeby być; że w zasadzie jest jedyną osobą, której nie wstydzę się do tego przyznać bo ... nie jest to jakiś polot, zauroczenie, chwilowe zamglenie. kupe czasu minęło, wierzcie mi, sporo!

czuję się tak jakby mi dusza ważyła piórkowo i unosiła się bezpiecznie nade mną, czuwając i w chwilach zwątpienia delikatnie muskała w policzek. uspokój się.

niesamowite uczucie. myślałam, że już nigdy nie zasłużę na taki stan.
no więc kroczmy dalej...

p.s.
przyznaję się ze wstydem, że w kuchni jest lepszy. no kurde JK jest lepszy w ... a tam, w wielu aspektach naszego życia jest lepszy!




stula 2005-03-17 11:33:21


integracje nocne



to dopiero jest tęsknica! - i trójkowe dzieci. w ostatnim tygodniu trójka jest wszędzie gdzie się obrócę. u siebie, w gościnnym w tv, w sypialni, w dwóch pokojach JK, w słuchawkach jak jadę autobusem, w rozmowach z ludźmi i niech tak zostanie apeluję! alleluja!

apropos integracji nocnych to stała się rzecz dziwna aczkolwiek bardzo przyjemna! a mianowicie pracowaliśmy ze środy na czwartek do czwartej nad ranem. tak postanowiliśmy żeby to skończyć i mieć z głowy wieczne narzekania liderów. i ... praca praca praca, kawa, przerwy, rozmowy, muzyka - nigdy, powtarzam nigdy nie umawialiśmy się na spotkania wieczorno-knajpowe. bo każdy ma swoje zajęcia swoje rodziny swoich bliskich. tym razem umówiliśmy się na wczoraj żeby posiedzieć przy piwie i pograć w kręgle. matko mówię wam jaki przezabawny wieczór! laski jakieś takie mniej sztywne faceci już nie tacy nawiedzeni i cholera impreza była przednia! zaraz dostanę opieprz od piotra że on nigdy nie był nawiedzony. ale wniosek z tego taki, że praca integruje czasem, że mądra mająca sens praca a zwłaszcza noca praca integruje ludzi o podobnych poglądach. jeszcze jeden pozytyw z tegoż towarzystwa mam. zapisaliśmy się od kwietnia na intensywny kurs angielskiego! nareszcie udało mi się ich namówić żeby zrobić coś innego. fajnie jest mówię wam świetnie!!!

co tam jeszcze. aha dziś wieczorem spotykam się z bosem, który ma dla nas propozycję finansową - więc trzymać kciuki.

czytam "global nation" i porównuje z even flow i śni mi się mieszkanie evki w krakowie i bieszczady i ...

niech to wszystko biegnie dalej...



stula 2005-03-18 13:55:37


...


dzień dobry a raczej dobry wieczór.
jak będzie cały taki tydzień to ...
no przecież nic się nie stało.

wszyscy chcą wszystko przed świętami a to po świętach już będzie jakiś pieprzony koniec świata?

to nawet dobrze
dobranoc.


stula 2005-03-21 22:08:08


...


raz dwa trzy cztery pięć sześć...

jest zapieprz ale i satysfakcja jakaś.
czasem ciarki po plecach jak patrzyłam dziś na nie, na całe 50 uśmiechniętych buzinek, przez mgłę oczną jednak. wtedy wiem, że warto mieć te wrzody żołądka z nerwów przygotowywań. warto!

dla równowagi, bo przecież nie może być wszędzie idealnie nie?!

tak się nie robi.


stula 2005-03-23 21:05:13


Wielki Piątek


- podobno dzień w którym Bóg opuścił Boga.


W E S O Ł Y C H !



update

pełnia księżyca w kolorowych światłach cmentarza słoneczniki na grobie Karola
cichy spokój cisza taka że słychać szum skrzydeł ponad nami...

jestem bo jesteś na tym stoi wiara, prosze spróbuj zrozumieć


stula 2005-03-25 14:14:57



Wielkanoc 2005


leżę na łóżku i wdycham powietrze. okno otwarte na niebieski i wiosenny świat. wreszcie. wcześniej pierwsze poranne słońce na balkonie. pół godziny gapienia się w dal i pierwszy wiosenny zapach paru pociągnięć cygara śliwkowego. to już musi być wiosna. tak już musi być...


mój organizm doznał dziś pewnie szoku z nadmiaru kulinarnych przyjemności. tyle to ja nie jem w ciągu całego tygodnia. upijam się delikatnie różowym kalifornijskim i mam ... mamy święta. Nadusia popłakiwała delikatnie noszona na rękach wszystkich przez cały dzień. Staś bujał się w bujaku i wymieniał wszystkie nazwy zwierzątek kolorów samochodów... reszta dorosłych rozmawiała o planach i marzeniach i spokoju i nie-na-rze-ka-li ! co zawsze podnosi mnie na duchu. lubię tych ludzi. tak jak lubię takie wieczory jak wczorajszy wielko-sobotni najpierw na Rudach potem u Franiów. takie chwile spokoju i radości należy zbierać i gromadzić w sobie jak nic innego na świecie.


Ty i ja góry wyjazd auto muzyka plecaki ubłocone buty pomylone szlaki rozmowy i milczenia zmęczenie i smak wieczornego piwa po powrocie przytulenie
- to jest to, za czym TĘSKNIĘ W TEJ CHWILI NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE!!!

szczerze to cieszę się, że kończy się ten pierwszy dzień świąt bo z dziką radości i utęsknieniem czekam na jutrzejszy. oby pomyślny.



stula 2005-03-27 19:58:53


...


1. bo tak Cię proszę o kryjówkę w cienkim kąciku rąk (które lubię całować) przed zgrają formuł które mogą nas z czasem zabić. (bądźmy normalni i bądźmy sobą, rozmawiajmy i omawiajmy to co dla nas takie cenne, nie dajmy się omamić schematom, nie dajmy zabić tego co już stworzyliśmy; zaczynam pracować jeszcze mocniej i pewniej nad sobą w nas)

2. pokładam tak ogromną nadzieję że chronisz od rozczarowań że strzeżesz od zawodu ludzkiej miłości i wciąż wierzę że podnosisz nasze załamane paluchy otwierasz nam czerwone oczy zapalasz światło tłumaczysz po drugiej stronie każdy ma swoją daleką podróż (obiecuję pokorę i obiecuję modlitwę i proszę o łaskę wiary nie tej nadętej i zadzierającej nosa do góry ale tej która jest po prostu spotkaniem po ciemku kiedy niepewność staje się pewnością)


- tak tak to wszystko wczorajszy dzień. wielkanocna rozmowa. sen o filmie życia. sezon rozpoczęty skromną pętelką. Twoja postawa. zwiększona pewność. słońce i radość w oczach moich domowników. alleluja!


można mieć wszystko żeby odejść
czas młodość wiarę własne siły
świętej pamięci dom rodzinny
skrzynkę dla szpaków i sikorek
miłość wiadomość nieomylną
że nawet Pan Bóg niepotrzebny

potem już tylko sama ufność
trzeba nic nie mieć
żeby wrócić




stula 2005-03-29 20:26:07


09:05


noc taka że brak mi słów na określenie tego uczucia przyjemności. poranne słońce. gazetki Zwierciadło Przekrój. liter mleka. wracam do domu. mam przymusowy dzień urlopu. do opracowania myśl filozoficzna w gruzji XIX w. cereteli. jestem szczęśliwa. dmucham na to dobro. chodzę na palcach. dziękuję.

a w planach rybnik z Ćmą wieczorne kręgle i weekendowa rycerka
i t d

no co. wiosna toż to.

update 12:12
otwieram pierwszą stronę Zwierciadła a tam cytat o tym żeby nie iść przed sobą nie iść za kimś ale obok osoby. być przyjacielem.
to zwykły zbieg okoliczności ale jakże miły. poza tym Alice in Chains "Down in a hole" ... lece.



stula 2005-03-31 09:25:13



02.04.2005 21:37


Kiedy góral umiera
to góry z żalu sine
Pochylają nad nim głowy, jak nad swoim synem.
Las w oddali szumi mu odwieczną pieśń bukową,
A on długo się sposobi przed najdalszą drogą.

Kiedy góral umiera, to nikt nad nim nie płacze,
Siedzi, czeka aż kostucha w okno zakołacze.
Oczy jeszcze raz podniesie wysoko do nieba,
By pożegnać góry swoje, by im coś zaśpiewać.

Góry moje, wierchy moje, otwórzcie swe ramiona,
Niech na miękkim z mchu posłaniu
Cichuteńko skonam
Bracie mój, halny wietrze, powiej ku północy,
Ciepłą, drżącą swoją ręką zamknij zgasłe oczy,
Bym mógł w ziemię wrosnąć, strzelić potem
Do słońca smreczyną
I na zawsze szumieć już nad swoją dziedziną.

(P. Kasperczyk)


04.04.2005
właściwie nie znajduje słów. słońce góry wciąż ta sama chatka i ukochani w niej ludzie. Twoje oczy. zachód na zamku i ... uśnięcie MISTRZA. CZŁOWIEKA który całym sobą uśmiechając się od początku do końca MISJI wołał: ŻE SIŁA MIŁOŚCI JEST POTĘŻNIEJSZA OD ŚMIERCI!!!

to nie jest koniec!!!
to jest ogromny początek czegoś nowego, choć oczy płaczą to wnętrze jest przepełnione spokojem i radością!!!




"Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz". To co było kształtne w bezkształtne. To co było żywe - oto teraz martwe. To co było piękne - oto teraz brzydota spustoszenia. A przecież nie cały umieram, to co we mnie niezniszczalne trwa!

Jan Paweł II
"Tryptyk Rzymski. Medytacje nad Księgą Rodzaju na progu Kaplicy Sykstyńskiej"


stula 2005-04-04 13:55:01


dobrze, że...



dobrze, że jest taka Doroy co popisze w mail`u, że właśnie przybiegła z poczty bo posyła mi płytę żebym przed wyjazdem w góry posuchała; dobrze, że mam tę pewność, że jak wrócę do domu to zastanę przychylnych i mądrych ludzi choć dzieli nas czasem kilka racji pokoleniowych; dobrze, że można uciec do zimnego kościoła w Rudach; dobrze, że można potrzymać Nadkę na rękach, uśmiecha się nasza Królewna bezwarunkowo i autentycznie; dobrze, że mamy możliwośc z JK pojechać uciec stąd nie wiem zapomnieć, że ... jest taka obłuda w ludziach; przygniotło mnie to dziś, ten brak słońca i słuchanie od wczoraj głupich osób fabrycznych i nie tylko.
wiecie jak wyglada obłudnik fabryczny?
- chodzi w tych dniach ubrany na czarno i oczy mam mokre od łez. słowami natomiast nie przebiera i wypowiada takie herezje i takie pierdoły że...

...poryczałam się dzisiaj z nerwów z bezsilności ze wstydu z nadzieją, że może da się to wyplenić!



stula 2005-04-06 16:19:29


wybaczyć proszę niespójność i niezrozumiałość notki dla wszystkich



1. jak rano otworzyłam oczy to ze wstydu wolałabym się zapaść pod ziemię. całe przedpołudnie myślałam nad tym i do teraz nie wiem dlaczego zachowałam się jak czysty łoś? bo tak sobie myślę, że to już przelało szalę tego, że od czasu do czasu widzę w krzywym lustrze coś „przeciwko”, że złe interpretacje, złe skojarzenia i ten cholernie głupio zakorzeniony dystans, że to wszystko mnie zjadło wczoraj wieczorem całą. i wyszło jaka jakaś mazgaja i niepozbierane dziewczę. może nawet i dobrze, że wyszło bo cały ten wstyd przynajmniej uzmysłowi mi jak wielce „do-nikąd” zaprowadzają paranoje i podejrzenia.
głupio się czuję. ciężko. wstyd mi.
tym bardziej, że ostatnie dwa tygodnie były na miarę naszego mistrzostwa świata.
PRZEPRASZAM.


2.jak świadomie robię coś przeciwko sobie albo zawalam z własnej i świadomej winy to długo nie muszę czekać na karę. są to drobnostki ale ostatnio przeraził mnie natychmiastowy oddźwięk. akcja – interakcja. uderzenie – oddanie. ping – pong.

3. od jutra zaczynam fabryczne kiblowanie przy biurku. dziś pożegnałam teren szokującymi widokami o których chcę szybko zapomnieć.

4. 20:00 po wszystkich obowiązkach leżę w solarium gdzie wywalam wszystkie psychiczne toksyny z łepetyny, gdzie myśli mi się najpozytywniej, gdzie słucham Claptona albo Collinsa i wtedy wszystko co złe nie jest już ważne.

5. pt – sb – nd. trzydniówka w wersji naszej ulubionej. pt inny i cichy. dzień pogrzebu Ojca Świętego. las rudzki. słońce na ławce. c i s z a. wieczorne spotkanie z profesorką i uczniami różnych roczników. nocna jazda do chatki. sb. kolejne zmaganie ze szlakiem na którym diabeł odbiera mi siły. kolejny raz Babia bez wiatru i większego zimna. nd. wdychanie chatki siebie śniegu muzyki drewna w piecu kurczaka i wszystkich innych przyjemnych przejawów bycia na osobności.

6. chciałam coś mądrze i polotnie.
chciałam.



stula 2005-04-11 21:46:08


22:35



mojemu JK
zagasło
aby zapłonąć
jakby na to czekało
by zgasnąć
aby zapłonąć
jakby wiecznie tak miało
gasnąć
aby zapłonąć
jakby
ciągle za mało
istniało


kocham Cię
czekam na piątek


stula 2005-04-13 22:31:39


kanony nadzieja noc czuwanie...


"JA WIEM I TY WIESZ MIŁOŚĆ DZIKI WIATR WIEJE TAM GDZIE CHCE"

18.04.2005r.
Veni, Sancte Spiritus!


stula 2005-04-17 15:46:56


...


w ogóle to był sobie tydzień bez płaczu.
jak milknę to jestem daleko.
potem rozmawiam z nią i jest o niebo lepiej.
tylko, że nie ma mnie.
uśmiecham się owszem. i wtapiam potem na całe 10 minut gdzieś daleko.
wiem, że najwspanialsi jesteśmy wtedy gdy się staramy.

(taki stan z rana; zanim się obróciłam i chciałam zaparzyć kolejną kawę była już piętnasta)

weekend leśno – filmowy. las film las film las film a i jeszcze piwo. zapomniałam.

drzewa i promienie słońca kradzione przez szczeliny między gałęziami. i ptaki. ich szczery wiosenny i radosny śpiew. zgoła odmienny od naszych nastrojów. być takim ptakiem nie?!

JK z gorączką i bez humoru. chciałabym móc przytulić i zacałować od stóp do głów... wiem, każdy miewa gorsze dni. piękni jesteśmy jak się staramy. dzięki dzięki za chcenia.


maraton: „Tłumaczka” (mam słabość do Kidman od zawsze); „Ostatni cesarz” (usnęłam, bo sama nie lubię oglądać już filmów); „8 mm”( jak zawsze przystojny Nikolas Cage, znajoma po jego obejrzeniu dwa lata temu stwierdziła, że nie wie jak długo zajmie jej otrząśnięcie się po obejrzeniu tego filmu...jedyna refleksja po obejrzeniu??...koniec świata jest już blisko...); „Rejs” (przy piwie r e w e l a c j a); „Ciało” (Beata wytargała mi dziś płytę twierdząc, że musi to obejrzeć jeszcze raz – myśmy z utęsknieniem czekali końca)

poza tym cyferki tabelki dotacje rezerwy celowe zamówienia sprawozdania arcy ważne terminy test z angielskiego i zaraz zielone farby z dzieciakami i malowanie wiosny!

w domu mam remont (dzielnie znosimy się telefonicznie)



stula 2005-04-18 19:16:10


18:00



"zwykły robotnik winnicy Pana"
nowy Papież: Joseph Ratzinger
Benedykt XVI

- jeśli taka jest wola góry.



stula 2005-04-19 19:04:41


...


RADIO NIE TRZESZCZAŁO DZIŚ OD RANA, CUD
TRZY KOLORY BLASKU, RUCH
UMORZENIE, WYKLUCZENIE, CIACH
OBRÓĆ SIĘ TRZY RAZY, MACH


powiało optymizmem
ciii...

(ten tydzień to malutkie ale takie maluśkie sukcesy, no żeby nie zapeszać bo ja się tak mocno mocno staram ale jeśli spadnie ten zapowiadany śnieg to proszę państwa coraz częściej wydaje mi się, że coś tu jest coraz bardziej nie tak)

tęsknię, mimo wszystko.

update:

patrzę i patrzę i nadziwić się nie mogę...
nie mogę wyjść z zachwytu...
podoba mi się...
nie powiem co, bo mi wstyd!


wiecie dlaczego kobieta w trakcie okresu gotuje rosół w sześciu garnkach?
bo taaaaakkkkk!!!

B.K. siedzi dziś w stanie lekko uśmiechnięto-smutnawym i sama do siebie:
- Boże, jakie te kobiety są niezrozumiałe. Sama czasem siebie nie rozumiem.





stula 2005-04-20 19:53:46


sms


BK już kiedyś wypierdoliła komórkę przez okno łazienki, znalazła ją potem całą na szczęście w polu sąsiada. co się wyżyła to jej.

z rana rozwaliła mnie informcja i tu nie chodzi o to, że on
(dupas pieprzony, solaris przeklęte, atleta i sportsman się znalazł, znawca piękności kobiecego ciała i że jak zmarszczki wokół oczu to już się nie kochamy) zerwał zaręczyny na 1,5 miesiąca przed ślubem! ale chodzi mi o to w jakiej formie to zrobił: SMS`em!!!

na miłość boską, no nie róbmy sobie takich świństw, ludzie!!!


stula 2005-04-25 19:15:23


...


odbija mi się jeszcze ogromną czkawką i wciąż nieuspokojonym strachem cały zeszły tydzień. to niesamowite ile człowiek stwarza sobie stresorodnych sytuacji. dzisiejszy spokój całego dnia był niczym głaskanie po głowie i picie kawy z porcelanowej filiżanki na poddaszu u KK. chyba zrobię małą przerwę w studiowaniu dalszych interesujących mnie kierunków. chyba zapisze się na jogę.

najbardziej wzrusza mnie widok par w podeszłym wieku trzymających się za ręce, wpatrzonych w siebie, spacerujących albo jadących na rowerze. widok ten zachwyca mnie bardziej niż pary gówniarzy z hałaśliwą burzą hormonów, całujących się gdzie popadnie. chyba się starzeję. chciałabym pięknie zestarzeć się z Tobą, chciałabym żebyśmy mogli spędzać takie piękne niedziele jak wczorajsza za 40 lat.

sezon wiosenny najwyraźniej rozpoczęty. pojeździliśmy tutaj i tutaj, tu i tu. zjedliśmy chyba jeden z pierwszych obiadów pod niebieskim niebem (pierwsza była Rycerka) i ... należy nam się medal za to, że potrafimy nie rozmawiać ze sobą przez pół dnia a mimo to... wiesz, że wiem w czym rzecz, nie mam klapek na oczach, głupia i naiwna też nie jestem. i uwierz mi, przestawiłam wszystko o 180 stopni, przemyślałam, i wiem że nie tędy droga, że po tym wszystkim co już razem przeżyliśmy i co usłyszałam to nie powinnam mieć cienia wątpliwości! teraz tylko proszę o normalność, o rozmowy, o dotyk, o przytulenie.

jak jesteśmy tak blisko, to rodzi się we mnie niewyobrażalna chęć oddania Ci całej siebie. to brak mi słów jak mocno wtedy czuję i wiem, że to jest miłość, że to właśnie jest nasze wspólne życie z wszystkimi jego elementami. dotykając Twojej skóry chciałabym zaczarować nas na wieki. kocham wszystko co w Tobie od stóp do głów. fala ciepła ogarnia całe wnętrze. i nie jest to bynajmniej tylko i wyłącznie sama satysfakcja seksualna. bo to potem siedzi w mojej głowie; Twój dotyk pomaga zmobilizować się przy pracy, Twoje pocałunki sprawiają, że uśmiecham się nawet do tych, których na co dzień nie trawię; po prostu wiem, że jesteś i wiem, że jesteśmy i to sprawia, że życie staje się nie prostsze a znośniejsze. do końca zostaną mi w głowie słowa o cierpliwości spokoju parszywych czasach... to był taki swoisty wstrząs chyba mi potrzebny.

„Miłość, to nie staw, w którym można zawsze znaleźć swoje odbicie. Miłość ma przypływy i odpływy... ma też swoje rozbite okręty, zatopione miasta, ośmiornice, skrzynie złota i pereł. Ale perły leżą głęboko.” (E.M. Remarque)





stula 2005-04-25 20:01:28



...


(...)caritas patiens est
caritas patiens est
caritas patiens est
caritas patiens est
(...)



stula 2005-04-28 20:14:09


w kieszeni parę miedziaków a tramwaj ma numer koniec...



tak zakończyła się pierwsza wiejsko-stawowa impreza z cyklu grille u evvy; nie płakałyśmy ani nie gadaliśmy o więzieniach, zdradach, smutkach i innych takowych. ok. przyznaje się do fazy po informacji o K. której to mąż napisał w liście, że z Anglii to on już raczej nie wróci a dziś rano zmarło ich dziecko; no więc K. została z dwójką pozostałych dzieciaków i zasiłkiem rodzinnym (nie dopisuje że przy okazji z pękniętym sercem). nie gadaliśmy też o ślubie Izki do którego nie dojdzie ani o porannym wypadku Agi ani o tym, że ludziom na wiosnę raczej chyba odpierdala i to zdrowo.

bladym świtem wytargałam rower z krzaków i wróciłam do domu mijając czarne kruki i czarne koty, śmiejąc się przez łzy z samej siebie i do siebie. niesamowite świeże uczucie. (bols wyparował gdzieś w powietrze)

nie zmienię tego! już wiem że nie. tego, że jestem w wiecznym stanie czekania i tęsknienia. (czekanie daje nadzieję). najpierw myślałam, że może to obsesja, potem że może ja nie mam swojego świata, może ja mam za mało zajęć, może ... tylko że nie ma mnie w domu od 6:30 do 19:00 przeważnie, jak nie później, nie licząc potem ślęczenia przy monitorze. więc już teraz wiem na 100%, że nawet gdybym zajęła głowę na 24 godziny będę tęsknić bo ... to normalny stan jeśli się kogoś kocha!

czasem jest taki stan gdzie czuję się ‘kompletnie nieudana, wyjątkowo nieatrakcyjna fizycznie, podręcznikowo nudna, patologicznie nieasertywna, żałośnie śmieszna, w smutny sposób pozbawiona wszelkich umiejętności, komediowo natrętna, starzejąca się bez klasy, budząca żywą i uzasadnioną niechęć, będąca lekarstwem gorszym od choroby, niewłaściwa osoba na niewłaściwym miejscu, z psychiką ofiary, podatna na kopniaki, z drugiej strony zadziwiająco odporna na jasne sugestie, myszata, zgarbiona i zakompleksiona, otóż ta właśnie faza jest przejściowa, nie wynikająca z żadnych racjonalnych przesłanek, nie oparta na solidnych podstawach.’

a dziś rano, po pierwsze mam za krótkie włosy; po drugie jeśli w przyszłym tygodniu od piątku będziemy już w Tatrach to jest to mądre rozwiązanie i nie jestem zła, że dziś nie wyszło. i nie jest to oznaka cholernie ciężko choć przychodzącej tolerancji, akceptacji i zrozumienia. bo to już tak właśnie mocno zdążyłam przywyknąć i zrozumieć. a że jest mi smutno, cóż, jest to stan trwający od trzech tygodni. nic sama na to nie poradzę.

minie, bo mija zawsze.

dobra; łeb mi pęka. biorę garść prochów i idę na daleki rower.
miłego majowania.





stula 2005-04-30 12:19:31



...


dłoń zanurzasz we śnie
w zagrobowym cieniu
nie znajdujesz mnie
wołasz po imieniu

a ja leżę tu
gdzie ma być nas dwoje
brak mi tylko tchu
oto ciało moje
oto ciało moje





stula 2005-05-01 09:50:26


05.05.05r.


„Nie mam srebra ani złota.
Nie mam gotowych odpowiedzi na ważne pytania.
Postaram się spojrzeć na nie w świetle Jezusa Chrystusa.
I mówię do was: wstań, nie skupiaj się na słabościach i wątpliwościach, wyprostuj się... Wstań i idź.”
(Jan Paweł II do młodzieży, Lyon 1986r.)

śniło mi się duże stare miasto, potem zdany egzamin, gołe piersi, uczucie wolności i inności.
obudziłam się z ciszą i pełnym spokojem, przygotowana na wszystko co nastąpi w ciągu dnia.
słucham od rana Mikołaja Wójcika i jego muzyki klezmerskiej.
czytam przypadkowo w głupim horoskopie – „zmień całkowicie swój sposób postępowania, zaakceptuj gorzkie słowa, idź za głosem serca” tak jakbym ciągle słyszała „czucie i wiara silniej do mnie mówią niż mędrca szkiełko i oko” i nawet cena w tej chwili nie ma znaczenia.
„miłość bywa taka trudna, gdyż człowieka trzeba kochać takiego, jakim jest, a nie takiego, jakim chciałoby się go widzieć” – kto rozumie tę myśl, wie więcej o miłości niż ten, kto przestudiuje wszystkie naukowe książki.
wciąż wydaje mi się, że to jest wielką tajemnicą, silniejsze ode mnie, że opiera się na logice i ocenom, dlatego trzeba iść za wewnętrznym głosem bez względu na koszty;


„Panie nasz, jak-się-kolwiek nazywasz
Dla nas masz miłość, w której ożywasz.
Boże nasz, który z góry spozierasz,
Ty co dnia w naszej złości umierasz”


wchłaniam nowe Zwierciadło cudowny numer, cudowny. chce mi się kochać; oglądam kolory piasku i nieba, drewno zszarzałe z pozostawionymi resztkami farby, elegancka pościel wzorowana na tradycji śródziemnomorskiej, migdały i niebieskie kuleczki olejku do kąpieli albo gorące barwy jedwabnych i kaszmirowych tkanin, dużo migotliwego światła lampionów a w powietrzu woń kadzideł.

pogoda która jest za oknem przekonuje mnie, że jednak szczęście mamy w sobie nawet jeśli chodzi się ulicami z pochmurną miną, nawet jeśli wciąż poszukuje się własnej tożsamości, nawet jeśli plany i marzenia rozmywają się mgliście, bo trzeba na nowo walczyć, bo trzeba patrzeć na tych którym udało się osiągnąć harmonię, trzeba wciąż ufać i szukać nowych rozwiązań.

myśli mam takie, że w środku chciałabym tańczyć i gonić boso po zielonej trawie, myśleć kolorowo i czytać same dobre informacje, podróżować bez konkretnego celu, szwędać się ucząc się nowych rzeczy, mam nieodpartą pokusę całkowitej zmiany i nowego zachłyśnięcia się z Tobą wspólnie czymś nowym, nowego poczucia gonienia za czymś co sprawi, że nieustannie będziemy mieć motyle w brzuchu!

a poza tym ostatnio łzy zamieniłam na modlitwę i jest mi o wiele łatwiej.




stula 2005-05-05 15:49:12


c.d.



poza tym dziś wyjątkowo liberalnie działamy na polu nam zakaznym; mój internetowy znajomy (swoją drogą wielki eremita, tylko nikomu nie mówić) został właśnie zwolniony do domu!
- ten świat coraz bardziej głupieje a ja bynajmniej nie mam zamiaru płakać.

to spadam na 4 dni wolności od fabryki
icchhhhhaaaaa


stula 2005-05-05 16:49:44


niewidomi śnią, niemi myślą, głusi czują; a ty? czy patrząc widzisz?





jestem daleka od osądzania każdego bogatego w naszym kraju, iż jest złodziejem. tylko, że w naszym ukochanym kraju nie da się uczciwie zarobić sporej sumy i żyć spokojnie. dla potwierdzenia wystarczy podać dla porównania dwa nazwiska Kulczyk i Kluska. jeśli nie zabiją cię przepisy zusy sanepidy podatki i inne hieny to zniszczą cię inni bo z zasady nie tańczysz tak jak zagrają. (a swoją drogą kwota 5 500 000 000zł fuck fuck fuck)

i my tacy malutcy w tym wszystkim jedziemy sobie do takiego Poronina i też staramy się być szczęśliwi. i pomyśleć, że burmistrz Zakopca usytuował się na 73 pozycji rankingu bogatych tego kraju. chyba przyjdzie pogodzić się z tym, że dziś bogaty to ten co nikomu nic nie jest winien i cieszy się z tego co ma. obawiam się, że inaczej się nie da. choć chęć jakiegoś działania, jakiegoś wyrwania się z tej głupiej rutyny fabrycznej, chęć jest ogromna mimo braku pomysłu z czym i gdzie uderzyć.

ekipa Pustelnika jest w bazie na 6900 a do szczytu Annapurny brakuje im 1191m npm

weekendowo pospacerowaliśmy z JK w dolinach tatrzańskich, spacer Dolina Roztoki – Dolina Pięciu – Świstówka – Morskie obudził delikatnie strach z zeszłorocznej Łomnicy (nie no, nie było tak strasznie, poczucie radości na dole jest ogromne i niweluje cały strach). weekendowo ukulturalniliśmy się sztuką (o powikłaniach małżeńskich, o swoistej życiowej pustce zmęczonych monotonią i kłamstwem ludzi, o wywalaniu żali i pretensji, o grze pełnej poniżeń i oskarżeń – ku przestrodze!) „Kto się boi Virginii Woolf?” w Teatrze Witkacego. weekendowo usnęłam na nocnych filmach a przy tym wszystkim powrót przedłużony o taki poranek to ja uwielbiam proszę państwa! bo uwielbiam mojego JK.

zastanawiam się tylko dlaczego dowiaduje się o tym na samym końcu? może dlatego, że mało przebywam w domu i nie bardzo siedzę w szczegółach rozmów. ktoś zranił dogłębnie mojego Mistrza, ktoś wiedział gdzie jest Jego najczulszy punkt. już chyba nic nie będzie tak jak być powinno. jestem pełna nie tyle wściekłości co ... opadły mi zwyczajnie ręce w tym temacie. najgorsze jest to, że nie będę, powtarzam, nie będę działać na tym polu bo chcę prowadzić spokojne życie osobiste.

czytam u Kundery, że nie zrozumiemy nic z ludzkiego życia, jeżeli nie przyznamy się, że w każdej jego chwili „rzeczywistość taka, jaka była, już nie istnieje; jej odtwarzanie nie jest możliwe” dlatego w drodze powrotnej słuchając kawałka „local hero” a raczej „wild theme”, mając na uwadze, że rzeczywistość z tych czasów muzycznych niemożliwa jest do odtworzenia powiało mi nową i świeżą radością, zapachem szczęścia z osobą będącą najbliżej mnie teraz.





stula 2005-05-09 22:44:46


faza plateau


tydzień iście towarzyski, wciąż around the band, tym dobrym, myśli dziwaczne w stronę czegoś nowego, don`t you think you`ve done enough? nie jestem pewna. ale się staram.


no więc jestem w fazie między podnieceniem a odprężeniem. takim istnym plateau. you`re an angel when you sleep how I want your soul to keep on and on around the band.

w głowie mam więcej chaosu niż spokoju. mała rewolucja nigdy nie zaszkodzi i jednym z wniosków jest fakt, że musimy umieć traktować przeszkody jako wyzwania i optymistycznie patrzeć w przyszłoś, dostrzegając w niej zawsze zalążki rozwoju. wniosków jest znacznie więcej ...
wybaczcie ale idę spać.


stula 2005-05-12 21:49:28


niedziela inna tak jakaś frywolna nawet czy whatever


pozwólcie, że będę bardzo wolno stukać w klawiaturę i powoli pisać notkę o uczuciu SPOKOJU.
jeśli ktoś chciałby poczuć się lekko zwiewnie z delikatnym szumem w głowie z wrażeniem że czas mógłby się zatrzymać na dłużej to ... proszę zasnąć w objętych ramionach, obudzić około południa, zjeść śniadanie, zaparzyć kawy, nalać czerwonego wina, zacząć poprawiać pracę, pisząc zaległe komentarze i mail`e do znajomych, poczytać to co się zaplanowało a nie znalazło się czasu, i myśleć o dziwo pozytywnie.
proste nie? gdybym to samo robiła u siebie w mieszkaniu to nie byłoby tak cudownie; szczera tu jestem do bólu ale zasada taka od początku.

dostaje esa od Moni, że leży do góry brzuchem i je ciacho z bitą śmietaną; a BK pisze, że zawsze mi mówiła o swojej miłości do Blooma; dopiero po wczorajszym obejrzeniu "Królestwa niebieskiego" przyznaję Jej zupełną rację. tak przy okazji oprócz boskiego Baliana, świetnych zdjęć, dobrej jak zwykle u Scotta muzyki, głównym przesłaniem jak dla mnie jest twierdzenie, że wiara, której nie wspiera mądrość, jest rzeczą niebezpieczną!
(z przyjemnością poczytam historię pomiędzy drugą a trzecią wyprawą krzyżową o odebraniu przez muzułmańskiego władcę Saladyna Jerozolimy z rąk chrześcijan w 1187r. gdzie KN było pod panowaniem francuskiego króla BaldwinaIV)

piątkowe spotkanie. lubię posłuchać Jej od czasu do czasu może dlatego, że mamy różne charaktery. kiedyś miałyśmy podobne smutne przeżycia. potem to ona była twardsza mądrzejsza, pewniejsza swego, potrafiła zawsze postawić na swoim, odejść z honorem, nie żałować, nie rozpamiętywać. pytam dlaczego życie czasem się tak pieprzy? życie! odp. życie to moja droga jest wspaniałe; wszystko jest do ułożenia, obgadania, przemyślenia - to ludzie swoimi durnymi pomysłami, egoistycznymi znużeniami, chorymi ambicjami potrafią wszystko zniszczyć.
szczerze to nie lubię do końca takiej postawy ale chciałabym choć w paru procentach zdobyć większą pewność siebie, poczucie własnej wartości, być taką zimną stówą, która tłamsi wszelkie wrażliwości w sobie i nie wywala wszystkiego na zewnątrz!

biegnę wczoraj do przyjaznej groty, dzieciaki z czereśni krzyczą: ej pszczółka maja która godzina? szesnasta chyba szesnasta; dalej bez kwitnie, słonce świeci, darek wciąż jeździ tą trasą na rowerze, zamknęłam się całkowicie na niektóre sprawy a Jej oczy są ciągle ciepłe, pewne, mądre, pocieszające i w tej jednej chwili wiem, że to ma sens. ma.

jak mi się cos jeszcze przypomni to wrócę.

update:
posłał dwa esy że przeprasza i że na trzeźwo to on zdaje sobie sprawę ze swej choleryczności; sobie myśle, po kimś to mam; tylko że kiedyś byłam głupia mała wystraszona że zawodzę teraz to chwila zdenerwowania i MAM SWOJE ŻYCIE. zero wzruszeń moi mili.
Piotr ostatnio powiedział mi coś co mnie dziwnie pozytywnie nastawiło: umówmy się, że gadając na różne tamty że przebywając w swoim towarzystwie płaczemy tylko wzruszając się nad artyzmem! (bo oboje należymy do beksów pierwszej klasy)

czy ćwierćwieczny rzęch może bać się panicznie ewentualnej rehabilitacji?

aha jeszcze jedno z moich ulubionych greguerias: q to p wracające ze spaceru.



stula 2005-05-15 14:07:38


rattan


nie śpię całą noc, klikam myszką po zdjęciach, oglądam Maracaibo, Ciudad Guayna ... powiększam klik klik zdjęcia Kasi, mam sto tysiąc milion marzeń w głowie obrazy obrazy... kupuje stolik z rattanu na allegro dla Olgi (wygrałyśmy wiesz!),potem opanowuję 'english translator'. coraz bardziej to lubię coraz lepiej czuje się w grupie. nad ranem szybki prysznic. szkolenie z SDWI. przede mną warsztaty z Bratkowskim. myślę mój alternatywny świat do fabrycznego jest taki przyjemny.
a przy tym boję się od stóp do głów, powiem wam szczerze, boję się, jestem przerażona jak nigdy dotąd, mój instynkt samozachowawczy mimo to każe mi siedzieć cicho.
więc siedzę.
i tak to.


stula 2005-05-17 15:11:33


...


robię obecnie zestawienia statystyczne z paru lat. liczbę korzystających z zasiłków socjalnych wszelkiej maści. wykresy dane i inne pierdy. wychodzi mi, że uzależniamy tych nierobów, że z ręką na sercu mogę podać, iż 80 % korzystających to naciągacze, kombinatorzy i co najważniejsze, elita ta jest coraz to śmielsza i pewniejsza swego. no ale jak rząd wymyśla coś takiego jak ładnie nazwany rządowy program posiłku dla potrzebujących i rozdaje kasę i podwyższa kryterium dochodu do 150% to co my robimy? proszę państwa rozdajemy pieniądze do rączek nie splamionych nigdy żadną pracą (nasze pieniądze) na alkohol i niech mi nikt nie mówi, że nasze dzieci są głodne w szkole!
jestem tym wszystkim coraz bardziej wkurzona, brak mi już w tej chwili jakiegokolwiek współczucia i zrozumienia. to jest jeden wielki syndrom wyuczonej bezradności! w tej chwili każdy petent jest dla mnie potencjalnym kłamcą, doskonałym aktorem, zjadaczem moich pieniędzy! (za przyzwoleniem ustaw i przepisów oczywiście). a z darów z Unii (notabene dla najbiedniejszej ludzności Unii) typu ryż i mleko to nasi klienci śmieją się i mają gdzieś owe ochłapy! gdyby byli głodni i tak biedni to pewnie byłaby cisza? tak myślę.

bezsens goni bezsens i tylko hasła mamy piękne i podrywające; wszystko ładnie się nazywa i groźnie brzmi. a takich żebrzących na parkingu odsyłam do najbliższego ośrodka tam pewnie łatwo i szybko uzyska kasę z co najmniej trzech tytułów swego marnego położenia.

poniekąd ci ludzie też pracują. my wstajemy rano i idziemy na osiem i więcej godzin do pracy za biurkiem. oni wstają koło południa i kombinują co by tu zrobić żeby się nie narobić a na flaszkę zarobić.

stula 2005-05-19 15:44:06


...


godnym odnotowania w annałach jest wczorajszy fakt, a mianowicie premiera gwiezdnych wojen! nie to żebym się spodziewała otoczki premiery, czerwonych dywanów, biegających małych yodów, rycerzy jedi ze świetlnymi mieczami, ze dwie leie, waderów i jednej Plava Laguna... było spokojnie, cicho, miło i z JK zasiedliśmy lekko zniecierpliwieni w wygodnych fotelach. a film; na początku nastawiłam się na brak logiki i zero myślenia a jedynie efekty specjalne, tak właśnie, chwyciłam się mocno oparcia i wyrzucając z głowy wszystkie smutasy z całego tygodnia (bo się zebrało tego mnóstwo) starałam się przenieść w inną przestrzeń. z racji braku efektów, które by mnie oszołomiły przestawiłam się szybko na rozwój wydarzeń. biedne rozdzielone dzieci bo ojciec przeszedł na stronę ciemnej mocy i umierająca matka. sama przemiana vadera z dobrego w złego trwała jedną scenę minut parę równie szybko jak moje przestawienie na ciąg zdarzeń. tego nie bardzo rozumiem, znaczy tej jego szybkiej przemiany duchowej po której wyrąbał setki jedi. ogólnie ubaw miałam tylko, że troche nie ten. bo jeśli to mają oglądać dwunastolatki to chyba nie powinny. ale to jeszcze nic. bo w nocy miałam rzucanie się ciałem tam i z powrotem. jakieś miecze, walki, jedi, mistrz Joda – jedyny pozytywny bohater jak dla mnie, nie spałam do 2:30. a dziś rano w drodze do pracy usłyszeliśmy w Trójce, że film ma aspekt polityczny, że jest antybushowski i że „kto nie jest ze mną jest moim wrogiem” i ... trzeba to obejrzeć jeszcze raz.

to tyle odnośnie filmu.

poza tym mamy kanał telewizyjny i cieszymy się jak dziesięć lat temu z anteny satelitarnej i kanałów muzycznych. mamy siedem programów tadam!

całkiem już w środku to jestem uspokojona lekko. choć ból i poczucie strachu przeszywa czasem na wylot. miotam się trochę co zrobić z mieszkaniem, mam chętnych na wynajem, w życiu tam nie zamieszkam bo po pierwsze śmierdzi, po drugie hałas, po trzecie otoczenie. a sprzedać póki co nie mogę. co dalej. o fabryce nie warto wspominać bo jest to okres obrażeń, pomówień i innych głupich stanów, którymi się brzydzę, więc stoję z boku i nie trzymam żadnej strony. wspomnę może o bliskim końcu podyplomówki; o mocnym zastanowieniu się co dalej. a może by tak kasę wreszcie przeznaczyć na jakiś sprzęt? aparat śpiwór buty w ogóle marzy mi się samochód. zmierzła jestem w tym temacie bo jak tu wykombinować żeby móc wszystko na raz ? a tak na poważnie w tej chwili to potrzebuję najbardziej Twojego ramienia i zrozumienia, że jestem, że stoję obok Ciebie, że kocham i że to z Tobą najbardziej uwielbiam: być, rozmawiać, jeździć samochodem, jeść, pić, milczeć, kochać się, kąpać, oglądać filmy, przy Tobie czytać, pracować, spać, uczyć się, płakać i śmiać się. żyć z Tobą.





stula 2005-05-20 10:33:28


incubus drive


Sometimes, I feel
the fear of uncertainty stinging clear.
And I can't help but ask myself how much I'll let the
fear take the wheel and steer.
It's driven me before, and it seems to have a vague, haunting
mass appeal.
But lately I am beginning to find that
I should be the one behind the wheel.

Whatever tomorrow brings, I'll be there with open arms and open eyes,yeah.
Whatever tomorrow brings I'll be there,I'll be there

So if I decide to waiver my chance to be one of the hive
will I choose water over wine and hold my own and drive?
It's driven me before and it seems to be the way that everyone
else gets around.
But lately I'm beginning to find that
when I drive myself my light is found.

So whatever tomorrow brings, I'll be there with open arms and open eyes, yeah.
Whatever tomorrow brings I'll be there, I'll be there.

Would you choose water over wine....
hold the wheel and drive?


stula 2005-05-21 21:15:47



21.05.2005r.



to nieprawdziwe trudne nieudane
ta radość półidiotka bólu nowy kretyn
żale jak byliny kwiaty zimnotrwałe
rozum co nie przeszkadza żadnemu odejściu
miłość której nigdy nie ma bez rozpaczy
serce ciemne do końca choć jasne wzruszenia
pociecha po to tylko że prawdę oddala
żuczek co nas nie złączył choć obleciał wkoło
śnieg tak bardzo wzruszony że niewiele wiedział
jedna mrówka co zbiegła nareszcie z mrowiska
uśmiech twój co za życia mi się nie należał
wszystko stało się drogą
co było cierpieniem



jadę z szaleńczą prędkością na rowerze. spieprzam jednym słowem, bynajmniej w umyśle, taką mam zabawę. w uszach „I`m not afraid” Skunk, łzy głupie idiotki ciekną mi po policzkach, rozmazują wstrętny makijaż, mam poczucie ciężaru i brzydoty ale siadamy na trawie nad rzeką. niebieskie niebo, słońce i zielona trawa, Boże jaka zielona trawa!!! robimy kanapki i wywalamy nogi do wody, jest cholernie zimno i błogo zarazem.
pamiętam jak po raz pierwszy opowiadałam kk o tamtym życiu, usłyszałam, że jesteśmy podobnie pokiereszowani i że to się da wyleczyć bo potrafimy przecież kochać i w tym tkwi cała siła. dawno sobie to już poukładałam, skleciłam tak żeby nie budzić się w nocy z płaczem i poczuciem pustki. może i jestem pokiereszowana ale ból ustąpił i dawno już jestem otwarta na kolejne etapy życia. i za taki uważam wczorajszy spacer, bo to właśnie o to chodzi, żeby się kurwa wyryczeć, wydrzeć, mieć komu to wszystko wypierdolić dosłownie z mózgu! to nie naprawia sytuacji ale oczyszcza i nie czyni nikomu krzywdy! to był wbrew pozorom ciepły i pijany spacer. poprzednie wpisy gdzieś się tu zlewają i ostatnie dni to jedno wielkie uświadomienie, że pracuję w bagnie, że żyję w kraju bagna i że wszystko to sprawia, że gadać mi się nie chce nie chce!!!
mam, no właśnie że mam szufladki a w nich ludzi. środkowa szufladka to rodzina a w niej małe szafki z podziałem na najbliższą i dalszą (dziś w nocy zmarł brat babci). z lewej strony są szufladki kobiet, osobna z Zieloną, osobna z Monią, osobna z bliskimi mi kobietami i osobna z całą masą reszty bab mnie otaczających. po prawej stronie stoi szufladka z facetami a w niej szufladka-pomnik z Markiem i Karolem oraz szufladka z całą resztą facetów mniej lub bardziej trawionych przeze mnie. na początku korowodu stoi szuflada z człowiekiem mojego życia, człowiekiem powtarzam! to taki prosty podział bez urazy dla nikogo.

egoistycznie dziś niebo paliło się dla nas. pstryk. zdjęcie uśmiechu. pstryk zdjęcie jaskrawo-zielonej trawy. pstryk. muzyka ciszy i życia w spokoju. pstryk. kolorowa parodia dnia.

jestem bo jesteś
słabo mi

p.s.
najlepsze życzenia dla Groo

stula 2005-05-21 21:20:14


że co drugi głupi ma szczęście



tak szybko chciałam między jednym bieganiem a drugim po mieście które lubię i do owego biegania się nadaje:

bo chciałabym żeby wszyscy wiedzieli, że - myśmy wczoraj byli na:

KONCERCIE PAT METHENY GROUP!!!
wow!

najlepsze jest to, że pomysł spontaniczny pojawił się o 16:00; o 19:00 mieliśmy już dwa odkupione i lekko przepłacone bilety a o 20:00 zasiedliśmy a balkonie na wprost sceny.
a koncert był doskonały!
z ręką na sercu mogę stwierdzić głośno i oficjalnie, że jestem już w tym miejscu, iż wszystkie drogi muzyczne prowadzą do jazzu! człowiek wącha słucha dotyka szuka rozwija się i ... takie rzeczy takie rzeczy! ostatnio takie motyle w brzuchu miałam dobrych pięć lat temu i to był zupełnie inny rodzaj muzyki.


doskonale

stula 2005-05-23 18:16:57


...



...ktoś ukradł księżyc, świeże ślady są na mokrym mchu, dam wór pieniędzy jeśli wskażesz kto, rabusiów było dwóch...



jestem mała
coraz mniejsza
coraz to mniejsza



stula 2005-05-27 20:26:46


...


gdybym tylko mogła cofnąć czas. Karpiński kiedyś tłumaczył metodę powrotu do przeszłości, że jeśli weźmiesz kij nieskończenie długi, to poruszając nim uzyskasz prędkość szybszą od światła i cofniesz czas!

mam przegrzane oczy i uczucie, że nareszcie podchodzę do tego jakoś dziwnie dojrzale!

poza tym jak tu zerkasz czasem Ty akurat, no Ty Ty, to kocham Cię wciąż i stale. niebywałe.


stula 2005-05-31 21:15:41




...


pada deszcz i duszność zalewa oczy. uderzające krople o parapet działają uspokajająco i dokładnie takiej pogody potrzebuję na dzisiejszy wieczór. dokładnie takiej smutasowej głupiej pogody.

półtorej godziny usypiałam na rękach Nadulkę. pachnie cudownie. macha rączkami na wszystkie strony świata. gaworzy i eksperymentując bawi się głosem zdziwiona swoimi możliwościami. w ciągu minuty strzela setką różnych minek. oczko w głowie rodziców dziadków i ciotek... lepiej być nie może.

nastała faza ochrony samej siebie bo inaczej zwariuję. doprowadziłam do końca nie-moje sprawy. uporałam się z terminami. reszta mnie NIE INTERESUJE że ktoś jest zbyt ciemny, za mało sprytny, nazbyt cielepowaty i nie potrafi obronić własnej dupy.

egoistycznie chcę odpocząć, choćby i przez najbliższy miesiąc, chcę poczytać moje książki, popisać do mojej szuflady, połazić po swoich tematach, zająć się własnymi nie koniecznie przynoszącymi dochody sprawami, a przede wszystkim chcę spokoju od telefonów, sms`ów, mail`i od ludzi, którym się wydaje, że moim obowiązkiem jest pomóc! otóż nie moi drodzy, nie, nie jest!

ja wiem, być może to wynika z tego, że w pewnym momencie przyłapałam się na tym, że przełożyłam moją osobistą sprawę na drugi plan, na dalszy termin, że straciłabym na tym czasowo – finansowo i jakkolwiek i ... biegłabym z pomocą... się kurwa altruistka znalazła. z boku jednak to altruizm byłby żenujący, z boku to byłaby zwykła naiwność i niby się użalenie nad kimś kto to sprytnie potrafi wykorzystać. (dobrze, że mam ludzi, którzy czasem mi jeszcze oczy przecierają)

to tyle co do wyjaśnień.



boję się tylko zachowania podobnego do tego przed ostatnim wyjazdem ale jestem już doświadczona i pokorne zejścia na drugi plan mam opanowane. a ostatecznie to może właśnie o to chodzi, żeby cierpliwie być z boku, wiedzieć kiedy usunąć się żeby nie przeszkadzać i nie burzyć czyjejś całości.

poza tym jestem dumna z niego i do znudzenia mogę powtarzać, że jest człowiekiem, który daje mi jedyną autentyczną i szczerą radość, kiedy ma spokojny i pewny głos, kiedy mówi do mnie i wyczuwam na pełnej linii, że jest w tym sens, szczerość i dobro. kiedy smaruje mnie wanilią przed komarami i chodzimy po lesie tak żeby nie spłoszyć dzikich kaczek, kiedy potem kochamy się i brak mi słów na te uczucie ciepła i pewności – i chciałabym tak pisać szczerze znacznie częściej.

z Ćmą dzisiaj chwytając przedpołudniowe promienie słońca jemy pierwszy kilogram truskawek, sok leje nam się po brodach, kupujemy sobie pierścionki, które mają nam dodawać wspólnej energii zwłaszcza w pokonywaniu informacji z nowego mieszkania K. śmiejemy się do dzieci oglądając darmowy spektakl pod tytułem – dzieci gołębie na rynku i wiatr porywający balony. potem po raz kolejny trafiamy na przypadkowy ślub w bazylice i słyszymy „Panie dobry jak chleb” i łzy płynął mi po twarzy...
... tak niewiele potrzeba czasem do szczęścia.



stula 2005-06-04 22:03:44


...


najzwyczajniej w świecie mam najzwyklejszego doła.

a potem czytam TO i ...

stula 2005-06-08 18:07:39


...



czuje się tak jakby puściły wszystkie plomby każdego otworu we mnie rumianek skurcze dreszcze standardowe mdłe zachowania praca angielski stowarzyszenie pustka w głowie w krwioobiegu pulsujący ból jestem do niczego, mam tak zawalone serce ale tak przepełnione, paraliżuje mnie to wszystko, wysiadam cztery przystanki wcześniej idę polami po drodze Jej oczy łagodzą, spokój spokój

wracam i gra tak jak chcę.


stula 2005-06-13 19:48:03


...



na zatroskane pytania znajomych odpowiadam krótko: skończyły nam się zapasy pisco to jedzie po kolejne butelki do tego Peru. wielka rzecz.

i będę tęsknić i dzielnie czekać na kochanego mężczyznę. będę. połowa lipca tuż tuż. życzę Ci pozytywnych wrażeń i zero stresów.

kocham Cię


stula 2005-06-18 09:10:47


każdy ma swoje tempo na zielonej mili.


... wziąć ciepłą kąpiel, nalać zimnego piwa, ubrać branzoletę, którą przywiózł mi z Kenii, na nogi założyć kapcie z Kirgizji i zdrowo poryczeć się przy Zielonej Mili.

Boże, jak ja Go kocham.


"Nie interesuje mnie, czym się trudnisz. Chcę wiedzieć, nad czym bolejesz i czy śmiesz marzyć o spotkaniu z tym, za czym tęskni Twoje serce. Nie interesuje mnie, ile masz lat. Chcę wiedzieć, czy gotów jesteś wyjść na głupca dla miłości, dla marzeń, przygody, jaką jest życie. Chcę wiedzieć, czy potrafisz dostrzec piękno, nawet gdy nie na co dzień świeci słońce. Nie interesuje mnie, gdzie, jakie i u kogo pobierałeś nauki. Chcę wiedzieć, co cię podtrzymuje od środka, gdy wszystko inne odpada. Chcę wiedzieć, czy umiesz być sam ze sobą i czy naprawdę lubisz tego, z kim przystajesz w chwilach pustki." (Oriah Mountain Dreamer)


stula 2005-06-19 14:41:05


lato 2005r.



bo to Crazy zaczęła: sratatata pierwszy dzień lata. mamy lato wow! według wszelkich znaków na ziemi i niebie to po nim ma nastąpić poprawa mojego życia. wow! czekam. wiecznie na coś czekam. jedna z ulubionych znajomych niejaka Karolina F. zadeklarowała wczoraj przy nocnym piwie że wróciła na stałe. tylko mi nie mów kurwa dlaczego zostaje w tym pieprzonym kraju i dlaczego taka decyzja. no co ty moja droga, jestem ostatnim człekiem który by ci tak palnął, no może półtorej miesiąca temu jeszcze w przypływie złości tak ale teraz znowu jestem na ziemi. cieszy mnie to. przeglądamy oferty wakacyjne grecji i jest jakieś dziwne w pełni księżyca doładowanie bez euforii ale jednak. pęd z rana zaraz po przebudzeniu i ciągła myśl ze coś tam się dzieje a ja w tym nie uczestnicze i stąd te obawy że ze wszystkim kiedyś nie zdążę. znowu powrót do Crazy. biegać mi się chce opalać i tańczyć. czytać takie knigi jak "Wodospad" Oates i oglądać takie filmy jak "Lawendowe wzgórze" słuchać Pink Floydów i marzyć o innym wymiarze niż to kurewne biurowe przywiązanie do kawy.

to miłego lata kochani!

update
15 km zasuwam rowerem na 2 godzinną siatkówkę 15 km wracam i łapie muchy w oczy. już czuje jak zrzucam 5 km mojej nadwagi w dupie w ciągu najbliższych dni. drżyjta glizdy!
jk pisze, że póki co żadnych rewelacji w tym peru. tia.



stula 2005-06-21 16:48:10


...


no i co ja tam chciałam. ano że mam najkochańszego na świecie tatusia który to dziś rano usiadł na rower i pojechał do Lichenia. dzowni mi w godzinach popołudniowych violuś mamy 170 km w nogach i szukamy hotelu. no powiedzcie czyż nie jest rozkoszny?

co tam jeszcze. po licznych wkurwieniach fabryczny i innych romowach z zawistnymi zazdrosnymi chamowatymi ludźmi postanowiłam wziąć się w garść. i powiem szczerze mój świat po godzinie 16:00 staje się boski. no przecież te dzisiejsze 50 km z rodzicielką na rowerach i te zimne piwo w zachodzącycm słońcu to pełna rozkosz. a te plany weekendowe... pływam zwyczajnie pływam z radości.

przeglądam strony z cyfrówkami nie wiem na co się zdecydować. pachnie mi dziś wyjątkowo pewną osobą. jestem spokojna jak nigdy. mam parę nowych pomysłów i ciepłe spojrzenie na mój świat.


stula 2005-06-23 20:03:14


skrótowo



odwracam stare zużyte schematy, przetrącam łby nie moim prawdom, kupionym bez namysłu, i stwarzam siebie na nowo na lepszym i prawdziwszym gruncie. odkrywam światy zakryte. wybaczam, naprawiam, rzucam przekleństwa i nieodmiennie się dziwię, że najciekawszą podróżą w życiu może być poznanie siebie, jak doskonalenie narzędzia, którego używa się przez całe życie, ale wciąż nie zna się jego wszystkich możliwości.

wszystko da się załatwić przez miłość. całą reszta to strach.

dla twórczości niezbędne są: wesołe usposobienie, spontaniczność, zdolność przeżywania chwili obecnej, doświadczania cudu, a także bycia dla siebie jedynym punktem odniesienia przy dokonywaniu wszelkich ocen.



stula 2005-06-25 16:45:54


...


jak się wraca z fabryki po takich dniach dziwadeł wszelkiej maści to sił psychicznych wystarcza na prysznic, zaparzenie herbaty i zero komplikacji intelektualno-ruchowo-ćwiczeniowych. na całe szczęście dom jest pusty więc nikomu ani w drogę nie wchodzę ani na mnie też nikt nie wejdzie. cisza, aż pachnie wanilią i nacukrowanymi truskawkami w kuchni. w rządku stoi trzydzieści słoików gotowych przyjąć tę słodycz po to żeby utrzymać ją do świąt Bożego Narodzenia na przykład. owocowa ciasnota smaku. esencja soku nadziei na lepszą porę przezimowania.
parzę tą herbatę odpisuję na esy kilku przyjaznych kobiet (cztery dobre znajome naraz esują o egzystencji, coś chyba jest w powietrzu dziś nie teges) i siadam na balkonie czując się przez moment jak wypalone dno starej studni na skraju lasu. dziwne. przez moment chciałabym być taką Melindą, która eksperymentuje i bawi się życiem. z drugiej strony ta druga Melinda we mnie boi się i wie, że zasady które przyjęła są zgoła inne. wychodzę wczoraj z dkf`u, późny wieczór i ta totalna jasność mnie omamia. gapię się zdziwiona w niebiesko-szarawo-białe niebo, jest jasno, ciepło, błogo... poważnie ... BŁOGO to jest odpowiednie określenie słowo. wyjść z innego (filmowego) świata i zderzyć się z ciepłą i jasną rzeczywistością. nagle ogarnia mnie taki lęk o kogoś kto jest na innym kontynencie. chciałabym być pewna, że też czuje się tak jak ja. odruchowo wyciągam telefon, posyłam tylko esa. nie, raczej nie potrafię tego odpowiednio nazwać, nawet nie próbuje. kupuje z Nibym cappuccino, wyciągamy swoje książki i czytamy prawie do północy przy lampkach, delikatnej muzyce i ciepłym powietrzu miejskiego lata. w drodze do domu rozmawiamy o seksie a raczej o tym jak uboga jest Polaków reakcja na ten właśnie temat. owa chora reakcja na seks jest taka sama jak antysemityzm, pada na mózg niezależnie od wykształcenia profesorowi i sprzątaczce. a przecież kochanie się jest przybliżeniem sobie odrobiny nieba tu na ziemi i zależy to tylko i wyłącznie od nas samych co i jak chcemy.

marzenia zdobywa się ponoć przez osmozę a nie negocjacje. no więc z Agulą ustaliłyśmy w bardzo spontaniczny sposób szybki plan wyjazdu wakacyjnego. parę telefonów i następująca kolejność: tatry-morze-kazimierz-bieszczady. amen. gładko poszło, wystarczy teraz przeczekać jedynie do 7 sierpnia. (pomijam fakt, że już mnie sumienie zżera, że bez Niego bez Niego...) ale taka jestem i albo się przyzwyczaję albo... innego wyjścia nie ma.

opowiadam jej o tym, że po paru latach pracy można się oduczyć naiwności, przestać wierzyć w przyjaźnie między znajomymi z którymi pracujemy; po paru latach przestaje ci zależeć na tym fabrycznym światku, tym żeby było dobrze, żeby się układało f a j n i e bo nigdy tak nie będzie. kończy się pracę, zabiera się swoje zabawki i spada się do swojego świata. taka jest prawdziwa rzeczywistość. za dużo widziałam i słyszałam żeby móc uwierzyć w coś innego. (obym się myliła bo być może kiedyś zostanę miło zaskoczona).

mam tak blade stopy i dłonie, że czasem się ich boję. to samo z workami pod oczami. jutro kolejny nocny dyżur. boję się. psychicznie wysiadam. to nie jest dobre miejsce dla mnie. wzięłam te dyżury żeby zająć sobie czas jak jk nie będzie i po to żeby zarobić. wstyd mi bo rodziciele zapychają oboje popołudniami żeby spłacić dług. więc musze im pomóc i zrobię to choćby nie wiem co. żadna ze mnie bohaterka, zwyczajnie wstyd mi za siebie, że widzę tylko mój własny czubek nosa.

i na koniec - jestem okropna ale Boże spraw żeby te dwie potencjalne ciąże okazały się fikcją, w przeciwnym wypadku ciężko będzie, oj ciężko.




stula 2005-06-28 20:26:35


...





stula 2005-06-29 20:03:46



...


jak tak przemieszczałam się w tę inną przestrzeń, wiecie, z tym plecarem pełnym rzeczy dla siebie i z tą litrową butelką litewskiego redvina i tak sobie głupawo i wesoło uciekałam do spokoju to czułam się jak jakiś uciekinier, nie wiem, zbieg oszust i to podniecenie że nikt od teraz nie wie gdzie jestem.


człowiek taki mały robak takie nic tutaj pośrodku sam w ciszy. drugi człowiek też w sumie takie nic. tam pośrodku innego świata. niby nic. a ile w tym uczucia nie do opisania. tęsknię za Tobą.

ostatni raz ktoś wiózł mnie na bagażniku chyba 15 lat temu. popiłyśmy z Karlą F. a że było grubo po północy i było lekko zataczająco się i że był rower to ja sru na bagażnik i zasuwałyśmy niczym nastolatki na wakacjach na wsi ubaw przy tym mając, głupawka trzyma mnie do tej pory. a poza tym wliczam od tego weekendu w/w osobę do grona najbliższych mi ludzi.

no. to tyle. to idę na dyżur.
pa.

aha bym zapomniała:

Trzy czarownice oglądają trzy zegarki Swatcha.
Która czarownica ogląda który zegarek?


Three witches watch three Swatch watches.
Which witch watch which Swatch watch?




Trzy czarownice po zmianie płci oglądają trzy guziczki przy zegarkach Swatcha. Która czarownica ogląda który guziczek?

i teraz po angielsku:

Three switched witches watch three Swatch watch switches. Which switched witch watch which Swatch watch switch?


stula 2005-07-04 20:53:49


desire, one, I will follow, pride, sunday bloody sunday, with or without you......



świetnie świetnie świetnie się dziś słucha U2 świetnie świetnie świetnie jest usłyszeć że wszystkie dziś drogi prowadzą do Chorzowa i choć osobiście tam nie będę to i tak mamy prosze państwa święto. chyba nie wyrosnę z takiego szczeniackiego podniecenia muzycznych świąt!!!!!!!

wiem wiem, wy też nie! i za to was lubie!


stula 2005-07-05 17:57:12


...


tak się czuję wakacyjnie moi drodzy i nigdzie się nie spieszę ani z niczym też nie raczej. wyczuwam na kilometr zmiany w fabryce. dziwnie się dzieje oj dziwnie. ale co mnie to... zapłaciłam dziś ostatnie zaliczki na noclegi. zaklepałam ostatecznie terminy teraz tylko urlop podpisać. co tam jeszcze. aha kupiłam nowy telefon i do niego mały taki śmieszny aparat cyfrowy. tak z głupoty właściwie. co tam jeszcze dostałam list od Zielonej. byłam na piwie z Wojcieszkiem. z Karlą F. i Agą Ł. piszemy soczyste esy i snujemy plany imprezowe. czytam trzy książki naraz i słucham 24 h trójki. mało śpię, wzięłam co trzeci dzień dyżury w pogotowiu. jestem i tu o dziwo dziwnie zadowolona z życia.

dziś w trójce o tym londynie że nie ma takiego miasta jest lądek itd... pamiętam, że jak słałam pierwszy list do Agi do Irlandii to pani w okienku, która zawsze była obleśna jadła chleb owinięty w gazetę smarkała do szarego papieru toaletowego i prychała na wszystkie strony zapytała znudzonym głosem "a ta irlandia to gdzie leży w europie jeszcze czy już w londynie?"

tylko w jakiej dziurze mieszkam.


stula 2005-07-06 20:04:38


...


najlepsze w nagle odnowionej dość intensywnie znajomości jest to, że można jeszcze raz, po raz setny przyodziać się zgrabnie w wiarygodną maskę układności, zrozumienia, sympatii, pokazać komuś, jakim się jest w gruncie rzeczy świetnym człowiekiem, ile skarbów pod tą maską, ile do odkrycia, do poznania, aż zachłysnąć się można tą obfitością zalet. i zaraz po napisaniu "w maskę" zaczynam się zastanawiać czy to aby nie jest krzywdzące uogólnienie, no bo niby dlaczego zakładać, że równo ze startem nowej znajomości udaję, udajesz, udajemy zbiorowo i indywidualnie? może po prostu chodzi o to, że dla tej świeżej apetycznej nowalijki jednak się chce, uruchamia się pokłady zrozumienia i dobrej woli, trochę w hołdzie dla filozofii "brand new day", trochę żeby samemu sobie pokazać, że tamte porażki i klęski układów międzyludzkich i/albo męsko-damskich to był przypadek, wybrakowany trybik, wszystko nie tak, więc jazda, przewińmy taśmę, odwróćmy kartkę i nas przy tym nigdy nie było. znowu można ładnie rozmawiać, zgadzać się przy każdym słowie, a jeżeli konflikt, to pokazowy, dla inteligentnej akademickiej dyskusji. znów można gratulować, rozumieć, wspierać, jednoczyć się w słusznym gniewie, I'll be there for you i wzruszać się, że taka wspaniała jednostka spotkała drugą równie albo bardziej, z którą tak ogromnie nam po drodze.

jasne, że za jakiś czas nowalijka przywiędnie i przestanie apetycznie chrupać, zrozumienie, wyczucie i sympatia przejdą w postać własnych negatywów, a historia, która miała być niepowtarzalna, wyjątkowa i tylko dla nas właściwa - zataczać będzie kółka, od których ilości i niezmiennego kierunku w końcu zemdli solidnie.

w wyrafinowanej i trudnej sztuce palenia za sobą mostów najcięższa była dla mnie była świadomość, że gdzieś tam z kimś innym i dla kogoś innego - tak samo jak kiedyś dla mnie i ze mną. To utrudnia sen i oddychanie, kiedy myślisz, że tak się spieprzyło, a było tak wyjątkowo. że pewnie gdyby na moim miejscu był ktoś inny - nie spieprzyło by się wcale, albo choć mniej spektakularnie. teraz już wiem, że nie. dużo ułatwia, owszem. bardzo pomaga, tak. wolałabym tego nie wiedzieć, zgadza się.

i niech mi, bardzo proszę, nikt nie mówi, że przyganiał kocioł garnkowi. przecież wiem.

(notka dotyczy odświeżonych znajomości z paroma wspaniałymi ludziskami. wyzbyłam się paru starych znajomych – w sensie już nie chce mi się z nimi gadać. już chyba wszyscy jesteśmy sobą zmęczeni. nie palę mostów ale od tygodnia wyczuwam niesamowitą ulgę, że już nic z nimi nie muszę)

jeszcze jeden dość istotny szczegół - ja wprost zakochuje się w ludziach, którzy zawsze zawsze niezależnie od pogody, nawet gdyby gradem śniegiem i innymi żabami waliło - są o wyznaczonej porze i wcześniej uzgodnionym miejscu uśmiechnięci i cieszący sie ze spotkania!



stula 2005-07-09 17:23:04


...



jk jeszcze parę dni. zleciało prawda? w trakcie miałam dwa gorsze dni. w jednym do tego stopnia, że napisałam że tęsknię i czy on tęskni? (spoko, śmiejcie się śmiejcie) no nie bo jak człowiek jest zajęty od rana do nocy to nie ma czasu myśleć o niczym. o niczym. ale że całuje porannie. głupio i naiwnie chciało by się poczytać tak zwyczajnie – kocham i tęsknię, będę wkrótce. i ciągle uważam, że panuję nad sytuacją. a właśnie dziś pojadę bikem polami i będę płakać tak żeby nikt nie widział. i nie z tęsknoty bo do tego można się przyzwyczaić. będę bo taki mam dzień. poza tym panuję nad wszystkim wręcz idealnie.

a Franio ma 31 sierpnia o 17:00 wernisaż w Wilnie i nie może nas tam zabraknąć.


stula 2005-07-09 17:24:56


...


na normalnym rynku zwykle toczy się gra o sumie niezerowej, natomiast na rynku, na którym pojawiają się razem ze swoim śmiercionośnym towarem terroryści, toczy się wyłącznie gra o sumie zerowej, co oznacza, że albo my wyeliminujemy ich, albo oni wyeliminują nas. to naprawdę najprawdziwsza z prawdziwych gier na śmierć i życie; gra, w której trzeciego wyjścia nie ma i im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym lepiej dla nas, bo oni wiedzą o tym od samego początku. wiedzą o tym Polacy, którzy ucierpieli w zamachach w Londynie. no więc albo my zredukujemy indeks giełdy Al-Kaidy do zera, czyli nasz byk pośle im potężnego niedźwiedzia albo oni na amen wyzerują indeksy naszych giełd. a wtedy wszyscy inwestować będziemy mogli już tylko w lepsze życie na drugim świecie. amen.

specjalnie wczoraj montowałam skype żeby móc z Anką pogadać, żyje i chodzi do pracy w panicznym strachu. martwi mnie Martara bo jeszcze nie dała znaku. jest ok. wiem.

ciężko było mi dziś dojść po przebudzeniu do tego, jaki dzień tygodnia. asekuracyjnie wstałam i ewentualnie poszłam do łazienki. przypomniało mi się, że to dzień roboczy, że przez najbliższe 10 godzin nie będzie ani roweru, ani cukierków odpustowych, ani piwa, ani... (Ania właśnie wróciła z urlopu). potem ten telefon, że implanty nie przyjęły się i sześciogodzinna operacja poszła na marne i że oni rozkładają ręce. potem, że zmarł sąsiad i że .... JA POWOLI ZACZYNAM ZADAWAĆ DOŚ INFANTYLNE MOŻE PYTANIE – DLACZEGO SPOTYKA TO DOBRYCH I UCZCIWYCH ?

CO?

(potem dzwonię i rozmawiamy o pieniądzach, o oburzeniu które wywołałam ponoć za kulisami żądając odpowiedniej kwoty; no halo!!! skończyły się dobre czasy, ktoś zapomniał??? ktoś zapomniał o warunkach??? papierek mam w ręku i śmiać mi się chce bo człowiek całe życie się uczy.)



stula 2005-07-11 21:30:15


...



...kiedy stałam samotna jak pies

stula 2005-07-15 18:54:18


...



doznali syndromu opadniętej szczęki
ja też



stula 2005-07-15 19:03:24


...


omijam neta dalekim kołem. trochę z braku czasu trochę z przyzwyczajenia, że jak już znajdę trochę czasu to wolę bikiem zdążyć zajechać się na amen. tydzień obfitował w: urodziny, dyżury, pogrzeby, wesela i pracę.
jest nieźle.
nie. kłamię.
dopijam wczorajszego żywca. jest mi zwyczajnie źle. tyle.

update
bo odebrałam te zdjęcia z wesela Izki, zdjęcia Nadusi naszej pszczółki, potem zrobiłam szybkie 10 km na rowerku, potem postanowiłam przeczekać do urlopu po którym czekają mnie poważniejsze raczej obowiązki ... ba. plany są najważniejsze.
wiecie jak rozmawiam czasami z ludźmi to chce mi się tikować rzucać rękami i nogami w różne strony ślinić się i tylko kaftan i adios na gliwicką. macie też to?



stula 2005-07-15 19:09:15


„życie to sen wariata, śniony nieprzytomnie”



po kilkudziesięciu kilometrach wędrówki rowerowej trwającej od wczoraj rzucam zwłoki na trawę, przykrywam się kurtką. zapach szlamu i ryb, dźwięk motorówek nad zalewem. M. rozkłada grilla P. przynosi piwa. A. czyta na głos Gretkowską: „moja twarz jest bardziej naga od ciała. dlatego, kochając się, szukam twojego spojrzenia, przyciągam je do niej. patrz na mnie, w moje oczy. ręce, biodra i nogi znajdą się same. kocham się z twoim uśmiechem, reszta to rytmiczne, coraz gorętsze oklaski. aplauz orgazmu. i cisza jak po każdym cudzie. bo miałam mężczyznę. pod skórą, tam gdzie zawsze boli. gdzie nie można się wedrzeć inaczej, niż raniąc”. w tle sączy się jazzowa sjesta Kydryńskiego. jest soczyście i wakacyjnie. autentycznie to brakuje mi tylko ramion jk i byłoby idealnie. tylko, że nie ma ideałów prawda? (a ja wiem, kocham, rozumiem, wyrozumiałość wylew mi się po brzegi, czekam, czekam na moment tylko dla nas). rozmawiamy o polityce; śmieję się, że w Polsce facet u władzy nie czuje się kompetentny, bo najczęściej nie jest. on jest po prostu lepszy od każdego innego w swoim mniemaniu i od wszystkich kobiet w przekonaniu powszechnym. prosimy gościa z ogródka piwnego o Erykę Badu leżymy i tak gapimy się w niebo i ... właściwie to smutne wnioski nam wychodzą. brakuje mi do nich pięć lat życia ale faktycznie podzielam zdanie, że żyjemy zanurzeni w nieprzejrzystości, niejednoznaczności i że być może będziemy tak żyć zawsze. że rozmaite szaleństwa tkwią nie tylko w głowach szaleńców ale też ludzi rozsądnych, bo w sytuacji nieprzejrzystości uruchamiają się irracjonalne mechanizmy także w najbardziej rozumnych głowach. po czym stwierdzamy, że im człowiek starszy, im bardziej częściej więcej obraca się w różnych środowiskach, im ma większą świadomość - tym szybciej traci optymizm. i niestety stajemy się pesymistami uważającymi, że świat jest raczej nienaprawialny. dlatego też należy zająć się egoistycznie sobą i tylko sobą. rękami i nogami bronić siebie. dawno minęły już czasy kiedy to w imię wyższości gotowi byliśmy poświęcić wszystko. teraz wiem, że jeśli ktoś próbuje energicznie naprawiać świat, ściąga na siebie jeszcze większe kłopoty. (przykładów z autopsji mogłabym podać sporo). miłość jako doświadczenie etyczne, nie tylko erotyczne, może być punktem wyjścia do poszukiwania fundamentu. otwiera człowieka na dobre rzeczy, pozostaje nienaruszona przez rozmaite sceptycyzmy i dystanse. Bardzo Chcę W To Wierzyć.



stula 2005-07-17 20:14:59



...



zawalił mi się świat

właściwie nic już teraz nie jest ważne

nic




stula 2005-07-18 22:27:32


...


śpiącemu Karolowi o tym co jest


na razie wszystko jest jednym
na razie wszystko dzieje się tu i teraz i żadnych planów
na razie walczę ze łzami
na razie długo jeszcze nie powiem:
wszystko jest przede mną
póki co wszystko przypomina mi o tym co było



„Jest w mówieniu „Nie” ogromna siła i czasem wydaje mi się, że jest ona tak wielka, iż nawet nią samą można żyć.”
(Elias Canetti „Tajne serce zegara”)



stula 2005-07-27 20:48:46


wszystko jest tak boleśnie jasne...



właściwie zrozumiałam, że nie obchodzi mnie TYMCZASOWOŚĆ i że tak naprawdę to potrzebuję czegoś trwałego mocnego prawdziwego kochanego intensywnego odpowiedzialnego dorosłego mądrego wielkiego STABILNEGO


za trzy dni skończę dwadzieścia sześć lat (to będą smutne urodziny) i dopiero TERAZ dorosłam do tego, że bez zakłopotania, bez ironii w głosie, bez najmniejszego wstydu mogę głośno powiedzieć, że moim największym marzeniem jest mieć własną RODZINĘ

zawalił mi się świat, od paru miesięcy słyszałam prawdę, która nie jest moją prawdą. słyszałam egoistyczne wywody. to tak pokrótce. nie mam zamiaru tu wyrzucać tych żali i pretensji i daleka jestem od mściwych uwag i ... bo wciąż kocham. tylko, że ta miłość nie prowadzi do MOICH marzeń.

za ostatni ciężki tydzień dziękuję moim staruszkom. mam najmądrzejszego ojca na ziemi. dziękuję cudownym kobietom. Karolinie F. za konstruktywne rozmowy za piwa rowery za czas. Moni, że zawsze zawsze zawsze miała rację i to od dwóch lat. Zielonej za esy i humor. Anecie za obiady kalafiory i muzykę. Adze, że zaplanowała ze mną każdy dzień urlopu. Piotrowi za mądry męski punkt widzenia i orzechową wódkę. Ance za masaże i klimat bajki. Tymoteuszowi za dwa cudowne nocne dyżury.

śmiejcie się, ale to taki sztab moich najbliższych osób, którzy nagle bez moich zbędnych wyjaśnień, tłumaczeń i omówień – wiedzieli jak się zachować i byli, zwyczajnie byli; są. dziękuję andalo i crazy mary!

modlę się teraz o stan ATMA; błagam o spokój; proszę o zrozumienie



idę dziś wcześnie rano do pracy, na niebie słońce i księżyc, i pomyśleć, że być może ... w tym gwiezdnym projekcie czasu nasze niestałe istnienia nie znaczą być może nic.

kocham Cię. nie można kogoś zmusić do kochania. wiem.



stula 2005-07-27 20:52:22


„czy dla miłości, dla marzenia, dla przygody życia zaryzykujesz, że wezmą cię za głupca?"



jeśli się poukłada potem to teraz jest dobrze. jeśli.

popołudniowa niedzielna trójka sprawia, że stan dnia wczorajszego ulatnia się gdzieś w powietrzu nad głową i jest przepysznie. spałam spokojnie i szczęśliwie. jeśli. jeśli nam się to uda. nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie szczęście miałam w sobie wczoraj mając wszystkich których kocham i szanuję na wyciągnięcie ręki. w słuchawce telefonu. jeśli...



stula 2005-07-31 14:46:32



...


wspomnieć muszę muszę muszę, że dzięki JK bawię się od wczoraj cudeńkiem Olympus C-4000 zdobyłam knigi o fotografii i póki co z fascynacją i zacięciem zadowolonego i podnieconego dzieciaka ślęczę nad instrukcją obsługi sprawdzając każdą funkcję. ciesząc się jak mi wychodzi to co piszą.

opanowałam już przyciski, wiem gdzie zmienić balans bieli, ostrość, tryb nagrywania, lampę błyskową, tryb macro, eliminowanie efektu czerwonych oczu, opanowałam robienie zdjęć w sepii i black&white, zapisywanie dwóch wykonywanych po sobie zdjęć w jeden obraz, zdjęć seryjnych .............

każde nowe odkrycie w/w elementów sprawia mi tyle radochy porównywalnie z tym jak samej dochodzisz do pewnych rzeczy w komputerze i ze zdziwieniem stwierdzasz: ja pierdziele jakie to sprytne! i te możliwości!

„najważniejsze atrybuty aparatu cyfrowego to: wyświetlacz ciekłokrystaliczny i funkcja balansu bieli”
„liczba pikseli nie jest najważniejszym wskaźnikiem jakości obrazu. decyduje ona o wielkości obrazu, który będziemy drukować.

„np. 3000 pikseli wszerz i 2000 pikseli wzwyż po przemnożeniu tych wymiarów otrzymamy pikselową powierzchnię obrazu = 6000000 pikseli czyli 6 megapikseli.”

„przy większej liczbie pikseli zyskujemy na zdolności do oddania drobnych szczegółów obrazu oraz płynnych przejściach tonalnych”

„aparat musi mieć minimum 1 megapiksel i to wystarcza na uzyskanie dobrej klasy odbitki w formie 10 x 15”

„fotografowanie to rysowanie światłem”

„podstawowa zasada działania aparatu cyfrowego: światłoczuły czujnik przetwarza energię świetlną w impulsy elektryczne. ten analogowy sygnał podlega w mikroprocesorze interpretacji i translacji na pliki cyfrowe; pliki te są następnie zapisywane na karcie pamięci”




stula 2005-08-02 20:08:39


między pracą a dyżurem. trochę dziś kobieco.





stolik obok starsza o jakieś pięć lat kobieta zamawia kawę. otwiera nowe Zwierciadło. uśmiechamy się do siebie. jest zgrabną, krótko obciętą blondynką. ma piękne kawowe oczy. zastanawiam się co robi w życiu, czy jest szczęśliwa, dlaczego pije popołudniową kawę sama w mieście, dlaczego na pierwszy rzut oka jesteśmy do siebie tak podobne i skąd blizna na lewym policzku?

przyglądamy się sobie. w końcu przysiada się do mojego stolika. częstuje mnie papierosem i rozmowa właściwie sama sobie płynie. pracuje w tej samej działce co ja. dokładnie tego samego dnia zaczynamy wymarzony urlop. śmiejemy się, że jest on niestety o niskonakładowym budżecie ale za to wypracowanym nocnymi dyżurami (u mnie) i jej tłumaczeniami tekstów. obydwie jedziemy z przyjaciółkami i mamy zamiar dobrze wypocząć niekoniecznie fizycznie. ona najpierw jedzie nad morze potem w góry, ja na odwrót. jest rozwiedzioną samotną energiczną mądrą i piękną trzydziestolatką mającą pracę własne mieszanie samochód i skończone dwa fakultety.

przypomina mi się artykuł z newsweeka czytany wczoraj z KarolinąF o ... młodych wykształconych pięknych mądrych niezależnych kobietach 30letnich, którym najtrudniej znaleźć męża.
dyskutujemy o tym z nową znajomą. wysłuchuje tego co mówi – że należy inwestować w siebie, nie oglądać się na innych, szanować samą siebie, pozwolić sobie na kurs językowy, studia, basen i kawę zamówioną w dobrej knajpie. nie stać w miejscu. nie wstydzić się troski o samą siebie, o rozwój. mieć dla siebie szacunek.

umawiamy się na jutrzejszą jogę.


musze napisać jeszcze o przykładzie z życia zawodowego wzięte. rozmawiam z rodziną. on ona i 2 dzieci. byli szczęśliwym małżeństwem z rocznym synkiem do momentu kiedy to ona poznała pana, który namieszał w ich życiu. przeprowadziła się do niego, zaszła w ciążę, została pobita i wyrzucona. wróciła do domu. pytam go czy było trudno mu wybaczyć. odpowiada: do końca moich dni będę dbał o szczęście mojej czteroosobowej rodziny. wybaczyłem bo kocham moją żonę. potęga miłości jest większa od potęgi śmierci i zła.

wychodzę niesiona na skrzydłach z poczuciem, że jeszcze są cudowni ludzie na tej ziemi.



stula 2005-08-02 20:10:06


...


celowo nie piszę tu o moim wnętrzu. nie piszę, bo to jest jedna wielka NIEWIADOMA jeden wieli STRACH i jeden wielki BAŁAGAN

stula 2005-08-02 20:17:58


...


słucham Oldfielda wpieprzam górę melonów popijam winem kończe te popieprzone x-dzieści godzin pracy.
nie pytaj o nic bo wybuchnę.
zrzucam zdjęcia na komputer - jedyną radość.Oni pakują się do wyjazdu. pada deszcz i jest przynajmniej chłodno. otwieram "Pokalanie" Czerwińskiego wsiąkam normalnie wsiąkam. zostawcie mi chociaż słoik kiszonych ogórków.

p.s.
gdyby wyjechali tydzień temu zwyczajnie wiem, że nie dałabym rady. wracając z pracy do pełnego domu ludzi nie wypada płakać przecież.


stula 2005-08-03 19:53:33


...


05.08.05.
chciałabym zachować chwile chciałabym egoistycznie je zatrzymać uchwycić przycisnąć do siebie zostawić i oddychać nimi tak długo jak tylko się da

kawa muzyka zdjęcia Nadki wyciągnięty plecak pranie się suszy wino w lodówce zakupy zrobione urlop wolność spokój plany ludzie wczorajszy widok ukochanej osoby

06.08.05.
niektórzy wierzą, że często powtarzane słowa, którym towarzyszy wiara i afirmacja, stają się rzeczywistością. w Egipcie mówią na to hesi.

powtarzam więc mantrę hesi:

jadę odpocząć jadę pożyć innym życiem jadę odpocząć jadę pożyć innym życiem jadę...


stula 2005-08-06 14:47:48


...


"Któż to nas tak odwrócił, że cokolwiek byśmy czynili jesteśmy w postawie odchodzącego, kiedy na ostatnim wzgórzu, co mu raz jeszcze całą ukaże dolinę inną, staje, ogląda się, zwleka... Tak my żyjemy żegnając się wiecznie" Rilke



sie pożegnałam urlopowo.nie bardzo chce mi się o nim pisać. musze to wszystko przetrawić. ułożyć w wąkich szczelinach pokładu tak żeby czerpać w chwilach rutynowego ogłupienia.

właściwie do wczoraj żyłam jeszcze totalnym latem, wyszłam z namiotu w majtkach i koszulce, rozwiane włosy we wszystkie strony, śniadanie na trawie, słońce, cieplutko, wesoło, spokojnie, las dookoła, skały, nic mi do szczęścia nie brakowało...

... wróciłam do domu. a w sklepach - płaszcze, swetry, wysokie buty, jesień no normalnie jesień!!!

a ja na upartego szukam jeszcze letniej sukienki na wesele Kasi 10 września!

(w tajemnicy powiem, że cieszę się na tę jesień - bo wiem, że będzie magiczna. po prostu to wiem.)



póki co czuje się pogubiona lekko i lekko zdziczała, uciekłabym stąd jeszcze trochę, tak na troszkę jeszcze



stula 2005-08-22 16:29:49


...



tak zgadza się, skasowałam wpis urlopowy.

tak zgadza się, odebrałam wczoraj i dziś dwie poważne mądre dorosłe i pouczające lekcje, za które dziękuję.

tak zgadza się, zwrócenie uwagi przez ważne mądre i bliskie osoby jest nauką na przyszłość.




stula 2005-08-24 14:07:43


...



jednym ze wskaźników świadczących o właściwym wychowaniu jest to, czy dziecko potrafi skutecznie stawiać czoło zmiennym kolejom losu i trudnościom życiowym. a potrafi głównie dzięki poczuciu własnej wartości. osoba odpowiednio dobrze wychowana - niewolna od wątpliwości - są ich pozbawieni jedynie zarozumiali głupcy - posiada jednak bogaty świat wewnętrzny, dający satysfakcję, cokolwiek zdarzy się w jej życiu. dorastanie w rodzinie, w której relacje między rodzicami i dziećmi są zawsze dobre, pozwala jednostce kształtować trwałe i dające poczucie szczęścia więzy z innymi i w ten sposób nadawać sens własnemu życiu.


stula 2005-08-24 14:14:06


21:00



poza tym, że wysypało mnie od stóp do głów to chciałam tylko i wyłącznie popisać o tym, że miałam dziś cudowny dzień. zaczybający się od przyjemnego poranka poprzez miły i pracowity dzień na ciekawym wieczorze kończąc.

niezwykłe prawda?




stula 2005-08-25 20:46:13


...


"...a jak przyjdziemy tam następnym razem, to napotkamy sad czereśniowo-wiśniowy, z naszych pestek, szczątków słów niedopowiedzianych wyrosły..."

niebywałe ciepło odczuwam w środku. tydzień pourlopowy podsumowuje właśnie i widać można odpowiednio ciepło się nastawić. nie do całego marazmu szarych zwykłych dni rutynowej pracy. nie. można to zrobić do samej siebie. mam żywy przykład. rzetelnie przepracowane dni w pracy. zero kłótni afer i pomówień. nocny dyżur. spotkania z przyjaciółmi. odwiedziny u Nadki - mojej radości największej. pare odebranych lekcji dorosłości. noc w ramionach ukochanej osoby. ustalenia radiowo-prasowo-wystawowe z możnymi tego świata. rower słońce smak wolności i ciepło autentyczne bez żadnej zbędnej euforii najzwyklejsze ciepło serca dotyku uczucia spokoju ...

poza tym udowadniam sobie każdego dnia, że spokojna rozmowa jest naszym ziemskim zbawieniem (zakładając, że dążymy do jednego celu)

marzy mi się piąta rano na Hlavni Nadrażi marzy mi się o świcie stanąć na środku pustego mostu Karola z Tobą. śniły mi się dziś wzgórza na Hradczanach a potem w pociągu kobieta obok nas zjadała muchy, które nas budziły ze snu.

dziwne


stula 2005-08-28 19:13:46



błogiego spokoju ciąg dalszy ciiiiii....




"bo kiedy trzymasz mnie za rękę to nawet w starej ładnie mi sukience"

stula 2005-08-29 21:01:40


31.08.1980r.


„W tej chwili przyszła na naszą Ojczyznę godzina rachunku sumienia. Jeżeli budzi się w nas świadomość odpowiedzialności za Naród, to musi się z tym wiązać poczucie odpowiedzialności za życie każdego z nas, za życie naszej rodziny, całego Narodu i Państwa. (...) Odpowiedzialność jest więc wspólna. Dlaczego? Bo wspólna jest i wina”.
- Prymas Stefan Wyszyński z kazania na Jasnej Górze


stula 2005-08-31 19:01:31



leniwe przedpołudnie niedzielne. dzień dobry!



odbieram czasem takie poranne telefony gdzie się słyszy - jak ja tęsknię za Twoim głosem! (są takie osoby!)
potem rozmawiamy rozmawiamy rozmawiamy -znajomość przeistacza się powoli chyba w przyjaźń, nigdy nikomu dotąd tak szybko nie zaufałam. omawiamy najmniejsze szczegóły ostatnich dni, bo nie widziałyśmy się cały tydzień!!! i tak jak z innymi znajomymi mogę i cały miesiąc tak za Nią autentycznie tęsknię. fenomenalna osoba.


usnęłam wczoraj zmęczona. w nocy śniła mi się makabra, dzieci z obdartymi twarzami oblepiły nasze auto a my siedząc w środku przerażeni nie bardzo wiedzieliśmy co zrobić. potem był już tylko zachód słońca w dolinie pięciu.

za chwile siadam na rower i pomykam do A. poleżeć na trawie i najeść się lodów.

to miłej niedzieli tak miłej jak moja dzisiejsza jak wczorajsza sobota jak całe ostatnie dwa tygodnie.

update
wiecie jakie to uczucie? jak masz za sobą zachód słońca, zapach lasu, mkniesz tym rowerem i myślisz sobie - jakie to wszystko chwilowo cudowne i na ten właśnie moment jesteś najszczęśliwszą osobą pod słońcem!




stula 2005-09-04 14:16:07


raz dwa trzy gonisz ty!




i tak to ...

nie wiem skąd u mnie ten dobry nastrój pomimo.

ciżki dzień ciężkie sprawy ale jakoś się płynie do przodu.

buźka.

P.S.

stula 2005-09-05 16:39:39


z enyą i annie lennox w tle


jakkolwiek by tego nie nazwać, czy to pożegnanie lata czy też powitanie złotej jesieni, niech trwa w takim wykonaniu właśnie. dziękuję.

...and he still gives his love
he just gives it away
the love that is saved
and sometimes he is seen as
a strange spot in the sky
a human being that was given to flay...


stula 2005-09-07 19:16:33


pomiędzy (cz. 1)



nie, nie zapomniałam o tym miejscu. pojawiły się jednak ostatnio problemy czasowo - techniczne. dzieje się ostatnio sporo i dobrze się dzieje, więc nie zapeszam ale jeśli na polu uczuć i życia prywatnego układa się powiedziałabym dobrze to jest to napęd – przynajmniej dla mnie - na osiemnaście kół, które gnają mnie do moich celów do moich poprzeczek do realizacji marzeń do ogólnie pojętej – połowy drogi do szczęścia. i Broń Boże mi tego Dobry Panie nie zmieniaj! (błagam na kolanach nie zmieniaj!)

kwitnąco wyglądasz ostatnio – rzekła A. w pracy. dawno nie słyszałam takich pozytywnych uwag; bo jeśli dusza kwitnie szczęściem to jak może być inaczej. nigdy nie potrafiłam grać przy moich bliskich – jeśli coś jest nie tak – to od razu po mnie to niestety widać. jeśli jest dobrze – zazwyczaj gadam jak najęta.

od tygodnia piszę notkę – powstaje ona pomiędzy (pracą śniadaniem pracą śniadaniem rozumiecie?) wpisuje owe literki na normalnych kartkach a jednocześnie układa mi się w głowie milion myśli do odpowiednich szufladek.

w tym wpisie chciałam tylko, że wczoraj samotnie zupełnie samotnie odpoczywałam. rzadko się to zdarza – dlatego też z namaszczeniem o tym piszę – zmęczona fizyczno-psychicznie po długiej kąpieli usiadłam pod kocykiem nalałam różowego wina załączyłam Eve C. i autentycznie myśli miałam gdzieś pomiędzy marzeniami snem ciszą spokojem i tym co dobre i ciepłe. poważnie ostatnio rzadko tak bywa. „pani jest bardzo spięta bardzo” – słyszę zawsze.

na parapecie zakwitła 15 i 16 róża.


stula 2005-09-17 18:23:52


notka właściwa. pomiędzy (cz.2)



dałam kiedyś w prezencie szwagrowi album z czarno-białymi zdjęciami podpisanymi fragmentami wierszy. na jednym ze zdjęć był ogromny most a na nim uśmiechnięta młoda para. pod zdjęciem cytat: „już po ślubie. odchodzą. ona cała na biało. on jak pompa w ogrodzie. byle ich nie dobił pocałunek na co dzień”.

już po weselu K. i M. – ach co to było za wesele! nie bardzo lubię uczestniczyć w takich imprezach. ale na to wesele właściwie to czekałam z utęsknieniem. bo ... wiem, że ci ludzie są w sobie zakochani, wiem, że u nich wszystko wygląda szczerze i autentycznie. wiem, że w ich przypadku to oczywisty był fakt, że pójdziemy na weselisko. życzę więc im, aby nigdy nie zagościła owa rutyna, aby słowa do siebie wypowiadane nie bolały, aby czerpali z siebie wszystko co dobre i tym samym siebie nawzajem rozwijali - będąc dla siebie oparciem i opoką. wielkie słowa wiem, a tak naprawdę buduje się to latami.

w nudniejszej części wesela czyli pomiędzy obiadem deserem a tańcami – ktoś doczepił się do mojego wieku, że niby stara jestem i takie tam... co oczywiście nijak się ma do tego co czuje w środku. przyznam się. w środku wciąż czuję się małą dziewczynką, małą poukładaną blondynką z długą grzywką, która chce być dobra i odważna. na zewnątrz może i zmarszczki powoli kształtują charakter twarzy, może to nie jest już ten polot ani figlarność. za to spokój jaki ostatnio udaje mi się osiągnąć, spokój duszy, spokój umysłu – jest o stokroć ważniejszy niż młodzieńcze spojrzenie. poza tym ostatnio doskonale czuję się w moim ciele, tak na serio to nigdy tak niewiele nie ważyłam a od czasów liceum to zmieniło się sporo. pewnie, że wciąż brakuje tego i owego, że wciąż coś chciałoby się poprawiać. jednak priorytety były dla mnie zawsze zgoła odmienne. co nie oznacza, że idąc miastem nie lubię jak inni patrzą. nie o tym chciałam.

po powrocie z wakacji zaczął się taki dziwny stan zrozumienia. zrozumienia wszech-pojętego. zrozumienia tego co chcę, czego pragnę, z czym muszę się pogodzić a z czym walczyć, czego należy się obawiać a o co dzielnie zabiegać. nie mogę żyć nudno, nie mogę rutynowo, potrzebne jest mi urozmaicenie przy pewnej stabilizacji podstaw. nie mogę podchodzić do wszystkiego emocjonalnie, nie mogę od razu wszystkiego przekreślać, nie mogę fanatycznie chronić, nie mogę obrażać się na świat bo jeśli on obrazi się na mnie to już nic nie zostanie. tak wiem, to wszystko ogólne słowa i założenia – jak nigdy dotąd trzymają mnie dzielnie i pewnie.

nie, nie opiszę tego tutaj dokładnie. powiem tylko, że nie chcę żyć tak, żeby sprawy dotykały mnie do żywego mięsa; tak żeby targało mną przez całe tygodnie, bez oddechu, bez dalszego sensu, bez wiary. nadwrażliwość też musi nauczyć się dystansu i spojrzenia z boku na obrót spraw.


słucham mądrego starszego przyjaciela – nie naprawisz świata, nie wygrasz z nim, uważaj żeby świat nie zniszczył ciebie. nie pozwól żeby obroty spraw zabiły twoje wnętrze. znajdź w sobie kolebkę spokoju miłości i mądrości. potem znajdź osobę – drugą połówkę, która będzie dla ciebie opoką, wsparciem, która nigdy cię nie zawiedzie. pamiętaj - nikt nie jest samotną wyspą. razem odważcie się pójść także w tym kierunku, w którym dotąd jeszcze nikt nie poszedł – tak czasem trzeba. i nie szukajcie na zewnątrz tego, co możecie znaleźć we własnych wnętrzach. pamiętaj, że czasem jedna maleńka nadzieja – którą dajecie sobie nawzajem całując się rano na „dzień dobry” daje więcej siły niż dziesięć wspomnień.



stula 2005-09-17 18:27:15


i tak to...



i tak to moi mili.
jestem spokojna. nigdy wcześniej przed żadnym innym wyjazdem nie czułam się tak spokojnie.

życzymy powodzenia w zdobywaniu Agri!

stula 2005-09-19 20:17:41


widok z Koczego na Ochodzitę miejsce dla mnie magiczne inne kochane dające oddech energię ...







stula 2005-09-19 20:38:13


zimowity


są rześkie poranki, poranne zdjęcia budzącego się słońca we mgle. są kawy i rozmowy. pędzący rytm dnia. powroty wieczorne. kwitnące w ogródku zimowity. gdzieś pomiędzy ludzie bliżsi i dalsi. obce mniej lub bardziej twarze. praca i katar. obdarte skórki dłoni i suche spojówki. jest ciepły uśmiech mamy i tworzone kolejne projekty. zdenerwowoanie fabryczne i pociecha w lodach z Ćmą. jest jazda jazda jazda... są za to pieniądze. jest radość i satysfakcja. tęsknię i myślę o Nim. życie kochani życie. weekendowo uciekamy z Ćmą w Bekid poszwędać się odrobinę. odpocząć.




Zimowity
Wilhelm Apolinary Kostrowicki


Jesień ustraja łąkę w kwiaty jadowite
Krowy powoli chłoną truciznę ukrytą
Zimowity koloru sińca i liliowe
Tam kwitną twoje oczy są jak kwiaty owe
Fiołkowe jak ta jesień i jak ich kielichy
Me życie dla twych oczu powoli usycha

Dzieci idą do szkoły w wieśniaczych katankach
Rozkrzyczane i grając na ustnych organkach
Zrywają zimowity które są jak matki
Córki swych córek i jak twoich powiek płatki
Które drgają jak kwiaty na wietrze sztormowym
Pasterz śpiewa cichutko podczas kiedy krowy
Opuszczają na zawsze powolne ryczące
Wielką łąkę jesienią złym kwieciem kwitnącą

Przełożyła Lidia Sujczyńska





stula 2005-09-22 21:14:41


wdech i wydech.


...a więc; od "a więc" się nie zaczyna. koniec tygodnia. BH już pod Ararat (mam nadzieje, że zdobycie szczytu pozwoli zapomnieć o całej reszcie). u nas za to: wystawa udana; projekt zapłacony; odpoczynek w Beskidach cudownych wspaniałych etc udany; Polki mistrzyniami Europy; PiS wygrało wybory i bardzo dobrze; zdążyłam wywiązać się z trzech ważnych terminów; itd!

w tym tygodniu gonitwa w inną stronę ale o tym już wkrótce.

tymczasem...

jest subtelnie dziarsko krystalicznie miło sensownie dobrze rześko noga za nogą idę - pisze to i sama uwierzyć nie mogę - tak doskonale odczuwam ostatnio życie.



stula 2005-09-25 21:50:54


26.09.2005r. 5:20


ŻEBY SIĘ OBUDZIĆ

żeby się obudzić rano
doprowadzić włosy do opamiętania
umyć i ubrać
postawić czajnik z gwizdkiem
odgarnąć z okna samotny deszcz
trzeba się oprzeć na tyrn co wymyka się jak mokry kamyk
na sekundzie której już nie ma
na myśli której nie sposób dotknąć
na sile ciążenia co oddala tego kogo się kocha
kochamy od razu dwie osoby niemożliwe do kochania
bo tę co za blisko i tę za daleko
i chyba nawet dlatego umieramy
żeby nas było widać i nie widać
---------------------------------------


wczesny dziś poranek po ciężkiej i niespokojnej nocy. siedze na balkonie, słońce przedziera się przez mgłę. boje się choć wiem, że sobie poradzi. wiem to. patrzę na Jej Uśmiechniętą Twarz i wiem, że będzie dobrze. mam wrażenie, że dojrzałam, że dorosłam do Jego wyjazdów, że potrafię normalnie funkcjonować, żyć, jeść i ... czuwać jednocześnie będąc z Nim całą sobą.


update
------
no więc mam L4; KF jest najcudowniejsza; ciągle nie potrafię wyjść z zachwytu, że to takie normalne przyjacielskie i szczere zachowanie... jestem bo jesteś - na tym stoi wiara.
odpowiadam sms`owo jk z ławki kościelnej. 1-sza baza pod Agri.




stula 2005-09-26 20:20:28



7:33 naszego czasu


POZDROWIENIA ZE SZCZYTU!

stula 2005-09-28 11:05:19


...


kawałek z Rites cd 2 “It`s high time” obudził mnie do tego stopnia, że śmiało mogłabym teraz założyć buty na obcasach i wyjść na najlepsze parkiety taneczne tego świata... dzień dobry wszystkim!!!

chciałam też pochwalić się filmami na dzisiaj: Emira Kusturica “Czarny kot biały kot”, powtórka owej bardzo świąteczno-erotycznej nocy z “Buena vista social club” (dziś samotnie), oraz “Apartament” ponoć ze świetną muzką.

w okolicach popołudnia mam umówione dwie wizyty lekarskie. obecnie siedzę w masce algowej przed spotkaniem z bardzo ważnym panem od bardzo ważnego projektu – spotkanie potrwa minut pewnie pięć – ale wrażenie przy dopiero drugim spotkaniu trzeba wywrzeć. wieczorem skoczymy z P. i A. do Galerii “Ciasna” w Jastrzębiu gdzie – jak wczoraj usłyszałam w Trójce – wystawa: “Niegdysiejsze gejsze czyli o wczesnej japońskiej fotografii”. mylnie uważa się, że Gejsza jest to rodzaj lepszej, ba - najlepszej, prostytutki. nic bardziej błędnego. zawód gejszy z seksem ma naprawdę niewiele wspólnego zgoła. nazwa "gejsza" pochodzi od słów "gej" - sztuka i "sia" - towarzystwo czyli jest to artystka, artystka spędzania wolnego czasu, umilania życia mężczyznom - samurajom. kobieta to podobno wypoczynek wojownika. zważywszy na to, że ostatnio nazwałam jk moim wojownikiem światła w walce o sens tego co robimy – to muszę zaczerpnąć wzoru umilającej mu życie. jasne.

dzień dziś bardzo pochmurny, zanosi się na deszcz. dobrze, że wczoraj zdążyłam pobiegać po lesie i polach. dobrze, wszędzie dookoła moich znajomych słyszę dobrze jest dobrze... czyżby jesień miała tak mocny dar przekonywania i sprawiania, że wszystkim udaje się biec z zadowoloną miną ku radości życia pomimo przeszkód?




update:
odbiło mi dziś albo ten deszcz tak na mnie podziałał - sama sobie tańczyłam po pokoju! czując się przy tym wyśmienicie jak wtedy gdy miałam 6 lat i śpiewałam po kryjomu trzymając dezodorant jako mikrofon!

a potem przeczytałam to:
"Potępiam pychę, ale nie dumę; gdyż jeżeli tańczysz lepiej od innych, dlaczego byś się miała upokorzyć wobec tej, która tańczy źle? Istnieje forma dumy, która jest miłością tańca. Ale miłość tańca nie jest tym samym co miłość do siebie tańczącej. W dziele znajdujesz własny sens i dzieło jest ponad tobą. I nigdy go nie zakończysz, chyba umierając. Tylko próżna tancerka jest już zadowolona, nie idzie naprzód, ale wpatruje się w siebie i wyczerpuje się w tym podziwie. Co może otrzymać od patrzących – tylko oklaski. Lekceważymy takie aspiracje, my, wieczni wędrowcy kroczący ku Bogu, bo nic w nas nie może nas zadowolić.

[..]

Pokora nie wymaga, abyś się upokarzał, ale abyś się otwierał. Jest kluczem umożliwiającym wymianę. Dopiero wtedy będziesz umiał i dawać, i otrzymywać. Właściwie niepodobna odróżnić jednego od drugiego – są to słowa na oznaczenie tej samej drogi. Pokora nie jest poddaniem się wobec ludzi, ale wobec Boga. Tak jak pojedynczy kamień nie jest poddany innym kamieniom, ale świątyni. Służąc czemuś, służysz dziełu tworzenia."

stula 2005-09-29 12:49:50



1 październik 2005r. 4:20


na dobry początek

"Według mnie największą odwagą jest życie w stanie zadowolenia. Smutek to ogromne tchórzostwo. Do tego, aby być szczęśliwym, nic nie jest potrzebne. Każdy tchórz, każdy głupiec może się tak czuć. Każdy potrafi być nieszczęśliwy. Ale do poczucia błogości potrzebna jest ogromna odwaga - a żeby ją poczuć, trzeba nad sobą popracować" (Osho)

update:
bo po wczorajszym całym dniu wnioski mam jasne i krystaliczne i znowu wyszło mi, że intuicja nie zawodzi mnie ostatnio prawie nigdy, mam lekkie zachwianie na które sama sobie zasłużyłam a które mnie autentycznie wzmocniło i wiem jedno a raczej jestem pewna! ale o tym cichoszaszasza.....aaa.......

ściskam wszystkich mocno!



stula 2005-10-01 10:03:05


...


telefon JK; Nike dla ulubionego Stasiuka; obrączkowe zaćmienie słońca (jutro 10:13 - 12:20); Oliver Twist - przepłakane całe dwie godziny ale warte obejrzenia. właściwie to idę spać. dobranoc.




stula 2005-10-02 20:11:49


...


otwieram tygodnik i na jednej stronie wszystko co cenię najbardziej ostatnimi czasy: - jazzowy szept Garbarek i jego koncert w kościele warszawskim; - nowa płyta Cracov Klezmer Band z Johnem Zorną; - nostalgiczna Cesarie Evora!

zrobiliśmy w pracy z Tomkiem test wyborczy; o wynikach nie mówimy głośno. nigdy nie należy wierzyć testom!

nigdy nigdy

poza tym jest BAjECZNIE normalnie i kochanie.



stula 2005-10-07 13:54:49


...


ogólnie wiem, że nie wyrabiam cokolwiek by to nie oznaczało!

pewnie się ułoży ale póki co mam wrażenie, że przygniotło mnie milion ton naraz!

update! 11.10.2005r. 7:45
poranek nazwijmy "płytowy" - po którym już do końca życia będę pamiętać zasadę obchodzenia się z cd. zasadę płytową przyjęłam żelaźnie - nigdy więcej!!! wbiłam sobie do głowy. przepraszam. (śmiej się lub złość ale w życiu nie przypuszczałam że to takie ważne.)
wczorajszy dzień był zabiegany cztery następne zapowiadają się podobnie. oczywiście, że gdzieś po drodze wszystko ułożyło się w plan idealny i oby tak do piątku!
najważniejsze to - a. katowice - szkolenie b. kędzierzyn - zakup c. racibórz - praca i lekarz usg d. gliwice - umowa o przyszłość e. rybnik i spółka f. tychy i artykuł g. spokój spokój spokój spokój ... wszystko będzie dobrze!
wiem to ... lubię jak idziemy lasem w uszach mamy muzykę, potykam się o kamienie, przytulam się do Ciebie, wystraszona ale szczęśliwa wiem, że nic innego ważniejszego wewnętrznie ponad to... potem świeci żołty księżyc a w tle Niemen śpiewa "mimozami jesień się zaczyna ... świeci żółty październik". ładuje swoje akumulatory wtuleniem głowy tak żeby czuć rytmiczne uderzenie Twojego serca czuć to ciepło na którym najbardziej mi zależy.


w tle Even Flow Pearl Jam`u (przypomniało mi się że mam złote jedyne moje płytyki PJ i nie wyobrażam sobie żeby ktoś mógłby je dotknąć swoimi paluchami!!!!!!!!!!! no tak!!!a jednak coś w tym jest!!!!!!)

kocham mojego mężczyznę ponad ponad ...
- dobrego dnia nocy !!!


no i zapomniałam dodać! moja droga A. ma syna Aleksandra Gabriela wczoraj 3,5 kg chłop jak dąb! gratulujemy!


stula 2005-10-10 15:17:16


przemyślenia niedzielno poranne spod ciepłej kołdry w 27 rocznicę!



trzeba stale eksponować to, co w sobie mamy dobre. jeśli masz w sobie wiele światła to świeć. masz go mniej, to świeć słabiej. zawsze pozwól swemu światłu świecić, nie ma nic gorszego niż rozsiewanie własnych ciemności, własnych mrocznych zakamarków duszy i umysłu.

prawdziwa szczerość polega na tym, że dajesz stale pierwszeństwo dobru w tobie i pozwalasz aby promieniowało. taka szczerość prowadzi do prawdziwej wolności. prawdziwa wolność polega na tym, że nie kierujesz się zewnętrznymi impulsami, że nie jesteś niewolnikiem wszelkich możliwych wrażeń, uczuć, pożądań.

potocznie uważa się, że wolność to możliwość nieograniczonego wyboru tego, co się chce. jednak taka wolność jest znakiem, że jesteśmy istotami upadłymi. tragizm takiej istoty odsłania fakt, że niestety mamy skłonności do wybierania tego, co złe, ciemne, szare. tylko człowiek prawdziwie wolny spontanicznie wybiera światło i dobro. jeśli tylko pozwolisz prowadziś się temu, co pochodzi z głębi ciebie, z tego co dobre i jasne - wtedy będziesz autentycznym i dobrym.

apropos jeszcze milczenia, które jak odkrywam powoli - ma niesłychaną moc! stwarza atmosferę, w której łatwo dosięgnąć głębi. w milczeniu otwierają się nowe perspektywy. słowo, które pada w milczenie, ma o wiele większą uwagę!

- miłej niedzieli!

stula 2005-10-16 10:37:00


dziś trochę o fotografii...



...jak oddać to, co nieuchwytne? czy można sfotografować stan modlitwy, miłości, szczęścia? jak pokazać na zdjęciu coś, co stanie się za chwilę?

(bo zapomniałam się pochwalić, że od paru dni posiadam niejakie cudo a mianowicie kodaka dx 7590)

„we współczesnej fotografii królują dwie skrajności. z jednej strony to fotograficzny język inwektyw, z drugiej – przestylizowany świat retuszowany komputerowo, jak komplementy bez pokrycia. i jedna, i druga skrajność pozbawia nas możliwości zrozumienia człowieka. Bóg dał nam jedną twarz, a my dorabiamy drugą. czasem lepszą, czasem gorszą. ale najczęściej nieprawdziwą. z próżności lub z chęci zysku. najciekawsze i najpiękniejsze jest to, co znajduje się pomiędzy skrajnościami. rzeczywistość. kwintesencją sztuki jest – empatia, cisza, bezruch. robienie zdjęć jest kontemplacją otaczającego nas świata. uczucie szacunku i zachwytu dla realnego świata. mimo że czasem trudno kochać rzeczywistość, to jest ona w istocie oszałamiająco piękna i fascynująca. fotografia może służyć odsłanianiu ukrytej prawdy o ludziach, o świecie.” (Anna Włoch)

„fotografia jest środkiem, dzięki któremu możemy utrwalić to, co niewidzialne. fotografia jest często pretekstem do zdobycia nowych doświadczeń. cykl „de profundis” to próba sfotografowania stanu modlitwy; przeniknięcia do rzeczywistości transcendentalnej. czyli coś, do czego zdążają wszystkie religie świata, czyli Miłość. Miłość jest zasadą budowy kosmosu. kto nie umie kochać, nie umie się otworzyć. kto kocha, ten przyjmuje. Miłość jest warunkiem wzrostu i rozwoju. nikt nie zapyta nas u kresu, czy byliśmy katolikami, buddystami, ale ile kochaliśmy. a fotografia... to droga kształtowania życia, pracy nad sobą. robienie zdjęć zmienia percepcję świata. można dostrzec rzeczy, które umykają innym. Minor White wyróżnił cztery etapy, przez które przechodzi fotografujący. pierwszy – fotografowanie tego, co zewnętrzne. drugi to identyfikacja z podmiotem. trzeci etap dotyka sfery duchowej, wiąże się z przekazywaniem przeżyć. w czwartym etapie „doznaje się oświecenia”. zdjęcia nie mogą być tylko zewnętrzną rejestracją rzeczywistości, ale również przekazem emocjonalnym.” (Izabela Jaroszewska)

„fotografia jest idealną formą wyrazu. słowa są niepotrzebne, bardzo łatwo zakłamują rzeczywistość. myśli się obrazami – nie słowami. dobre zdjęcie zawiera w sobie całą sytuację – to, co było wcześniej, co dzieje się w tej chwili i co stanie się za moment. kobiecie fotografowi chyba łatwiej przekroczyć granicę zewnętrznego piękna i zachwycić się wnętrzem osoby, która pozuje.” (Agata Cholewińska)


stula 2005-10-19 20:14:25


...



to będzie notka w duchu optymizmu dlatego też osoby z jesienną depresją, co by je bardziej nie rozdrażnić, proszone są o zamknięcie tej strony.

bo muszę się przyznać do czegoś zanim to coś zniknie zanim odejdzie nie wiem, zanim zniknie tudzież uśnie snem zimowym.

jest to najłagodniejszy październik w moim życiu. wszystko ale to absolutnie wszystko idzie w dobrym kierunku. nie nie. nic rewolucyjnego się nie dzieje. nic. wszystko w normie i po staremu. pare porządnych umów prac pobocznych, nowe roczne studia od soboty, nowy aparat fotograficzny, w planie osiem kolejnych felietonów i cztery prace, kontynuacja zaczętych projektów dwa lata temu. niby nic. ale w jak cudownie dobranym czasie to się odbywa to sama wyjść z podziwu nie mogę. pomijam oczywiste zawiłości i moje złości czasem. pomijam nerwy i chwilowe stresy - nie jest dobrze jeśli przez trzy godziny szukasz zgubionych paru tysięcy w raporcie a potem i tak znajduesz. jeszcze do końca nie opanowałam spokoju. płaczę potem jak już jestem w bezpiecznym miejscu i nikt oprócz najbliższych nie widzi, płaczę jak mnie głaska po głowie i na sto procent rozumie bo któż inny. tylko zanim to wszystko legnie w gruzach to chciałabym pochwalić się tym, że od niepamiętnych czasów jestem tak szalenie szczęśliwa, tak szalenie cieszą mnie dźwięki i kolory, tak wyraziście wiem co bedzie dalej i cieszę sie jeśli to następuje a dodatkowe atrakcje ocieplają dodatkową energią duszę ponoć na zimę. wędrujemy po czeskich ogrodach, fotografujemy zamki, przedzieramy się zielonym-uśmiechniętym drogą do szczęścia, przykładamy głowę do głośników z których uspokajająca muzyka, wchłaniamy spokój, ciszę, przyrodę, siebie...

jest absolutnie dobrze.
więc cicho w duchu zbieram siłę na dalszą wędrówkę do przodu. ze stoickim spokojem i nadzieją przyjmuję do świadomości, że przed nami jeszczce większa pogoń!

byleby nie zgubić po drodze siebie nas.
to moje marzenie jesienne.




stula 2005-10-20 18:36:17


local hero 1983


wróciliśmy do źródeł czyli początków luty 2003r.(update 22:49 już poprawione i póki słonecznik trzyma nam się w kuchni to tak też będzie, potem mam malutki plan)
w ramach wolnej niedzieli zaraz tutaj coś wykombinujemy, ubierzemy jakoś tę stronę, póki co zbieram zespół w sensie: aparat książkę i płytę z filmem i spadam do moich przyjaciół.(update 22:49 było miło zasnę z poczuciem niezmarnowanego dnia)

dobra ale pusta jakaś niedziela. dobra bo ciepła i ruda. pusta bo bez jk.(update 22:49 już nie taka pusta zaraz zasnę ciepło i miło marząc o mlecznych snach)

aha i wybory...
(update 22:51 i już po... przyznam się że delikatnie jestem w szoku; co będzie zobaczymy, w każdym razie usypiam bezpiecznie


coś za dużo o tym śnie
a więc

d o b r a n o c k a


stula 2005-10-23 09:38:19


24.10.2005r. 21:09



(pomijam, że pms przyszedł niespodziewanie i się poryczałam do monitora, dobrze, że nikt nie widzi. na długą dzisiejszą nockę w eter załączyłam "O dwóch takich..." bez aluzji bo autentycznie lubię słuchać tej bajkowej muzyki)


stula 2005-10-24 21:10:55


28.10.2005r.



dla A. miałam napisać wesołą notatkę; postaram się moja droga. pomijając naszą fabrykę w której ostatnio dzieje się o wiele za dużo i na dodatek dzieją się same smutne rzeczy (potwierdzisz prawda? BK też pewnie to uczyni jak tu zajrzy) to poza nią wszystko inne jest przecież wesołe! gratuluje obrony Pani Magister! (od miesiąca mamy zaległą kawę i ciacho wiem).


żeby nie było aż tak optymistycznie to przyznam się do:
- chwilowych opadów rąk, do płaczów oczyszczających, do paru chwilowych załamań, do myśli czarnych, że nie zdążę, że nie dam rady; do sekundowych zwątpień, do całej masy pogodzenia się z tym, że póki co tak być musi i inaczej nie będzie.


wracając do wesołości. wesołe są powroty wieczorne do domu z jk. wesoło jest jeśli ludzie się dogadują ze sobą w kulturalny sposób bez podchodów i kombinacji. wesołe są purpurowo – żółte liście. czy ktoś kiedyś zastanawiał się na życiem takiego sobie liścia od zieloności po rudość, spadek na ziemię i zgnicie w niej, śmierć w kontynerze na suche liście które ktoś zagrabił lub takie spalenie się w ogniu? wesołe jest mocne i pewne stąpanie po ziemi ze świadomością całego zła o które chcąc nie chcąc trzeba się otrzeć a jednak umiejętnie nie pozwala się na dotarcie do wnętrza własnego umysłu. to też jest pewien rodzaj radości. cichy płacz w kącie jeśli nikt nie widzi też przynosi radość bo daje ulgę, uwolnienie, oczyszczenie, nabranie dystansu. czy tyle na dziś o radości wystarczy droga A.?

czy to prawda, że wszystko, co wiemy o drugim człowieku, to w 20 proc. fakty, a w 80 proc. fantazja, koszmar, iluzja, projekcja... czy to prawda? wiem co Go denerwuje, wiem co boli, wiem czym Go zdenerwować a czym udobruchać, wiem jaką zrobi minę i wiem co każda oznacza, wyczuwam każde spięcie w powietrzu, milczenia rozpoznaje nawet. najgorzej jednak byłoby znać się na wylot, do znudzenia, do zgubnego przewidzenia wszystkiego od a do z. najważniejsze w tym wszystkim to te same chęci, te same zapatrywania, podobne reakcje. mówi mi: pooglądajmy dziś telewizje i oglądamy głupie filmy odpoczywając; proszę go napijmy się babskiego wina i pijemy dwie butelki tocząc rozmowy z cyklu o życiu ogólnie; dopasowujemy godziny pracy, dyżurów, zajęć, idziemy na pozytywne kompromisy, rozmawiamy o analogicznych problemach zawodowych, robimy sobie prezenty, posyłamy szczere do bólu sms`y, kochamy się, jemy, robimy zdjęcia, słuchamy muzyki ... ja naprawdę nie muszę niczego wiedzieć na 100 proc. wystarczy, że ufam, kocham i mam wreszcie szczere poczucie bycia kimś najważniejszym dla Niego. jesteśmy MY, to jest NASZE, to MY mamy coś tam – aż mnie ciarki przechodzą po plecach jak to słyszę.

jestem w fazie gdzie zmęczenie fizyczne jest wprost odwrotne do zdrowego i szczęśliwego stanu psychicznego. i powiem szczerze, że taką zależność chciałabym utrzymywać jak najdłużej!

mimo zmierzłości chociażby przy dzisiejszym śniadaniu (przyznaje się że mi głupio) to powiem Wam moi mili JESTEM SZCZĘŚLIWĄ 26 LETNIĄ LASKĄ KTÓRA BYNAJMNIEJ NIE ZAMIERZA SIĘ Z TEJ SZCZĘŚLIWOŚCI COFAĆ TYLKO DLATEGO ŻE PRZYSZŁO NAM ŻYĆ W NIEZBYT RADOSNYCH CZASACH.







stula 2005-10-28 19:06:32



31.10.2005r.



jeden z dwóch najukochańszych mężczyzn mojego życia obchodzi dziś urodziny. osobiście życzę jeszcze więcej spokoju i cierpliwości! kocham mojego rodziciela za dobroć i pracowitość, za szczerość i miłość, za wszystkie zasady, które w nas zaszczepił. jest dla mnie wzorem. nie potrafię opisać ogromu miłości i szacunku jakim Go darzę!

STO LAT!!!


stula 2005-10-31 13:18:15



1 listopad 2005




życzenia do DOROY!

stula 2005-11-01 12:03:50


05.11.2005


o dziesiątej rano proponować mi pomidorową w uczelnianym barze? eee... sobie myślę - JK tam dzielnie walczy a ja tu będę na pomidorową uciekać! wysłuchuję wykładu robimy testy odporność mi wychodzi; wychodzi mi bokiem jak patrzę co dzieje się ze znajomymi kobietami z fabryki. obiecuje sobie w duchu mnie to ominie, ucieknę. uciekamy wykończeni w kompelks sklepowo plazowo plejadowo imaxowo mcdonaldowo multikinowy. płacz i śmiech mam na zawołanie. czytam fragmenty "Samotności w sieci" o śmierci Natalii potem oglądamy "Wiernego ogrodnika" łzy mi same kapią - nie zgadzam się na taką rzeczywistość tylko jakie to ma znacznie jeśli nic nie potrafię zrobić. wypalenie zawodowe. itd. zatykam mu dziurki nosa wygłupiamy się przy Trójce. mam wszystko poukładane do bólu a prowizoryczny bałagan zwie się porządkiem operacyjnym. zmęczona jestem, ledwo widzę na oczy na urodzinach I.N. śmieję się szczerze. piękno w przyrodzie tkwi w jej różnorodności. muszę mieć urozmaicenie. potem przykrywa mnie w nocy kołdrą i wszystko wtedy jest takie proste i piękne.

północ. koniec tygodnia.

dobranoc

koniecznie idźcie na "Wiernego...


stula 2005-11-06 00:03:34


09.11.2005r.


pewnie pare siwych włosow z głupoty własnej mi przybyło. baby już takie są. na szczęście wyrozumiałość ponad miłość ponad ... ech lutu mój.


siadam na 5 minut w czytelni, biorę do ręki pierwszą z brzegu gazetę, przeglądam bezmyślnie; odwracam na okładkę - numer z maja 2004r.
gdybym chciałam archiwum to bym poprosiła chyba no nie?

dostałam dziś prezent od dzieciątka
fajnie mi...

update:
Tomasz dziś opowiadał o nowej saunie w mieście. rozpoczęłam nową serię kwasów. sauna jak balsam. zakryje tylko twarz przy kwasach nie wskazane. idę.




stula 2005-11-09 12:45:59


11 listopad 2005r.


uczmy się cieszyć z małych sukcesów
-----------------------------------

bez wartości staniesz się padliną a tam gdzie padlina tam też pojawią się sępy. uważaj.
-----------------------------------



od dziś jestem tutaj on line!!!


update:

niesamowite!


stula 2005-11-11 11:57:13


13.11.2005


wiecie co?
powiem krótko.
szczęśliwam jak diabli!
szczęśliwa jak nigdy!
szczęśliwa.

znikam bo mnie stos roboty przywalił po paru dniach lekkich obowiązków.




stula 2005-11-13 21:42:22


d r z e w a 14.11.2005r.



dendroskopia - nauka, która nakłania uszy na szelest drzewiego języka, ze słojów odtwarza dzieje, którym czka się porządkiem małej, agresywnej historii człowieka. znajdujemy w pniu zapis przebytych pożarów, skażenia gleby, wzmożonej działalności szkodnika. Dendroskopia - teoria sztuki procesualnej, zajmująca się tropieniem czasu w rzeźbie drewna (uwaga! definicja domorosła).

uparte trwanie trawi. trwoni materiał.

przywiązanie do życia wydaje kolejne, rozpychające się,jak się zdaje niemądrze, słoje. tuż obok butwieje w dusznym uścisku ściółki potężny pień drzewa. jest to n a t u r a l n e - jego dojrzewający latami king size prowokował gniewne wiatry. od jego upadku drżała ziemia - mors repentia, śmierć gwałtowna, która porusza - monarszy przywilej.

kwas czasu wytrawia skutecznie i namiętnie. wżera się z wolna, pogłębia bruzdy, ubogaca krajobraz.

najmocniej fascynują te drzewa, które toczą z wiatrem świadome boje. poskręcane, objawiają charakter - rodem z japońskich drzeworytów - w teatralnych gestach. w swej chropowatej sękowatości przywodzą na myśl ciała dojrzałych aktorów, na których odcisnęły się zmagania z darem i chorobą życia. ciała te,transparenty, będąc wyraziste i ascetyczne zarazem - jak japońskie drzeworyty - dopuszczają do swojej historii. do pełni swojej historii.



a dziś TO i TO





stula 2005-11-14 14:39:30


netshow i nie tylko 15.11.2005r.


dla takiego laika jak ja, jeśli mi to wszystko działa i mogę dzięki temu dwa razy szybciej pracować - to reakcja jest oczywista. serce mi bije szybciej i wyjść z zachwytu nie mogę do tej pory! jestem ciągle pod wrażeniem stałego łącza i niskiej ceny. jestem pod wrażeniem, że nie muszę już nigdzie się spieszyć. odtąd bowiem mogę wolno klikać w klawiaturę pisząc cokolwiek, czytając cokolwiek, robiąc tak w ogóle cokolwiek. niesamowite. ja wiem, że dla kogoś kto jest rozwinięty informatycznie o 20 klas wyżej to nic takiego. trzeba jednak uwierzyć mi, że radość odczuwam dzięki temu ogromniastą. do tego dochodzi notebook i flashpen i całe stado muzyki w uszach i ta wygoda przenoszenia danych we wszystkie miejsca w których pracuję. UNBELIEVABLE!

pewna część mojej pracy odbywa się jednak w terenie. oprócz wielu pozytywów o których wolałabym tu nie pisać, ma ona to do siebie, że mogę zakupić sobie po drodze na przykład dwa pączki naraz i zjeść ot tak. hmm... zaczęły się te dni w których to intensywniej myśli się o słodyczach. brrr.... właściwie zaczęło się od wczorajszego wieczornego gyrosa. i trwa... pomaga mi zielona herbata z opuncją figową. nie myślę o jedzeniu! nie mogę!

a Ty się Aneta nie śmiej. daj znać jutro co słychać.

jutrzejszy urlop przeznaczę (rano na wkłucie się w moją żyłę) na klikanie stukanie dopieszczanie kolejnego twórczego a jednak naukowego dzieła - żadna rewelacja, uwierzcie mi. pochlebiam sobie.

w najbliższym czasie koniecznie trzeba odwiedzić kurhan dwóch Stanisławów. górujący nad Radziechowami szczyt Matyski. to na tym szczycie zaczęto usypywać kurhan do którego domieszana zostanie ziemia z grobów dwóch Stanisławów: Pyjasa i Pietraszki. kurhan ma upamiętnić tragiczną śmierć tych młodych którzy pochodzili z Żywiecczyzny. jak wiadomo ciało skatowanego Pyjasa znaleziono 7 maja 1977r. w krakowskiej kamienicy. jedną z ostatnich osób, która widziała Pyjasa, był Pietraszko, jego szkolny kolega. Pietraszko utonął kilka tygodni po śmierci przyjaciela w Zalewie Solińskim.






PANORAMA BESKIDÓW Z MATYSKI




stula 2005-11-15 16:48:36


16.11.2005


horoskop na dziś niezbyt pomyślny więc dobrze że zostaje w domu. oj dobrze. za szybka pobudka (w śnie podawano mi właśnie filiżankę kawy w salonie fryzjerskim. jk w swoim śnie doganiał właśnie pierwszych w biegu maratońskim). pani w laboratorium pobiera nam odrobinę krwi. jemy długie śniadanie, powiesiłam nowe firanki w kuchni, piersi z kurczaka rozmrażają się potem coś wymyślę kulinarnego. jk do pracy. parzę garnek kawy. siadam do pisania. właśnie toczy się czas z cyklu - pisarsko-kurodomowo-rewitalizujący dzień błogiego spokoju.

o jak mi dobrze.
----------------------------------------

...ciepło rąk, dłoni, brzucha, ramion, głosu, oddechu; bezpieczeństwo, spokój, kocham Cię...




stula 2005-11-16 11:14:00


c.d.


naltrekson jest jedynym środkiem dostępnym w sprzedaży w USA, który jest wymierzony w oddziaływanie alkoholu na mózg. w kombinacji z różnymi programami leczenia, naltrekson zmniejsza częstotliwość picia, wydłuża abstynencję i utrudnia nawrót niekontrolowanego picia wśród leczących się alkoholików, którzy próbowali alkoholu podczas leczenia. naltrekson może być podawany aktywnie pijącym alkoholikom podczas leczenia i poźniej, w miarę potrzeby, gdy można spodziewać się picia. docelowe używanie naltreksonu może być także efektywne dla zmniejszenia poziomu konsumpcji alkoholu wśród osób nieuzależnionych, pijących problemowo.

wyniki badań sugerują, że akamprosat może zmniejszać głód alkoholu, pomagając w przywróceniu fizjologicznej równowagi mózgu, po tym, jak została osiągnięta abstynencja. akamprosat poprawia różne miary abstynencji w 14 spośród 16 badań przeprowadzonych w Europie i w wieloośrodkowych badaniach przeprowadzonych w 21 miejscach w Stanach Zjednoczonych. akamprosat jest dostępny na receptę w Europie i oczekuje na dopuszczenie do obrotu przez Urząd ds. Żywności i Leków w USA.


stula 2005-11-16 14:50:09


...


za wczorajszy lekko przynudnawy wpis wielkie sorry. a dziś przygniotła mnie sprawa sprzed dwóch lat. mam wizje takie jak stąd donikąd.



stula 2005-11-17 19:41:21



18.11.2005r.



trudne to i trzeba cierpliwości spokoju wiedzy mądrości nauki


stula 2005-11-18 19:05:03


...


"Bez Ciebie pustka, ślepa ulica Złowroga cisza u schyłku dnia. Z Tobą gorąca nud nawałnica. Pieszczota, czerwień i pełny ja.

Jesteś moją kokainą, planetą mocy bez dna
Jesteś moją kokainą, fa na na na, fa na na na
Fa na na na

Bez Ciebie światła jakbym nie widział
Mimo, że oczy otwarte mam
Z Tobą dostrzegam każdą różnicę
Czasu nie liczę, nie jestem sam

Bez Ciebie ziemi brakuje wdzięku
Niebu polotu, zapachu bzom
I tak bez końca mógłbym Ci śpiewać
Fa na na na na na na"


- w sumie ten Staszek to wiedział co śpiewa... takie banały a takie to mocne i silne.

JK - moja planeta mocy bez dna





stula 2005-11-18 19:50:23


tęskniąc za aniołem bieszczadzkim...


Czy widzisz
za jałowcem wiatr trąca boskie pióra
które drżą
ach drżą
ze wstydu chyba
że stopy bose
że nie w górskich butach

Czy widzisz
za jałowcem małe słońce
za jałowcem wstrzymany oddech
za jałowcem stoi anioł
który bardzo nie chce
by go widać było

a przecież
za jałowcem anioł stoi
zawsze



stula 2005-11-19 22:54:34


21.11.2005r.



Aneta dziś:
-"napiszesz coś o naszym święcie?"

usiadłam i myślę. wymyśliłam tylko to, że na pierwszym wykładzie z historii pracy socjalnej usłyszałam: "państwo muszą się dobrze zastanowić bo w tej pracy 80 % to porażka"

trzeba mieć wiele światów alternatywnych żeby nie zwariowac w tym zawodzie. wiele.

po sześciu latach można się sporo nauczyć aby mądrze zdrowo i spokojnie funkcjonować. trzeba to jednak robić każdego dnia na nowo.

sama usłyszałąś dziś od bogów "nagroda przyjdzie po śmierci"

sarkazm dziś przeze mnie przemawia gorycz i ... gdyby nie światy alternatywne!

(czekam z utęsknieniem czekam na weekend chcę w góry!)



stula 2005-11-21 17:06:19


24.11.2005r.


w skrócie powiem tylko, że ostatnio uczę się intensywniej życia. obawiam się, że będzie jeszcze bardziej intensywniej.

niczym balsam działają teraz ciepłe zaśnięcia ciepłe bezpieczne miękkie zaśnięcia gdzie wyraźnie czuję bicie drugiego serca obok - nic już wtedy nie jest ważne nic
..."jeśli wiesz co chcę powiedzieć"...





stula 2005-11-24 17:12:59


I niedziela adwentu (27.11.2005r.)



"Gdyby wiara na swojej drodze straciła swoją siostrę wątpliwość, przestałaby być szukaniem i pytaniem, a przekształciłaby się w bezduszną praktykę religijną, rytualizm i ideologię. Gdyby wątpliwość straciła swoją siostrę wiarę, zmieniłaby się w rozpacz lub ogólno destrukcyjny cyniczny sceptycyzm. Być może nasza epoka wstrząsów, w której „niezachwiana pewność” rozpływa się jak płatek śniegu na gorącej dłoni, jest „epoką odpowiednią” - kairos - dla takiego właśnie, wzajemnie się wzbogacającego, współżycia wiary i wątpliwości. Widocznie najpierw musiał się mocno rozchwiać grunt naszej pewności, po którym do tej pory stąpaliśmy, - i odtąd będzie się chwiać długo, być może stale. Wiara i wątpliwość muszą kroczyć razem i wzajemnie się podpierać, jeśli nie chcą z wąskiego, chwiejącego się mostu, którego obejść już dzisiaj nie mogą, runąć w bagno fanatyzmu i beznadziei."

po mokrym samotnym spacerze słyszę potem w ciepłych i przyjaznych murach - nie można żyć tymczasowo, nie można pozwolić sobie na wieczne czekanie, że kiedyś to naprawię, kiedyś będę żyć pełnią, kiedyś kiedyś kiedyś... tu i teraz bądź gotowy, tu i teraz zmieniaj, tu i teraz walcz o szczęście tu i teraz rozmawiaj, bądź namacalny i szczery, autentyczny, dbaj nieustannie o siebie i tych, których naprawdę kochasz. nie uciekaj i nie daj się gonić. TO WCALE NIE TAKIE PROSTE!

JK nazywa to co Go martwi (a ja nie potrafię pomóc) "reumatyzmem psychicznym" dla mnie to nieustanna tęsknota za czymś nienazwanym to nie strach to zwykła wewnętrzna tęsknota... która trwa już tyle lat.



stula 2005-11-27 20:03:17


tęsknię za latem a co... (co za żart tej zimy)





update 29.11.2005r. 13:00
właśnie umówiłam się na kolację z mężczyzną mojego życia. a co! powiedz co jest ważniejsze? co przynosi większą radość i sprawia, że życie ma sens?

stula 2005-11-28 22:29:44


01.12.2005 enigmatycznie



wygląda na to, że grudzień powitam dość magnetycznie.

stula 2005-11-30 22:05:45



Olga idzie dla Ciebie prezent:





stula 2005-12-01 15:37:53


04.12.2005



niech tak trwa...
nie żałuję ani chwili.

2.Basiom - wszystkiego dobrego!

3.Crazy Mary - najlepszego!

--------------------------------------

Górnikom tym pracującym i Temu najważniejszemu, który na emeryturze - spokoju!





stula 2005-12-04 08:11:42


mała rewolucja 07.12.2005



pępowina musiała się kiedyś oderwać!
tylko dlaczego tak późno i takim kosztem?


stula 2005-12-07 07:16:48


...


zaraz będę

stula 2005-12-15 18:05:33


17.12.2005r.



Przez ten czas kiedy mnie nie było, to różnie bywało. Jak mówi Aneta, bolała mnie dusza. Nie pisałam bo czasu zbytnio nie było a o tym co się działo postanowiłam nie pisać bo zbyt osobiste. Zmieniłam zasady tego miejsca i nie będę tutaj pisała o sprawach które gdzieś tam po trosze dotykają moich bliskich. Tak z zasady i z szacunku dla Nich.

Jak mówi KF, przeszłam kolejną lekcję dorosłości, aż dziw, że tak długo żyłam w takiej nieświadomości. Tak długo nie oderwałam siebie i tego mojego „układania sobie życia” – od tego co w pewnym momencie zaczyna być przesadzone. Co za dużo to niezdrowo. Do tej pory trudno mi się z tym pogodzić w sensie, ciężko mi wyzbyć się wyrzutów sumienia i jak patrzę na ... to. Ale wiem co jest ważne i wiem czego chcę, wiem z kim i wiem jak. Powoli do celu bez nacisku, sugestii, prowokacji, stereotypów i innych takich. To co tworzę ma sens i z perspektywy czasu jest czymś coraz to doskonalszym. Wszystko to co „przed” było absolutnie potrzebne. Nagroda przychodzi w postaci usłyszanych złotych-słów, wyszeptanych gdzieś po cichu do ucha późnym wieczorem.

Tak, byłam zmęczona i miałam poczucie, że przyszła jesień z najgorszymi akcentami. Ciemno, mokro, ponuro, smutno i bez sensu. Wyniki, zdjęcia, rezonans, hiperPRL, niskie ciśnienie. Coroczna jazda przedświąteczna w fabrykach. Poczucie zimna, niewyspania i inne tego typu symptomy.




Nie boli mnie już dusza. Po piątkowym basenie jemy obiad z Anetą w knajpie, cieszymy się chwilą, odpoczywamy od fabryki, rozumiemy się, palimy papierosy i celebrujemy te momenty w których można się zatrzymać, porozmawiać, pobyć ze sobą. Nabrać dystansu i zrobić coś tylko i wyłacznie dla siebie.

plany wykonane: 1/3

kocham wciąż tego samego człowieka: JK
nowa przyjaźń jakże ważna: KF
milion innych podsumowań mogłaby tutaj...

Życzenia świąteczne złożę wkrótce.





stula 2005-12-17 20:16:08


21.12.2005r. kochaj mnie mimo wszystko...



mamona i prezenty
życzenia i pretensje
płacz i śmiech
pośpiech i rutyna
zimno i ciepłe łzy
skupienie i wewnętrzny niepokój

- to coroczny przedświąteczny misz-masz po którym następują dwa dni w trakcie których wszyscy dla wszystkich chcą być mili i uprzejmi. jak dobrze, że w trakcie tych dwóch dni nie muszę oglądać nikogo kto sprawia, że ten czas przedświąteczny jest zwyczajnie okrutny!!!

"... a ty kim? kim dla mnie mógłbyś być. może czymś w dotyku miły tak jak plusz?"


stula 2005-12-21 12:48:39


22.12.2005r.



jest
duża
nasza
dostojna
piękna
pachnie lasem rudzkim

choinka marzeń

naszych wspólnych marzeń

dostojna zielona radość życia



stula 2005-12-22 19:17:43


Boże Narodzenie 2005


czekam na nie jak na dobry spokojny sen. pewnie, że wczoraj ryczałam jak bóbr przy ubieraniu choinki. naszej drugiej wspólnej choinki. nawet nie wiecie jakie to uczucie spokoju i ciszy, jakie to niesamowite móc ubierać swoją choinkę, bez pośpiechu, bez hałasu, bez... potem przychodzi jk i ładuje mnie taką energią, takim pozytywnym nastawieniem, taką radością i miłością - że aż mi wstyd, że jestem jakaś taka nijaka przed tymi świętami. kocham tego Lutka jak nikogo nikogo innego.

jakoś cieplej dziś rozmawia się z wszystkimi. słyszę w słuchawce głosy moich najbliższych, jestem uspokojona i właściwie przygotowana na kolejne Boże Narodzenie. spokoju życzę i spełnienia!


"Zaniechać wszelkiej przemocy,
leczyć ostrożną ręką wszystkie rany
zadane człowiekowi
i pokój zawiesić nad ziemią"


stula 2005-12-23 15:55:30


27.12.2005r.



Tyle kulinariów i miłych spotkań. Przechodzę na dietę Montignac`a (żartuję) i obliczyłam jak na razie wskaźnik masy ciała i wyszedł mi wynik - „twoje BMI: 20.08 twoja waga jest w normie zawartość tłuszczu: 24.68 zbyt mało tkanki tłuszczowej!” (przy wzroście – 164cm i wadze -53 kg). Popijam teraz zioła i wcale nie myślę o tym co w lodówce z wałówek świątecznych mam naszych mamy!

----------------------------------------

W Wigilię byłam dzielna i twarda, nie płakałam. Nadkę z całej góry prezentów interesowały najbardziej wstążki i papier ozdobny. To była moja pierwsza, odkąd pamiętam Wigilia bez wzruszeń. Dziwnie dorosła i dojrzała. Wcale nie gorsza od poprzednich. Nie poukładałam tego sobie jeszcze dokładnie, potrzeba mi czasu a wszystko będzie dobrze. Płaczem za to nadrobiłam wieczór świąteczny dnia pierwszego. Było smutno i zarazem czułam się tak jakby mi kamień z szyi odwiązali. Wreszcie! Usłyszałam to, co było TAKIE WAŻNE dla mnie. Czasami człowiek musi, musi usłyszeć coś szczerego nawet jeśli boli, by potem usłyszeć COŚ NAJWAŻNIEJSZEGO, czego nie trzeba już nigdy powtarzać bo to zwyczajnie JEST! (Jestem wdzięczna i szczęśliwa i dziękuję za szczere słowa).

----------------------------------------

W zasadzie poukładałam plan do samego marca. Konkretne założenia. Rano poświątecznie obudziłam się pewnie, spokojnie, z zapałem do pracy...
(A swoją drogą żal mi, zwyczajnie żal mi wszystkich ateistów, którzy nie mają oparcia w niczym innym oprócz wytworów swojej wyobraźni; którym się wydaje, że mogą obrażać wierzących, kpić i ironizować z rzeczy, które niestety nie mieszczą się im w rozumach! Przykro mi, że zawiodłam się zarówno na panu Lemie jak i kiedyś na tak szanowanej przez mnie Pani Janion)


stula 2005-12-27 21:09:59


G.Ł.



"Wiele dni, wiele lat, czas nas uczy pogody, zaplącze ścieżki, pomyli prawdy, nim zboże oddzieli od trawy.
Bronisz się, siejesz wiatr, myślisz jestem tak młody,
czas nas uczy pogody,
tak od lat, tak od lat."


stula 2005-12-28 16:15:07

(... i nie ma to nic wspólnego z poronionym pomysłem becikowego)

Siedem nawyków szczęśliwej rodziny:
1.bycie aktywnym; najskuteczniejsze są działania, które zaczyna się od siebie;
2.inicjowanie każdego przedsięwzięcia z wizją końca;
3.organizowanie życia wokół rodzinnych priorytetów;
4.myślenie w kategoriach „ja jestem wygrana i ty też jesteś wygrany”;
5.najpierw słuchanie i próba zrozumienia innych, dopiero potem staranie się, by byc zrozumianym;
6.twórcze współdziałanie zwane synergią;
7.regularna odnowa na wszystkich poziomach funkcjonowania rodziny: fizycznym, społeczno-emocjonalnym, umysłowym i duchowym.

Budując szczęśliwą rodzinę należy rozwijać w sobie pięć darów, które posiada tylko człowiek: samoświadomość, sumienie, wyobraźnia, wolna wola, poczucie humoru.

W szczęśliwej rodzinie nikt nie czuje się ograniczony; każdy realizuje swoje pasje, a ich owoce przynosi do domu.

Współdziałanie czyli synergia – nie jest to współpraca handlowa, gdzie jeden plus jeden równa się dwa, ani współpraca oparta na kompromisie, w której jeden dodać jeden wynosi półtora. Nie jest to również wrogie komunikowanie się, gdzie ponad połowę energii traci sie na walkę i obronę, w związku z czym jeden plus jeden wynosi mniej niż jeden. Z synergią mamy do czynienia, gdy jeden dodać jeden równa się co najmniej trzy! Jest to najwyższy, najbardziej produktywny i satysfakcjonujący poziom ludzkiej współzależności.

Synergię osiągają ci, którzy nauczyli się cenić różnice między członkami rodziny i wykorzystywać je do tworzenia czegoś nowego.

----------------------------------------
----------------------------------------



29.12.2005r. godz. 19:09


stula 2005-12-29 19:09:01


zima



musiałam tu wrócić.
na zewnątrz zima biało wieje sypie stłuczki wypadki autobusy z godzinnym opóźnieniem na wystawach mylne słowo 'remament' jak niewiele trzeba by to wszystko sparaliżować...


jestem szczęśliwa.


stula 2005-12-30 19:17:40